10 lat Tajlandiablog: Traffic(d)

Hansa Boscha
Opublikowany w Życie w Tajlandii, Ruch i transport
tagi: ,
10 października 2019

Uczestniczyć w ruchu Tajlandia jest przeżyciem. Co, nawiasem mówiąc, nie jest pozbawione niebezpieczeństw. Choć ruch w tym kraju odbywa się po lewej stronie, to nie zawsze i na pewno nie wszędzie.

Motocykle (125 cmXNUMX), a nawet samochody jadą w twoją stronę pasem awaryjnym, zwykle dlatego, że zawracanie jest dla nich zbyt dużym kłopotem. W międzyczasie, mając na uwadze zachodnioeuropejskie zasady ruchu drogowego, zostaniesz rozerwany na lewo i prawo przez kierowców tych przeklętych motocykli. Często bez kasku, a czasem z mężczyzną/kobietą/dzieckiem lub czwórką na siedzeniu kumpla.

Jazda po Bangkoku to niezła wizyta, biorąc pod uwagę pojawiające się wszędzie korki. Jeśli Tajowie to życzliwość i uprzejmość w domu iw pracy, to w zaciszu własnego pojazdu okazują się prawdziwą furią.

Przewaga i cięcie mają ogromne znaczenie, aby być w pracy lub w domu zaledwie kilka sekund wcześniej. Piesi, także na zebrach, są jedynie irytującymi przeszkodami. Taksówkarze i kierowcy autobusów idą o krok dalej, muszą zjeżdżać ze skrajnego prawego pasa na skrajnie lewy, aby zabrać pasażerów. Następnie jedź drogą w przeciwnym kierunku.

Ale oni wszyscy mają prawa jazdy, słyszę jak mamroczecie. To jest gorące Tajlandia trudny punkt. Szczególnie na obszarach wiejskich wielu kierowców nigdy nie słyszało o takim teście umiejętności. Jeśli tak, lokalny urzędnik chętnie wystawi prawo jazdy za zapłatę „pieniędzy na herbatę”. Tajowie, którzy przeszli oficjalną drogę, muszą tylko poprawnie odpowiedzieć na egzaminie na kilka pytań teoretycznych, by móc rozróżnić głębokość i przejechać 150-metrową trasę samochodem lub motocyklem, bogato udekorowaną znakami drogowymi. Podczas parkowania tyłem między dwoma słupkami większość kierowców wpada do kosza. Po czym mogą spróbować ponownie następnego dnia, aby otrzymać upragniony bilet za opłatą.

Nie będę tu mówić o tuktukach. Moim zdaniem powinni od dawna używać tych urządzeń napędowych jako sztucznej rafy na Morzu Andamańskim. Trudno wyobrazić sobie bardziej niebezpieczny i brudny transport, poza bezwstydnym sposobem, w jaki większość kierowców próbuje oszukać ignorantów z zagranicy.

Tajlandia ma wielu policjantów. Funkcjonariusze, którzy działają samodzielnie, zarabiają spore kieszonkowe, zatrzymując niczego niepodejrzewających kierowców i obwiniając niezamierzone naruszenia. W drodze do Phanom Rung policjant oskarżył mnie o jazdę po złym (prawym) pasie. Moja obrona, że ​​wyprzedzam i tak naprawdę jedynego kierowcę, który dobrze zna przepisy, była bezskuteczna. Po zapłaceniu 300 THB (około 6 euro) agent postukał się w czapkę i powiedział: „Pa, kochanie”….


10 lat bloga Tajlandii: Pierwszy post Hansa Bosa z 27 października 2009 r

29 odpowiedzi na „10 lat Tajlandiiblog: Traffic(d)”

  1. Benno mówi

    Jeśli przeżyłeś luźne kostki brukowe i pokrywy włazów, nie nabawiłeś się ostrego zapalenia oskrzeli w toksycznych spalinach i nie zostałeś przejechany przez Tukktuk. Wtedy nadal możesz zostać potrącony przez samochód przejeżdżający na czerwonym świetle. Ale poza tym w Bangkoku jest bardzo ładnie 😉

  2. Yoon mówi

    Czy byłeś kiedyś w górach Mae Hong Son? Betsuurders skracają rogi i nie wahają się wziąć (krótszego) wewnętrznego zakrętu w niejasnym zakręcie pod kątem prostym. Wygląda na to, że oglądają Formułę 1 i myślą, że tak powinno być. Ludzie nie mogli mnie zrozumieć, kiedy nadal torturowałem nasze dziecko, sadzając je w wysokim krzesełku. Ona tego nie chce, prawda? Dopóki nie wróciliśmy z Mae Hong Son w piątek wieczorem. To był Songkran i ludzie nie traktują tego zbyt poważnie przy drinku mniej więcej. Nagle 2 samochody nadjechały obok siebie nad szczytem wzgórza i musiałem gwałtownie zahamować. Dziadek siedział z nosem obok mnie i wciąż mógł się odepchnąć na krzesła. Nasza córka spała wygodnie w swoim fotelu. Po tej nocy zrozumieli, że nie posadziłem jej na krześle, żeby ją znęcać, ale dla jej własnego bezpieczeństwa. Jej mamie podoba się też to, że mała nie czołga się po niej cały czas.

  3. Hans Lodder mówi

    Czy nie lepiej byłoby zostać w domu w tym żabim kraju, zamiast narzekać na korki w Tajlandii?

  4. Edycja mówi

    Myślę, że to bardziej ostrzeżenie. Dla przykładu, wypadki z udziałem motorowerów i motocykli w samej Tajlandii są odpowiedzialne za 38 zgonów dziennie.

  5. Theo Sauera mówi

    Nie rozumiem tego zamieszania wokół ruchu drogowego w Tajlandii, mam tajskie prawo jazdy od ponad 35 lat i jeżdżę codziennie, z czego 13 w Bangkoku, gdy w Rzymie jeździsz jak Rzymianie, to nie ma problemów (według czasami ruch w kraju afrykańskim?) W tajskim kodeksie drogowym wyprzedzanie z lewej i prawej strony jest dozwolone z wyjątkiem skrzyżowań, pozostawienie włączonego kierunkowskazu i jazda na wprost skutkuje mandatem, jeśli światło zmieni kolor na pomarańczowy i zaraz potem zmienia kolor na czerwony, jedziesz dalej, bo robisz awaryjność, osoba jadąca z tyłu wjeżdża na Ciebie, maksymalna prędkość w terenie zabudowanym 80 i w Sois 60, itd., itd. Mam 74 lata i nadal jeżdżę na motocyklu 100 km/h, co jest zabawne.Teraz trzeba zdać badania i przejść badania lekarskie (dotyczy młodych i starych, także Tajów) i było na co patrzeć, ja zapytał, ile masz lat? „73” niewiarygodne, Tajka nie może już chodzić, powiedziała, przepraszam za długi post, ale nie mogę znieść tego całego narzekania na korki na tych wszystkich forach, kiedy pierwszy raz jechałam do Bangkoku, ani jednego Thai chciał ze mną pojechać bo farang nie zna tajskiego ruchu, tak jest do dziś

    • Robert mówi

      dokuczliwy? Sama też jeżdżę w Tajlandii, swoją drogą też jeździłam w Afryce i zawsze może być gorzej, ale nie udawajmy, że nic się tu nie dzieje. Wysoka liczba niepotrzebnych ofiar na drogach jest niepokojąca i należy coś z tym zrobić. Problem, jak z wieloma rzeczami w Tajlandii, tkwi głównie w (braku) edukacji.

      • Niek mówi

        Widziałem listę krajów na świecie uszeregowanych według liczby śmiertelnych wypadków drogowych i Tajlandia wypada bardzo słabo. To mówi coś o braku bezpieczeństwa na drogach w królestwie, a liczbę wypadków śmiertelnych można pomnożyć przez 10, aby oszacować liczbę ciężko rannych, często z bliznami na całe życie.
        Rzeczywiście powodem tego jest brak edukacji i informacji, ale także brak poważnych kontroli i surowszych kar za łamanie przepisów ruchu drogowego, nie mówiąc już o regularnych kontrolach trzeźwości kierowców.
        I… zniesienie zawracania z pewnością mogłoby pomóc.

      • theo mówi

        Czyli u nas powinno być tak samo jak w Holandii? fotoradary, fotoradary, dżungla znaków drogowych, że nie widać już drogi, a drogi są pomalowane wszelkiego rodzaju znakami, które dokładnie mówią, czego nie wolno, czego wolno już nie ma Holenderskie prawo jazdy zdobyłem za jednym razem. W maju 1963 r., a w 1968 r. trzeba było je odnowić i wychodząc z domu, wrzuciłem je do zlewu kawiarni przy Zeedijk i nigdy więcej nie jeździłem samochodem po Holandii, to był duży bałagan i moim zdaniem holenderski kierowca jest bardziej niebezpieczny niż tajski. W Holandii uczysz się, że jeśli masz pierwszeństwo, to je masz, czego Tajlandia nie robi. Och, mam dość tego marudzenia, słyszałeś kiedyś o adaptacji? musimy dostosować się do ich zachowania za kierownicą, a nie do ich zachowania za kierownicą. Jeżdżę tu codziennie samochodem i motocyklem od ponad 35 lat (mam 74 lata i nadal to robię codziennie). Czuję się tu bezpieczniej na drodze niż w Holandii, gdzie również wymagają, aby obcokrajowiec się zaadaptował, dlaczego nie Julie tutaj?

        • Robert mówi

          „Czuję się tu bezpieczniej na drodze niż w Holandii” Jednak Twoje odczucie nie zgadza się ze statystykami, a te ostatnie wydają mi się bardziej wiarygodne. Z twojej diatryby wnioskuję również, że trudno ci wczuć się w to, jak to jest stracić ukochaną osobę w głupim wypadku, któremu można było łatwo zapobiec.

          • theo mówi

            statystyki są zmanipulowane i niewiarygodne i nie możesz próbować wpędzić mnie w poczucie winy. Czytam Telegraaf on-line codziennie i codziennie są w nim wypadki typu, cytuję "kolejny rowerzysta potrącony przez rowerzystę" no to się nazywa głupi wypadek któremu można było zapobiec i znowu przyzwyczajasz się do tajskiej jazdy zachowanie, nie jesteś w Holandii, gdzie wszyscy myślą, że są najlepszymi kierowcami na świecie.

            • Robert mówi

              Teo, poddaję się. Upartych starców, którzy opowiadają bzdury (takie jak sugerowanie, że ruch uliczny w Tajlandii byłby bezpieczniejszy niż w Holandii) nie ma na to lekarstwa.

              Niemniej jednak zgadzam się z Panem, że użytkownik drogi musi się do tego dostosować, ale to już inny temat i nie oznacza to automatycznie, że sytuacji nie da się poprawić.

              • Theo mówi

                Telegraaf 12 maja: 17-latka zabita w Bredzie przez pijanego kierowcę, czyli w Holandii, gdzie ruch jest tak bezpieczny, a jeśli chodzi o twój ostatni komentarz, nie trzeba przeklinać i obrażać, dlatego oczekuję przeprosiny.

                • hanszen mówi

                  Drogi Theo,

                  Czy naprawdę chciałeś na swoim przykładzie stwierdzić, że w Holandii liczba osób zabitych przez pijanych kierowców występuje częściej lub tak samo często jak w TH? Albo chociaż zbliżyć się do tego? Jeśli uważasz, że to, co mówi Telegraaf, jest prawdą... Cóż, to ja też się poddaję. Myślę, że to ty powinieneś przeprosić wszystkich, którzy rozumieją, że TH to niebezpieczne miejsce do jazdy. Statystyki nie kłamią. To, że masz odmienne zdanie na podstawie osobistych doświadczeń, jest w porządku, ale spróbuj także spojrzeć poza swoje osobiste środowisko życia.

        • Pim mówi

          Wallie masz rację.
          Ale wtedy tworzysz kolejny problem.
          Załóżmy, że połowa z tych pasażerów prowadzi 1 własny samochód.
          Ile jeszcze wypadków będziemy mieli?
          Ze względu na niewielkie dochody 1 część z 1 wrakiem ruszy w drogę bez ubezpieczenia, inna część nie ma prawa jazdy, a chaos na drodze będzie jeszcze większy.
          Jesteś mądrą osobą, aby rozwiązać coś takiego.
          Dla tego, kto wie, jak to rozwiązać, cały świat będzie wdzięczny tej osobie.

        • bassie mówi

          nigdy tam nie przejedziesz, nie przewożąc ludzi na platformach załadunkowych lub pick-upach. Wtedy nie byłaby to już Tajlandia. Kiedyś siedziałem w pickupie z 22 osobami.

        • Anton mówi

          Po prostu zostawmy TH takim, jakie jest na razie, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Jeśli chcemy, aby wszystko było „bezpieczne” i „lepsze”, to znów będzie wyglądać jak NL. Czy tego chcemy? Nie myśl tak. Większość z nas jest tutaj z jakiegoś powodu. Tak więc wielu z nas, przynajmniej ja, musi ponownie przeprowadzić się do innego kraju.

          • Rob W. mówi

            To zależy między innymi od tajlandzkiego wyborcy za pośrednictwem kabiny do głosowania. Jeśli chcą bezpieczniejszej lub lepszej sieci drogowej, dostaną ją. A potem będzie bardziej przypominać Holandię. Być może Antarktyda pozostaje dla tych, którzy tęsknią za „dawnymi czasami, bez tych wszystkich zasad ruchu drogowego”.

        • Anton mówi

          Brawo. kompletnie się zgadzam.

  6. Theo Sauera mówi

    80% wypadków drogowych w Tajlandii powodują motocykle i nietrzeźwi jeźdźcy (zostało zbadane). Należy się temu przyjrzeć, ponieważ jeździ tu 16 milionów motocykli (cała populacja Holandii), co stanowi około 25% populacji. A co by było, gdyby w Holandii 25% posiadało motocykl, na którym można było jechać z maksymalną prędkością 80? Z drugiej strony łatwo jest zrzucić winę na tajską policję, ale ona pracuje za grosze ORAZ sama musi sobie kupić własny mundur, broń, motocykl itp., a wtedy także ryzykuje życie, a w kalkulacji uwzględniane są kary pieniężne. , są firmy, które przekazują darowizny w postaci komputerów, odblaskowych kamizelek itp. Kraj w ramach soi 5 imigracji został podarowany przez Tajlandczyka, jeśli zostałoby to znormalizowane, a policja dostałaby wystarczającą ilość pieniędzy lub budżet, to jestem przekonany, że tak się stanie również bardziej rygorystyczne, przeprowadziłyby kontrole, ale większość jest zbyt zajęta, aby znaleźć pieniądze na utrzymanie rodzin i posłanie dzieci do szkoły.

    • Niek mówi

      Bezpieczeństwo na drogach nie jest priorytetem politycznym, w przeciwieństwie np. do ścigania osób zażywających narkotyki i handlarzy. Jeśli jednak priorytety w rządowej polityce ścigania oprzemy na liczbie ofiar śmiertelnych, liczba ofiar śmiertelnych związanych z narkotykami jest minimalna w porównaniu z ofiarami wypadków drogowych.
      Potrzebne byłyby zakrojone na szeroką skalę kampanie z codziennymi reklamami telewizyjnymi, ogłoszeniami w gazetach, lekcjami ruchu drogowego w szkołach, poważnymi instrukcjami jazdy w celu uzyskania prawa jazdy, surowymi kontrolami policji i alkoholu, wyższymi grzywnami itp.
      Porównaj to z naszymi kampaniami „Glaasje op let je driving”, kierowcami BOB itp.

    • Franciszek Cutter mówi

      Witaj Theo Souer.

      Ponieważ od jakiegoś czasu pracuję nad drzewem genealogicznym rodziny Snijderów, wygooglowałem twoje imię, ponieważ w naszej rodzinie powinien być też Theo Souer.
      Oczywiście nie wiem, czy mam właściwy, ale czy twoja matka miała na imię Henny Snijder?
      Jeśli tak to byłbym zainteresowany jakimiś szczegółami.
      Poczekam na odpowiedź.

      Mvg,

      Franciszek Cutter

      • Theo mówi

        moja mama miała na imię Hendrikje(Henny)Snijder, a to jest Theo Souer.Miło cię słyszeć.

      • Theo mówi

        Jak mogę skontaktować się z Tobą? Nie chcę tutaj umieszczać mojego adresu e-mail, aby każdy mógł zobaczyć, wciąż mam jej zdjęcia z 1923 roku.

  7. bassie mówi

    Jeździłem też motorowerem w Tajlandii (bangkok).

    Wyprzedzanie na poboczu lub niewłaściwa jazda są rzeczywiście normalne i najlepiej, jeśli sam jedziesz w ten sam sposób, wtedy masz najmniejszą szansę na wypadek. Tego się oczekuje. Picie jest normalne i akceptowane (również przez policję), z wyjątkiem sytuacji, gdy spowodujesz wypadek, ponieważ wtedy naruszasz prawo.

    Kiedyś wyszedłem z gliną (na wsi), a on pił whisky całą noc, a potem po prostu odwiózł mnie do domu swoim samochodem. Jego pistolet leżał na siedzeniu pasażera i musiałem go schować do schowka.

    W dużych miastach, takich jak Bangkok, policja jest rzeczywiście bardzo skorumpowana. Jeśli niepotrzebnie chcą ci coś dołożyć do butów, po prostu się nie poddawaj i powiedz, że chcesz iść do agencji i nadal nie płacić.

    Zapłaciłem około 250 euro grzywny w ciągu 8 miesięcy (podczas gdy grzywna kosztuje maksymalnie około 8 euro) i większość z nich była uzasadniona. Czasami po prostu czytam bilet jako rodzaj opłaty za przejazd. Czasami wydawało mi się, że bezpieczniej jest łamać prawo. albo nie znałem drogi po Bangkoku i jechałem drogą, gdzie nie wolno mi było jechać, a oni zawsze tam są, żeby sprawdzić.

    Naprawdę negocjujesz cenę z policją, tak jak na targu. Złość nie pomaga. Po prostu bądź przyjazny i negocjuj dalej. najlepiej zatem po prostu przekupić policję. W przeciwnym razie będziesz musiał przejść całą drogę do agencji, aby za to zapłacić.

    Jest skorumpowany, ale z drugiej strony często uważam, że jest sprawiedliwy. Przestępczość jest traktowana surowo i nie ma przebaczenia. (My w Holandii możemy to podkreślić) Oni nie siedzą w krzakach jak tutaj z fotoradarami w krzakach, żeby dostać bilet. I często jest to przyjemniejsze. Często patrzymy na to z ludzkiego punktu widzenia. Jeśli można to zrobić, prawo nie ma większego znaczenia.

    • Pim mówi

      Przepraszam Pam.
      Ale czy chcesz przybrać inne imię?
      Jestem Pim, który nie pije i nie nazywa tego normalnym z zasadami, które ty łamiesz.
      Od 10 lat nie zebrałem tylu mandatów.
      Uważam, że twoja historia wprowadza w błąd nowoprzybyłych w Tajlandii, gdzie szczególnie zachęcasz młodych ludzi z Holandii, że możesz to wszystko zrobić.

  8. basie mówi

    Nigdzie w tym artykule nie powiedziałem, że piję?!

    Jest różnica między piciem piwa na wsi i wracaniem do domu w wieku 40 lat, a upiciem się i polowaniem.

    I zawsze zakładam swoje bezpieczeństwo. Dlatego też powiedziałem w swoim komentarzu, że przede wszystkim myślę o swoim bezpieczeństwie. zamiast zasad prawnych, które wszyscy łamią.

    Przykładowo: w Bangkoku motorowery muszą jechać skrajnie po lewej stronie (takie jest prawo), ale jest to niemożliwe, bo tam parkują samochody, bo autobusy skręcają i zatrzymują się tam, a następnie wypuszczają pasażerów. W tym przypadku łamię prawo jadąc środkowym pasem i sprawdza się to około godziny 6 wieczorem. Więc po prostu masz to w porządku.

    Otrzymane grzywny zależą od tego, gdzie i ile jeździsz. Tak właśnie jest. Bangkok jest pod tym względem polem minowym. Wszyscy (muszą) łamać przepisy bo inaczej jest to niemożliwe, a w Bangkoku białemu trudno stawić czoła policji

    Nikogo do tego nie namawiam i na pewno nie wspomniałem o młodych ludziach w Holandii.

    Moja rada jest tutaj głównie; Uważaj i rób to, co uważasz za najbezpieczniejsze!

    Przepraszam, ale jak mogę zmienić moje imię i nazwisko z powyższego artykułu?

  9. sztylet mówi

    Na moim skuterze Yamaha przejechałem już 91000 XNUMX km. Gdybym jechał jak przeciętny Tajlandia, najprawdopodobniej już by mnie tu nie było. Nie jest to wielka strata dla ludzkości, ale dla mojej dziewczyny i sześciu adoptowanych psów ulicznych. Stracą wtedy bankomat. Mała metafora ukrytego cierpienia, jakie niosą ze sobą wypadki drogowe, nie tylko dla ofiary, ale pod wieloma względami także dla pozostałych przy życiu bliskich.
    Widzę też w reakcjach, że ludzie opisują Holandię i Tajlandię w sensie porównawczym, czyli ¨porównywanie jabłek z gruszkami¨ i właściwie nie jest to możliwe, nie tylko pod względem ruchu ulicznego, ale także w niezliczonej ilości innych spraw. Ale u nas świeci słońce i jeszcze żyjemy…

  10. Pieter mówi

    Przede wszystkim gratuluję 10-lecia thaibloga, oglądam go od 10 lat. Potem iTS o ruchu drogowym. Jeżdżę po Tajlandii już 43 lata bez mandatu i nadal pokonuję 100000 71 km rocznie , tu i w całej Tajlandii bez mandatu i wypadku. Myślę, że osoby, które mają tu problem z ruchem ulicznym powinny po prostu wrócić do NL.Mam 5 lat i właśnie zdobyłem nowe prawo jazdy na 1 lat, wszystko było gotowe w ciągu XNUMX godziny. Więc widać, że jest to możliwe również tutaj, w Ratschabori, nigdy nie miałem problemu z VISA. Piotr

  11. Jacek S mówi

    Wiemy już, że jazda w Tajlandii często jest zła, albo zbyt ostrożna (wolna) albo zbyt szybka, moim zdaniem 20% kierowców. Reszta po prostu jeździ.
    Tajskie prawo jazdy zdobyłam na początku tego roku (napisałem też o tym na blogu – żart) i od tego czasu sporo jeżdżę po Tajlandii, z czego najdłużej jechałem z Pranburi do Prasat. Musisz zwrócić uwagę. Przejechałem też na krzyż przez Bangkok (bardziej przypadkowo niż chciałem) i to też było wykonalne.
    Zawsze należy jechać w dobrym oczekiwaniu. Zapobiegło to wielu wypadkom. Nie inaczej jest jednak w Europie (jeździłem cztery razy w miesiącu niemiecką A4 z Landgraaf na lotnisko we Frankfurcie).
    Mimo wielu błędów, które się tutaj popełnia, jeżdżę tu dużo spokojniej niż w Niemczech czy Holandii. W Holandii otrzymałem najwięcej (wysokich) grzywien, aw Niemczech widziałem najwięcej wypadków. Prawie co 280 km jazdy mijałem wypadek, a raz pozwolono mi zobaczyć wypadek z daleka i zdążyłem go wyprzedzić.
    Nie widzę naprawdę agresywnych zachowań w Tajlandii. Wręcz przeciwnie, większość Tajów jest bardzo tolerancyjna. Gdybym jeździł w Niemczech lub Holandii, tak jak tutaj w Tajlandii, już miałbym problemy. Nie żebym ścinał tu zakręty i jechał po złej stronie jezdni w prawo w ulicę, ale trzeba się dostosować do sposobu jazdy tutaj, inaczej nie ma się szczęścia. Kontynuowanie jazdy po swoich liniach z ludźmi, którzy jeżdżą po tych liniach bardzo szeroko, to proszenie się o wypadki (lub kręcenie głową Tajom, którzy następnie mówią, że Farang to „baa”.
    Mam jednak nadzieję, że kiedyś się to poprawi. Nie kolejnymi mandatami, ale uświadamiając ludzi o środowisku i ucząc ich przewidywania… że przy przyspieszaniu trzeba lekko przyspieszyć, że nie należy jechać metra za pojazdem, że nie można zmieniać pasa ruchu bez zegarka, że ​​można nie wystarczy wjechać na drogę bez rozglądania się. To są wszystkie rzeczy, których moim zdaniem można się nauczyć tylko na prawdziwych lekcjach jazdy. Egzamin na prawo jazdy nie powinien być dla wszystkich, ale dla osób, które mogą wykazać, że odbyły minimalną liczbę lekcji jazdy w akredytowanej szkole nauki jazdy. Myślę, że to już bardzo by pomogło.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową