Prezes banku bije na alarm. Sianie paniki?
Panika czy poważne ostrzeżenie? Virabongsa Ramangkura, prezes zarządu Banku Tajlandii, ostrzega przed bańką finansową i nieruchomościową w wyniku napływu zagranicznego kapitału do Tajlandii. Uważa, że ta bańka może pęknąć do końca roku.
Ale minister Kittiratt Na-Ranong (finanse) w to nie wierzy. Większość „gorących pieniędzy” inwestorów zagranicznych płynie na rynki kapitałowe i kapitałowe, a nie na rynek nieruchomości. Inwestorzy mogli reinwestować swoje zyski w nieruchomości, mówi, ale to wciąż wyjątek i nie prowadzi do problemów ekonomicznych. „Niemniej jednak rząd podejmuje niezbędne środki ostrożności” – powiedział Kittiratt.
Virabongsa, który wcześniej na próżno argumentował za zmniejszeniem stopa polisy w celu ograniczenia napływu zagranicznego kapitału [którego niektórzy obwiniają za aprecjację kursu bahta do dolara] wskazuje, że indeks giełdowy wzrósł z 1000 punktów w połowie ubiegłego roku do 1600 punktów obecnie, a zakupy obligacji rządowych wzrosły o ponad 15 procent. Wątpi, czy Komitet Polityki Pieniężnej NBP jest skłonny obniżyć stopy procentowe, aby ograniczyć napływ kapitału zagranicznego.
Obawy Virabongsy są zgodne z obawami Azjatyckiego Banku Rozwoju (ADB). ADB ostrzega przed rosnącym ryzykiem baniek na rynkach nieruchomości wschodzącej Azji Wschodniej z powodu napływu kapitału na rynki akcji. Region jest bardziej odporny niż kiedykolwiek, mówi Thiam Hee Ng z ADB. Rządy muszą jednak uważać, aby wzrost napływu kapitału nie prowadził do nadmiernego wzrostu własności. Muszą przygotować się na zmianę kierunku przepływu kapitału w miarę ożywienia gospodarek USA i Europy.
„Wschodząca Azja Wschodnia” odnosi się do Chin, Hongkongu, Indonezji, Korei Południowej, Malezji, Filipin, Singapuru, Wietnamu i Tajlandii. Inwestorzy lokują tam swoje pieniądze od początku lat XNUMX., ale ostatnio napływ ten gwałtownie wzrósł z powodu niskich stóp procentowych i powolnego lub ujemnego wzrostu gospodarczego w krajach rozwiniętych. Z drugiej strony wschodząca Azja Wschodnia charakteryzuje się wysokimi wskaźnikami wzrostu i rosnącymi kursami wymiany.
(Źródło: Bangkok post, 19 marca 2013)
W latach 90. nazywaliśmy te kraje Azjatyckimi Tygrysami. Każdy kraj na świecie byłby zadowolony z napływu kapitału związanego z nieruchomościami i giełdą. Nie rozumiem tej przerażającej postawy. Tajlandia potrzebuje pieniędzy i inwestycji z zagranicy, aby się rozwijać. Domy i mieszkania sprzedawane są głównie tajskim spekulantom i farangom. Gdyby zniknął ten farang, ci tajscy spekulanci też by nie inwestowali, bo widzą możliwy wzrost wartości nieruchomości.
Tajlandia otwiera ten rynek i pozwala obcokrajowcom inwestować, więc będzie więcej miejsc pracy, a kraj może dołączyć do takich krajów jak Hongkong i Singapur.
Jeśli chcesz się rozwijać w tym świecie, nie skupiaj się tylko na ryżu.
Kapitał odejdzie tylko wtedy, gdy prowadzona będzie zła polityka, taka jak nadmierne pożyczanie, a tym samym zagrażanie sile bahta.
Krótko mówiąc, trzymaj pieniądze
Pożyczanie za dużo przez Tajlandczyków…..
Czy nie to było przyczyną poprzedniego kryzysu?
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciał to powtórzyć.