Dość, krzyczały w zeszłym roku setki tysięcy ludzi, którzy usłuchali wezwania Suthepa Thaugsubana do wyjścia na ulice i zaprotestowania przeciwko kontrowersyjnej propozycji amnestii.

Propozycja ta została potajemnie przyjęta przez parlament o 4 rano i obejmowała pustą amnestię dla dużej grupy osób, w tym byłego premiera Thaksina.

Protest odniósł sukces i rząd szybko wycofał się z propozycji. Ale dżin wyszedł już z butelki. Suthep nie wrócił do domu. Jego wezwanie do reform – decentralizacji, wybierania gubernatorów prowincji i policji lokalnej – trafiło w rzeszę mieszkańców desperacko pragnących zmian.

Masowy protest mający na celu wymuszenie zmian ze strony rządu, który bezwstydnie nadużywa swojej władzy i prowadzi politykę „zwycięzca bierze wszystko” (w obszarach gospodarki ryżem i wodą) jest akceptowalną reakcją, pisze Bangkok post w swoim piątkowym artykule wstępnym. Uzasadnione jest żądanie wyborów w celu zastąpienia rządu. Jednak „suwerenna władza” zaproponowana przez przywódcę akcji Suthepa, obejmująca zgodę królewską, to więcej niż o jeden most za daleko; to czysta dyktatura.

Bangkok post nie przebiera w słowach na temat obecnej sytuacji politycznej w Tajlandii. Ruch protestacyjny, charakteryzujący się mantrą „reform wyborczych” i przemówieniami nienawiści, pogłębił podziały polityczne i naraził kraj na przemoc polityczną.

Gazeta oskarża Suthepa o złamanie obietnicy zakończenia masowych wieców po ustąpieniu Yingluck i wycofanie się z polityki. Zamiast tego teraz twierdzi, że będzie reprezentował tę „suwerenną władzę”, zaproponuje królowi mianowanie nowego premiera i podpisanie tej nominacji. „Suthep”, podsumowuje gazeta, nie tylko posuwa się za daleko, ale także ujawnia swoje niepohamowane ambicje polityczne. Pogrąża kraj w nowej, niebezpiecznej fazie chaosu politycznego.

Gazeta wzywa do kompromisu politycznego. Program reform Suthepa może odnieść sukces tylko wtedy, gdy wszystkie sektory, w tym była partia rządząca Pheu Thai i ruch Czerwonych Koszul, zjednoczą się za nim. Jeśli zwolennicy Suthepa pozwolą mu kontynuować rządy, kraj wejdzie na dyktaturę i krwawą ścieżkę.

(Źródło: Poczta w Bangkoku, 11 kwietnia 2014)

16 odpowiedzi na „Bangkok Post jest zawzięty: przywódca akcji Suthep dąży do dyktatury”

  1. Renée Martin mówi

    Całkowicie zgadzam się z Bangkok Post. Poprawa demokracji nie jest jego celem, ale możliwość rządzenia.

  2. Farang ting język mówi

    To prawda, że ​​jest populistą, myślę, że to także uczciwe dziennikarstwo BKK P, ale czy Bangkok Post zapomniał o czasach tamtego innego populisty (Thaksina)?
    Ponieważ za jego rządów wolność prasy była zagrożona, dlatego podczas wyborów kupił jedyną niezależną tajlandzką stację telewizyjną ITV, po tym jak niektórzy dziennikarze przedstawili mu bardzo krytyczne doniesienia na jego temat. Po przejęciu dziennikarze zostali zwolnieni. Przejmowano także gazety lub grożono im procesami sądowymi lub wycofaniem reklam z firm należących do rodziny Thaksina i jego wspólników biznesowych. Oznacza to, że poza kilkoma gazetami, w tym anglojęzycznym „Nation” i Bangkok Post, nie ma już otwartej krytyki rządu.

    Zgadzam się z gazetą, że Suthep nie jest idealną osobą do reprezentowania suwerennej władzy, trzeba by znaleźć do tego kogoś neutralnego i kogoś, kto ma zdrowe spojrzenie na wszystko, ale tak, znajdź go.
    A jeśli pani YingLuck pozostanie na swoim miejscu, kraj z pewnością zmierza ku bankructwu.
    O tak, mam nowy dla Pani. Yingluck, że pan Kuhn Wuthipong, który jest poszukiwany przez policję (w imieniu Yingluck) ze względu na niechlubny wywiad, podczas którego złożył pewne oświadczenia, i w związku z tym jest oskarżony o lèse majesté, mogę zgłosić, że przebywa w Birmie (źródło Sanook.com), może uda jej się coś z tym zrobić. (lol)

  3. Nico mówi

    Walcz ze złem ze złem. Każdy walczy o swoje miejsce w systemie korupcyjnym.

  4. Dave mówi

    Wypadałoby, aby goście tutaj, w Tajlandii, bardziej obiektywnie wypowiadali się na temat wewnętrznej sytuacji politycznej. Indywidualne preferencje są oczywiste i nie do gościa „faranga”, któremu co roku trzeba przedłużać wizę, nie należy jawne wypowiadanie się w tej sprawie. Myślę, że powściągliwość jest tutaj właściwa.

    • Eugenio mówi

      Dave, chodzi o artykuł z poczty w Bangkoku. Gazeta napisana przez Thai. Napisane dla obcokrajowców.
      Byłoby miło, gdybyś wyjaśnił, dlaczego czytelnicy tego bloga powinni być jeszcze bardziej „obiektywni” niż ta tajska gazeta.

      „Nie do ciebie, jako gościa tego bloga, który lubi go czytać, nie należy odmawianie innym tutaj prawa do wyrażania własnej opinii”. Taki sposób myślenia tutaj propagujesz.

      • HansNL mówi

        Jeszcze bardziej obiektywny niż Bangkok Post?

        Poważny?

        W Tajlandii nie ma (już) obiektywnych gazet.
        Ten czas minął.

        I czy Suthep rzeczywiście jest przyczyną obecnego impasu politycznego, nie sądzę.
        Wyraźnie widać historię.

        Myślę, że należy zauważyć, że druga strona wcale nie jest demokratyczna, biorąc pod uwagę ponad 20 zgonów i ponad 700 obrażeń.
        Osobiście, gdybym miał wybierać, musiałbym wybierać pomiędzy dwoma złami.
        Ale wtedy nie wybieram klubu, który okazał się absolutnie niedemokratyczny.
        Albo wezwanie do podziału kraju, spalenia budynków itp. należy uznać za demokratyczne.

    • Sir Charles mówi

      Suthep jest podburzaczem, nie chce negocjować ani iść na kompromis z Yingluck, krótko mówiąc, idee demokratyczne są mu obce. Taki człowiek zupełnie nie nadaje się do kierowania krajem, jeśli kiedykolwiek tak się stanie, ponieważ jako przywódca polityczny będziesz musiał mieć oko i ucho na swoich przeciwników politycznych, którzy są w opozycji, w przeciwnym razie Tajlandia popadnie w dyktaturę.

      Nawiasem mówiąc, codziennie czytam BangkokPost i The Nation, aby wyrobić sobie własną opinię i ewentualnie wyrazić się na temat tajskiego społeczeństwa, nie chcąc mieć monopolu na mądrość, że moja opinia jest opinią. Zdrowe zainteresowanie miłośnikiem Tajlandii to nic więcej.

      Dlaczego ludzie, niezależnie od tego, czy zamieszkują na stałe w Tajlandii, czy nie, nie powinni mieć zdania na temat aspektów społeczeństwa tego kraju? 🙁

      • chris mówi

        Szanowny Panie Charlesie,
        Nie mam też problemu z posiadaniem własnego zdania na temat tego, co dzieje się w mojej ukochanej Tajlandii. Próbuję nawet przyczynić się do rozwiązań w moim najbliższym otoczeniu. Oprócz BangkokPost i The Nation przeczytaj także tę stronę internetową http://www.asiancorrespondent.com (Bangkok Pundit) i stronę Andrew MacGregora Marshalla na Facebooku. Strona internetowa dziennikarza mieszkającego w Kambodży została zablokowana przez władze Tajlandii. Wkrótce zobaczysz dlaczego.

        • Sir Charles mówi

          Dzięki za linki, Chris zinterpretował odpowiedź Dave'a jako kolejną dobrze znaną kwestię, w którą my farang nie powinniśmy się wtrącać i nie powinniśmy mieć zdania na temat tajskiej polityki. Znacie powiedzenie: „ziemia należy do Tajów, jesteśmy tylko gośćmi, nie mamy z tym nic wspólnego”.
          Nigdy tego tak nie rozumiałam, oczywiście nigdy nie będę chodzić z transparentami i, co gorsza, rzucać kamieniami po Tajlandii, ale wydawanie opinii m.in. na tym blogu to nic złego.

  5. Bunnag Lukey mówi

    Kolejna rzecz, w której Yinluck jest znacznie gorsza od Suthepa: nie może wysyłać demonstrantów w grad kul…
    Może i nie należę do najbystrzejszych, bo nie mogę zrozumieć, dlaczego tak wielu farangów popiera człowieka i ruch, który nie kryje się ze swoją ksenofobią.

  6. chris mówi

    Myślę, że istnieje duża różnica pomiędzy zwolennikami Suthepa w pierwszej godzinie ruchu a resztką, która pozostała obecnie. Nie tylko w liczbach, ale także w opinii.
    Obecna awantura Suthepa jest niczym więcej i nie mniej niż awanturą czerwonych koszul w ostatnim czasie. Zarówno Czerwoni, jak i Suthep muszą płacić kibicom, ponieważ sami nie mają motywacji. Suthep i współpracownicy zauważyli, że rząd Yingluck nie ma zamiaru sam podawać się do dymisji i muszą go do tego zmusić inne instytucje (takie jak sądy i komisja antykorupcyjna). Suthep i jego współpracownicy bezskutecznie próbowali wciągnąć w tę sprawę armię. To już wielokrotnie pokazało (po obu stronach), że chce działać „demokratycznie”, trzymać się swoich zadań (a więc nikogo nie aresztować, a także porządku publicznego: jedno i drugie jest zadaniem policji) i słuchać opinii urzędujący, ustępujący rząd. Nawet niewielka ilość „krwi na ulicy” nie wystarczy, aby armia przejęła władzę w 2014 roku. Jest tego kilka powodów. Jedną z nich jest to, że armia nie uważa się za zdolną do rządzenia krajem przez dłuższy czas i oddanie kraju jednej lub drugiej stronie w krótkim czasie nastręcza wielu trudności.
    Brak odpowiedzialności z jednej strony (premier, ministrowie i wiceministrowie, partie rządowe, przewodniczący parlamentu) jest obecnie rekompensowany brakiem realizmu z drugiej. Pomiędzy tymi dwoma obozami leży potrzeba (dużej) liczby reform. Pomiędzy tymi dwoma znajduje się duża liczba organizacji wzywających do reform. Wygląda na to, że oba obozy (walki) są bardziej zainteresowane władzą (i związaną z nią kontrolą nad zasobami publicznymi) niż reformami. Przyszłość Tajlandii nie jest w dobrych rękach żadnego z obozów przy obecnej jakości przywództwa.

    • Tino Kuisa mówi

      Drogi Chrisie,
      Yingluck sam już złożył rezygnację. 9 grudnia 2013 r. wzięła na siebie odpowiedzialność i rozwiązała parlament, co spowodowało rezygnację jej i całego gabinetu. Zgodnie z konstytucją ma ona sprawować władzę do czasu przeprowadzenia nowych wyborów oraz utworzenia nowego parlamentu i rządu. Yingluck nie może nic zrobić z faktem, że Suthep i jego zwolennicy sabotowali te wybory. Gdyby Suthep tego nie zrobił, istniałby już nowy rząd, być może koalicja z Chatchatem na stanowisku premiera.
      Zatem całe nawoływanie do rezygnacji Yingluck jest bzdurą, jej już nie ma. To wołanie służy tylko jednemu celowi: ustanowieniu dyktatury przez Suthepa, jak słusznie wskazuje BP. Jego wezwania do reform, bez względu na to, jak konieczne, są jedynie przykrywką. Reformy mogą bardzo dobrze iść w parze z wyborami, chyba że chcesz najpierw zreformować system wyborczy w taki sposób, aby partia Pheu Thai nigdy więcej nie mogła dojść do władzy.

    • Farang ting język mówi

      Mam wątpliwości co do kilku zdań, ale ok, każdy ma prawo do własnej prawdy. Tylko tego zdania naprawdę nie rozumiem, cytuję: Zarówno czerwone koszulki, jak i Suthep muszą płacić kibicom, ponieważ sami nie mają motywacji. Z jednej strony mówisz o czerwonych koszulkach, kogo masz na myśli? ponieważ po drugiej stronie nie ma żółtych koszulek, ale to jest Suthep?
      I uwierzcie mi, motywacją żółtych koszulek z pewnością jest nie tyle to, co głosi Suthep, ile to, co reprezentują.
      Zakładam, że wiecie, co oznacza kolor żółty, wszyscy ci ludzie z PDRC są bardzo dumni, że mogą bronić tego koloru, naprawdę nie potrzebują do tego żadnych łapówek.

      • chris mówi

        Opisywanie tutaj wszystkich szczegółów zajęłoby zbyt dużo czasu. Myślę, że jest dla was jasne, kim są czerwone koszulki: ruch kierowany przez Jatuporna i Nattawuta. Swoją drogą nie ma już takiej jedności jak w latach założycielskich, bo są elementy radykalne (Ko Tee: też nazywa siebie czerwonym, ale nikogo nie słucha) i coraz więcej krytykuje Thaksina, bo – według nich – chce tylko odzyskać swoje pieniądze.
        UDD to te żółte, które obecnie nie biorą udziału. Suthep nie jest (świadomie?) żółty i nie używa tego koloru, a jedynie flagi Tajlandii. Biorąc pod uwagę zachowanie armii, nie ma on wsparcia ze strony Hua Hina. Elementy radykalne są także widoczne w Suthepie.
        Jeśli porozmawiasz z Thaisem w Bangkoku, usłyszysz, że zarówno czerwone koszulki za masowe demonstracje, jak i Suthep płacą swoim zwolennikom dziennie. Niektórzy z małych samozatrudnionych osób w mojej okolicy (niedaleko Rachadamnoen) zostali zawodowymi protestującymi, ponieważ 500 bahtów dziennie to więcej, niż normalnie zarabiają. Wielu moich kolegów, którzy początkowo zgodzili się z ideą reformy, odwróciło się od Suthepa m.in.

  7. struktura mówi

    Śledzę sytuację polityczną od jakiegoś czasu i jestem przekonany, że demokracja w Tajlandii zajmie trochę czasu.
    Ale czy nie tego właśnie pragniemy wszyscy, a nie myślenia pudełkowego?
    Jakie to miłe, że jeśli zatrzymasz się pod wpływem alkoholu, zapłacisz 200 bahtów i możesz jechać dalej.
    To samo tyczy się rządu, tyle że kwoty są nieco większe.

    • Sir Charles mówi

      Masz na myśli pijanego za kierownicą motoroweru lub samochodu? W takim razie mam nadzieję, że nie spowodujesz wypadku z (poważnymi) obrażeniami ciała po pijanemu, albo, co gorsza, nikogo nie zabijesz, mimo że chwilę wcześniej udało ci się przekupić policjanta za marne 200 bahtów.
      Uważam, że życie dziecka jest warte o wiele więcej.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową