„Tring…tring….tring”

Chrisa de Boera
Opublikowany w Kolumna
tagi: , ,
21 października 2013

Nong Poe (Y): Cześć…..
Pi Maew (T): Cześć…..tu Maew. Czy to ty, Nong Poe?

Y: Tak. Jak się masz od wczoraj?
T.: Dobrze. Przepraszam za wczoraj. Byłem zajęty dzwonieniem do znajomych biznesowych w Chinach i Kambodży. Ale mam dla Ciebie kilka wiadomości i rad. Masz teraz czas?

Y: Tak. Jestem w Nong Khai, daleko od kłopotów w parlamencie (wiesz, że nie lubię debatować, zwłaszcza z tym mądrym gościem Abhisitem), a także daleko od powodzi. Przez kilka dni podróżowałem po Wschodzie, rozdałem wiele toreb z artykułami humanitarnymi z Twoim wizerunkiem, ale przez cały dzień miałem mokre stopy, a w nocy zimne. Cieszę się spokojem i ciepłem tutaj, w Nong Khai. I wszyscy mili ludzie. Uwielbiają mnie. Lubię to.

T: Tak, znowu często byłeś w telewizji. I dobrze, że trzyma się pan jak najdalej od motłochu Demokratów w parlamencie. Nie potrzebujemy ich do niczego przy naszej absolutnej większości głosów i większości w funduszach, oczywiście. Mam jednak jedno ale: wczoraj byłeś w telewizji w czasie antenowym meczu tajskiej Premier League.

Nie powinnaś już tego robić. Wiecie, właśnie dałem niektórym przedstawicielom mniejszych klubów piłkarskich mnóstwo pieniędzy i obiecałem wsparcie przy budowie stadionów w zamian za ich głosy na Worawi. Sam nie sądzę, żeby to była taka waga ciężka, ale oczywiście nie mogę tolerować wpadnięcia władzy w związku piłkarskim w ręce Kuhna Newina.

Osobiście uważam, że wybory jeszcze się nie skończą, dlatego pytam, czy możecie się doczekać następcy Worawiego. Czy nie jest to coś dla Kuhna Chalerma?

Y: Nie sądzę. Musi odpocząć przez najbliższe trzy miesiące. Potem widzę go tylko przy pracach, które nie przeszkadzają mu tak bardzo. Lekarz też mu ​​już na to nie pozwala. Cóż, zrób zamieszanie... to nie powinieneś pracować w związku piłkarskim. Chcą przygotować tajską drużynę na mundial w 2022 r. Cóż, będzie to nie lada wyzwanie i będzie oznaczać, że będziemy potrzebować więcej zagranicznych trenerów i ekspertów.

T: No cóż, masz rację. Nie jestem zbyt zadowolony z tych wszystkich obcokrajowców, zwłaszcza z Zachodu. Myślą, błędnie porównują Tajlandię z krajami demokratycznymi, wszystko spisują, zamieszczają swoje opinie na wszelkiego rodzaju blogach i zawsze gwałtownie reagują na rzeczy, które są bardzo powszechne u Tajów, takie jak korupcja i rzekomy kumoterstwo. W tym kontekście mam do Ciebie kolejne pytanie: ile masz akcji w Bangkok Post? Media pisane nigdy mnie specjalnie nie interesowały, więc nie mam na nie większego wpływu.

Y dlaczego?
T: Cóż, jest tam felietonista Voranai, który zawsze pisze bardzo irytujące i częściowo błędne artykuły. Zawsze sprawia wrażenie, jakbym nie był demokratą, choć wszyscy wiedzą, że żywię głębokie współczucie dla biednych ludzi i że zostałem obalony w niedemokratyczny sposób. Jeśli mógłbyś wykorzystać swoje wpływy, aby wypromować go na nieaktywne stanowisko, byłoby to bardzo mile widziane.

Y: OK. Zobaczę, co mogę dla ciebie zrobić. O mnie też pisze irytująco. Pisze, że nie mam cech przywódczych i że tylko Ciebie słucham. Oczywiście, że to prawda, ale nie każdy musi o tym wiedzieć. Na szczęście większość Tajów nie zna dobrze angielskiego, więc nie czytają jego fragmentów.

T: Masz rację, ale to – myślę – za mało. Słyszałam, że w Indonezji zmniejszono liczbę lekcji języka angielskiego w szkole. Być może pomysł na zastąpienie języka angielskiego w szkołach podstawowych i średnich językiem chińskim. Widzę z tego mnóstwo korzyści. Nie wszędzie ci wszechwiedzący nauczyciele farang, spotyka się ich nawet na wsi, słyszę od moich czerwonych przyjaciół.

Łatwiej jest także obsługiwać chińskich turystów. Lepsze stosunki z Chinami nie wyrządzą nam żadnej szkody finansowej. Mam już zasadniczo umowę z premierem Li na dzierżawę całego Isan 1 chińskiej firmie na 100 lat.

Czy można tam uprawiać ryż (mam nadzieję, że dotrzymają umowy na zakup naszego starego ryżu; dałem to jako warunek umowy dzierżawy, ale z tymi Chińczykami trzeba uważać), budować zbiorniki wodne (Chińczycy mają dobre doświadczenia z budową tam i w razie potrzeby deportacją ludności) oraz budową hoteli i innych atrakcji turystycznych.

I nie zapominajmy: Chińczycy wiedzą lepiej niż Tajowie, czym jest korupcja. Więc kulturowo pasują do nas znacznie lepiej niż Amerykanie czy Rosjanie.

Y: Skoro tak mówisz... Nadal mam do Ciebie pytanie: jak dokładnie mam przekonać armię, aby pozytywnie oceniała nasze plany na przyszłość dla naszych kompanii, a tym samym dla całego narodu? Jestem teraz Ministrem Obrony Narodowej (na Twoją prośbę), obiecałem im, że mogą kupić nowe zabawki, ale wciąż mam wrażenie, że za moimi plecami wymyślają inne rzeczy.

T: No cóż, to nie jest takie proste. Do tego trzeba być mądrym. Za moich czasów zawsze miałem z nimi problemy. Uważają się za ostateczną instytucję kontroli i równowagi. Podejmą działania przeciwko Tobie tylko wtedy, gdy opinia publiczna zwróci się przeciwko rządowi. Tak więc, dopóki możemy sprawić, że ludzie będą głupi, nieświadomi i nadal szczęśliwi, nie sądzę, że mamy się czym martwić.

Trzeba w tym celu zrobić kilka rzeczy: zastąpić angielski chińskim (jak powiedziałem), być może ogłosić, że w 2014 r. podniesiecie płacę minimalną o 100 bahtów dziennie (firmy mogą z łatwością zapłacić wszystkimi pieniędzmi z korupcji z ryżu i szybka kolej), kilka dodatkowych dni wolnych w 2014 roku, darmowe piwo u Songkrana w zamian za zakaz prowadzenia pojazdów w tych dniach, nowy trener tajskiej drużyny piłkarskiej (myślę o Holendrze Guusie Hiddinku), więcej hal do badmintona, siatkówki i boksu tajskiego muang, kilka starych łodzi podwodnych dla wojska, eskadra dronów do rozwiązywania problemów na południu (w jak najmniejszym stopniu ingerujcie w to, bo Shinawatry nie są tam popularne) i potężny podwyżki wynagrodzeń dla zaprzyjaźnionych z nami generałów armii. I oczywiście nadal dbamy o to, aby nasi przyjaciele dotarli na sam szczyt armii.

Y: Cóż, to znowu dużo pracy. Na szczęście myślisz za mnie. Nie wiem, jak poradziłbym sobie bez ciebie z tą pracą. Teraz zadzwonię do Phrayuta i pójdę spać... Pozdrawiam i oczywiście jutro znowu z tobą porozmawiam.

Chris de Boer napisał wcześniej „Rozmowę w Skyboxie podczas wyścigów Formuły 1 w Singapurze (wrzesień 2013)”, opublikowaną 9 października.

5 odpowiedzi na „'Tring…tring….tring””

  1. kor verhoef mówi

    Nie zawsze zgadzam się z autorem, ale lubię takie satyryczne wypowiedzi – a może i trudną rzeczywistość –.

  2. DIGQUEEN mówi

    Całkowicie zgadzam się z Corem Verhoefem.
    Raz powiedziałam „och” na zmianę.
    Możesz mi to też podać w bardzo głębokim talerzu.
    „Kontynuować w ten sposób?”
    LOUIZA

  3. Kora Verkerka mówi

    Moim zdaniem zarówno spotkanie w Singapurze, jak i ta rozmowa telefoniczna nie są bardzo dalekie od prawdy i mogły po prostu mieć miejsce.
    Oczywiście pani YS woli być jak najdalej od okazji do dyskusji. Stąd wizyty w krajach, w których jej brat ma wiele zainteresowań.
    Ciekawe ile czasu upłynie do kolejnego (niestety) zabiegu.

    Kora Verkerka

  4. zdejmij mówi

    Tak jak Abhisit robi to dla Tajów. Jest też po prostu napalony na media. I wszyscy napychają kieszenie. Popieram Thaksina, przynajmniej zorganizował coś dla normalnych ludzi. Pomoc medyczna na 30 kąpielisk oraz telefonia komórkowa dostępna dla każdego. Wtedy sam będzie mógł coś z tego wyciągnąć.

  5. Egona Wooda mówi

    Świetnie! Nie tylko dowcipny, ale też trafiający w sedno. Rzeczywiście, proszę kontynuować te „rozmowy”. Degooi powinien przestudiować najnowszą historię polityczną, zanim zacznie wypowiadać się na ten temat bezsensownie.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową