Pierwsza holenderska społeczność w Tajlandii

Przez Gringo
Opublikowany w Historia
tagi: , , ,
27 czerwca 2021

Laurensa Hoddenbagha / Shutterstock.com

Holandia ma historyczne powiązania z Tajlandią, które kiedyś zapoczątkowały stosunki handlowe między Vereenigde Oost-Indische Compagnie (VOC) a Syjamem.

Ta holenderska firma handlowa miała punkt handlowy w Ayutthaya, który został założony na początku XVII wieku i pozostał tam aż do inwazji Birmy w 1600 roku. Punkt handlowy był ważny dla VOC jako część jego innych działań azjatyckich i coraz więcej Holendrów zostały sprowadzone, aby zapewnić płynny handel.

Holenderscy kupcy w Ayutthaya

Warto wiedzieć, jak wyglądało codzienne życie Holendrów i jak zachowywali się wobec Syjamczyków w ogóle, a zwłaszcza wobec dworu Ayutthayi. A tajski pani dr. Bhawan Ruangsilp, obecnie profesor na Uniwersytecie Chalulongkorn, wiele lat temu poświęcił temu badaniu i napisał o tym książkę zatytułowaną „Holenderscy handlowcy w Ayutthaya”. Bhawan przez wiele lat studiowała historię w Tybindze w Niemczech, a ponieważ nadal przebywała w okolicy, studiowała później język niderlandzki na Uniwersytecie w Leiden. Za studia nad tą historią w Ayutthaya otrzymała tytuł doktora honoris causa.

Studiuj w Lejdzie

Studia w Leiden z pewnością nie były łatwe. Najpierw naucz się języka, a następnie opanuj staroniderlandzki, w którym spisano kroniki LZO. Kroniki te dotyczą tak zwanego „rejestru dziennego”, w którym kierownictwo VOC w Ayutthaya śledziło wszystkie działania dotyczące stosunków handlowych i dyplomatycznych z dworem syjamskim. Dokumenty te zostały wysłane do kierownictwa wyższego szczebla VOC w Batawii (obecnie Dżakarta) i dlatego są dobrze zachowane.

Jest to dobre źródło wiedzy o syjamskiej historii tego okresu, gdyż wiele dokumentów, kronik itp. zaginęło podczas upadku Ayutthayi. Ponadto jest miłym probierzem dla dobrze zachowanych dokumentów z tamtego okresu, w których historia była często zapisywana według uznania panującego monarchy. I jak opowiedział Józef w swojej historii, w tym okresie nie brakowało królów.

społeczność holenderska

Holenderscy kupcy i inni holenderscy pracownicy LZO mieszkali w oddzielnej dzielnicy na południe od Ayutthayi. W pewnym momencie populacja tej dzielnicy wzrosła nawet do ponad 1400 Holendrów, a VOC zażądał również zwolnienia ich z lokalnego prawa, o ile w ogóle istniało. Stosunek tej społeczności do zwykłych Syjamczyków był wręcz kiepski. Początkowo Holendrzy byli ciekawi i zafascynowani, ale stopniowo ludzie zaczęli kpić z Syjamczyków, jakby byli niewolnikami. Kontakty towarzyskie prawie nie istniały, a Holendrów, którzy zadali sobie trud nauki języka, było niewielu.

Rodziny „Luk Krueng”.

Były kontakty z Syjamczykami, ale wątpię, czy można to nazwać towarzyskim. Słowo cudzołóstwo nie zostało jeszcze wynalezione, a prostytucja była również nieznanym słowem. Urzędnicy wysokiego dworu, w tym król, mieli dziesiątki dzieci z kobietami, które nie były ich żonami, a Holendrzy musieli pomyśleć, że co oni mogą, my też możemy. Tak więc urodziło się całkiem sporo „mestii” (dzieci mieszanej krwi), aw wielu przypadkach Holendrzy poślubili miejscową damę, a następnie opiekowali się całą rodziną (tak jak dzisiaj Farang). Metysi byli na ogół zamożni; ich dwujęzyczność umożliwiła im pełnienie funkcji tłumaczy ustnych i/lub pośredników.

Cristi Popescu / Shutterstock.com

na dworze

Stosunki dyplomatyczne z dworem syjamskim były ważne dla dobrego handlu. Większość kolejnych królów nie lubiła tych zachodnich cudzoziemców. Holendrzy też nie byli zbyt popularni, uważani byli za skąpców, a nawet skąpców, co utrudniało prowadzenie interesów. Najpierw wyjechali Portugalczycy, potem Francuzi i Anglicy, tak że Holendrzy zostali. Można by pomyśleć, że będą w dobrej pozycji negocjacyjnej i będą mogli robić interesy po lepszych cenach, ale tak się nie stało.

Holendrzy byli uparci i absolutnie nieelastyczni i często opierali się (wówczas) panującym praktykom korupcyjnym. Prowadzono handel i osiągano zyski, ale interesy preferowano głównie z Chińczykami i Maurami (muzułmanami). Król Narai był wyjątkiem. Bardzo interesował się Zachodem, a kupcy LZO obdarowywali go wieloma prezentami, takimi jak włoskie kafelki i materiały budowlane, holenderskie książki i zegary, strusie z Przylądka Dobrej Nadziei itp.

Upadek Ayutthayi

Okres LZO w Syjamie charakteryzuje się licznymi sukcesjami tronu, którym często towarzyszyły czystki i duży rozlew krwi. Powstało wiele teorii na temat ostatecznego upadku Ayutthaya, VOC obwinia skandale korupcyjne, wewnętrzną nienawiść i zazdrość, intrygi na dworze, w wyniku których zaniedbano politykę poza bramami. Kiedy potrzeby były największe, Syjam mógł zebrać tylko 15.000 XNUMX żołnierzy, co ułatwiło Birmańczykom zdobycie miasta Ayutthaya.

W końcu

Badanie dr. Bahwan idzie znacznie dalej, niż jestem w stanie opisać. Obszerne analizy wcześniejszych badań przeprowadzonych przez tajlandzkich uczonych, przesiewanie starych kronik VOC i interpretacja istniejących tajskich dokumentów były częścią bardzo obszernych badań, które przedstawiła w książce. Ta historia to tylko impresja z codziennego życia pierwszej holenderskiej społeczności w „krainie uśmiechu”.

10 odpowiedzi na „Pierwsza holenderska społeczność w Tajlandii”

  1. Dirk de Norman mówi

    Drogi Gringo,

    Miło widzieć znowu trochę uwagi do historii.

    Szkoda, że ​​wraca razem z pewnymi uprzedzeniami.
    Interpretacja tekstów historycznych jest dość ryzykowna. Generalnie ocenianie przeszłych wydarzeń i postaw na podstawie dzisiejszej wiedzy jest błędne i nie świadczy o dystansie intelektualnym.

    Kilka uwag;

    Znajomość języka i moralności jest niezbędna w handlu, wysocy urzędnicy, tacy jak Schouten i van der Velde, mówili i pisali (!) po syjamsku oraz szczegółowo studiowali społeczeństwo syjamskie.

    Na przykład ostrożne zachowanie dowództwa podczas tzw. „incydentu piknikowego” w 1636 roku mogło mieć miejsce tylko przy dużej znajomości obyczajów i obyczajów.

    Istniały rzeczywiście dobre kontakty i współpraca, VOC był nawet przygotowany do militarnej pomocy króla przeciwko władcom Pattani. (Co poszło nie tak z powodu wszelkiego rodzaju nieostrożności żołnierzy syjamskich.)

    Handel LZO często budził zazdrość innych mocarstw i niezwykłe jest to, że ten stronniczy obraz jest uznawany za prawidłowy nawet przez Holendrów.

    Nie umniejszając żmudnej pracy dr. Bhawan Ruangsilp, uważam, że zarysowany powyżej obraz wymaga korekty.

  2. Gringo mówi

    @Dick, dzięki za odpowiedź. Tak, historia Tajlandii, podobnie jak historia Holandii, zawsze jest ciekawa. Lubię o tym czytać i na tym blogu będą pojawiać się kolejne opowieści o Syjamie w czasie przeszłym.

    Nie jestem historykiem ani kimś takim, tylko emerytowanym biznesmenem. Z pewnością nie będę się z tobą spierać o sztukę interpretacji starożytnych dokumentów dr. Bhawan. Napisałem historię o społeczności holenderskiej i celowo pominąłem wszelkie kwestie polityczne. Chodziło mi o obraz samej społeczności w stosunku do Syjamczyków. Dr Bhawan obszernie omówiła tę politykę i zmiany tronu w swojej książce, ale stało się to dla mnie zbyt skomplikowane.

    Jeszcze kilka uwag do Twojego komentarza:
    • W moim tekście gdzieś pominięto słowo „wiele”, ale w odniesieniu do języka należało powiedzieć: „niewielu Holendrów zadało sobie trud nauczenia się tego języka”. Jest rzeczą oczywistą, przynajmniej dla mnie, że wystarczająca liczba Holendrów, w tym kierownictwo, znała język podczas handlu z Syjamczykami.
    • Zauważasz, że wiedza o moralności jest ważna w handlu. To prawda, pierwsze zdanie pod nagłówkiem W sądzie również na to wskazuje. Może niezbyt wyraźnie, ale miałem na myśli to, że handlarze LZO robili wszystko, co w ich mocy, aby poznać moralność i zwyczaje dworskie, aby handel stał się łatwiejszy. Fakt, że należy poznać zwyczaje i zwyczaje swojego partnera handlowego, obowiązuje do dziś. Jako biznesmen mogę Ci wiele powiedzieć na ten temat.

    Pamiętaj też, że dr. Bhawan przestudiował dokumenty VOC, które zostały wysłane do kierownictwa w Dżakarcie. Regularnie powołuje się na dokumenty i może być, a nawet prawdopodobne, że interpretacja niektórych wydarzeń została sformułowana inaczej niż w oficjalnym sprawozdaniu. Innymi słowy i to nadal obowiązuje: jak często nie zdarza się, że starasz się zrozumieć klienta, uczynić go jak najbardziej przyjemnym, aby uzyskać to, co chcesz, a kiedy się z nim żegnasz, odwracasz się i myśli: „co to była za k… torba!

    Dick, zakończyłem tę historię stwierdzeniem, że to tylko moje wrażenie na temat dużej społeczności Holendrów w Ayutthaya. Masz prawo zadzwonić do dr. Bhawan bez jakichkolwiek uprzedzeń, ale w takim razie radzę najpierw przeczytać książkę jej autorstwa, dzięki której uzyskała doktorat w Leiden. Nadal jest na sprzedaż!.

    • Dirk de Norman mówi

      Drogi Gringo,

      Dzięki za odpowiedź i wskazówkę.
      Zainteresowanie historią pomaga nam lepiej zrozumieć problemy współczesne.

      Nie było to moim zamiarem dr. Bhawan, wiem aż za dobrze, jak skomplikowana jest ta praca. I w pełni szanuję jej żmudne badanie trudno dostępnych źródeł historycznych małego narodu europejskiego.

      Trudno nam już sobie wyobrazić, jak żyli i myśleli nasi dziadkowie, nie mówiąc już o naszej rodzinie z XVII wieku. Przeciętna osoba na pokładzie (przed masztem) miała już bardzo duże szanse na to, że nie wróci żywa z Azji. Ze względu na brak personelu pływało z nimi wielu Skandynawów, Niemców i innych Europejczyków. Wiadomo, że na wschodzie Anglicy i Holendrzy (tylko personel przed masztem) łatwo zmieniali statki, kiedy było to dogodne. Wyobraź sobie problemy językowe oprócz tych w kraju przyjmującym.
      Choroba i śmierć były codziennymi towarzyszami, zwłaszcza dla niższych rangą, którzy trafiali do bezimiennych grobów. Pomyśl na przykład o nagrobkach (tylko dla wyższych stopni) w holenderskim kościele w Malakce i spójrz na daty ich skrócenia
      zyje.

      Wyobrażanie sobie Syjamu jako raju w XVII wieku jest zdecydowanie dalekie od prawdy.

      Dlatego niepokoi mnie czasem (poza tym tematem), jak łatwo niektórzy, dobrze odżywieni i wyposażeni we wszelkie wygody, gotowi są ze swoim osądem i brakiem wiedzy o przeszłości. Lub co gorsza, pedantyczny palec pedantyczny z fotela w stronę przodków. Jest tani i trochę tchórzliwy.

      Nie będąc szowinistami, musimy stwierdzić, że polityczna i kulturowa forma dzisiejszej Azji jest w dużej mierze nie do pomyślenia bez wpływów holenderskich.
      Tym bardziej powód, aby być czujnym i ostrożnym z wnioskami.

      Miłej niedzieli.

      • Gringo mówi

        @Dirku, całkowicie się z Tobą zgadzam.
        Chciałbym tylko dodać, że mam duży szacunek dla LZO, które rzeczywiście było bardzo ważne dla rozwoju w niektórych krajach.

        Tobie również miłej niedzieli!

      • Niek mówi

        „Nie będąc szowinistami, musimy stwierdzić, że polityczna i kulturowa forma dzisiejszej Azji jest w dużej mierze nie do pomyślenia bez wpływów holenderskich”, twierdzisz, ale czy możesz podać jakieś konkretne wskazówki?
        Odpowiadając także Gringo, uważam, że należy również przypomnieć, ile niewolnictwa, biedy, głodu, wojen, ucisku, a nawet ludobójstwa wyrządziły miejscowej ludności w byłych Holenderskich Indiach Wschodnich LZO i jego armia.

  3. Hansa van der Horsta mówi

    Kolejny dodatek: pierwszym szefem VOC w Ayuttaya był mój współmieszkaniec, Jeremias van Vliet. Zawarł takie płatne małżeństwo z tajskim kupcem, co było intratne dla obojga. Mieli też dwoje dzieci. Kiedy Van Vliet opuścił Syjam, chciał zostawić żonę, ale zabrać ze sobą dzieci. To powstrzymało króla. Van Vliet musiał wyjechać sam i przez całe życie cierpiał z powodu utraty dzieci.

    O tak, to rodzinne miasto. To jest Schiedam.

  4. Davis mówi

    Co za interesujący post, a także uzasadnione odpowiedzi na niego!

    W sprawie awansu dr. Bhawan (Ruangsilp). Doktorat honoris causa sam w sobie jest zawsze uzasadniony.
    Nie jestem obcy światu akademickiemu. Osobista wizja nie przeważa nad obiektywizmem, którym dzieło powinno przede wszystkim emanować. Na dowód fakt, że uczy się dziwnego, „starego” języka, aby doświadczyć odpowiednich kontekstów. Należy zauważyć – tak to rozumiane – że badane teksty niderlandzkie przedstawiały spostrzeżenia samych handlarzy LZO. Zatem jej praca jest obiektywnym raportem na temat subiektywnej kwestii?

    Więc, dzięki za całe to odżywianie, teraz przejdź do Google, gdzie zamówić jej pracę magisterską. I inne tytuły wymienione przez Dicka. Dziękuję również @ Thailandblog za ten wyzwalacz, nie nudz się przez pierwsze kilka tygodni, lol. Nawiasem mówiąc, coś innego niż szukanie z blogerami, gdzie w Tajlandii można dostać Heavy van Nelle, VOC z pewnością załatwiło to lepiej w tamtym czasie :~)

  5. PowiedzJan mówi

    Miło mi się to czytało, ciekawe co się wtedy działo,
    Czy książkę można zamówić również w języku niderlandzkim?

  6. Jakub mówi

    Fajna informacja. Oto kolejny link do historii Ayutthayi z kawałkiem LZO
    http://www.chiangmai-chiangrai.com/glory-of-ayutthaya.html

    Mieszkam w Ayutthaya i raz odwiedziłem targ wodny.
    W korytarzu znajdowało się małe pomieszczenie z kilkoma obrazami statków z holenderską banderą i kilkoma oprawionymi starymi monetami LZO. Miło widzieć i zaskakiwać..

  7. Nigdy mówi

    Ciekawe, że Birmańczycy podbili Ayutthayę. Zawsze mówi się, że Tajlandia (podobnie jak Syjam?) nigdy nie znała obcych rządów. Jak długo trwała okupacja birmańska i czy wykraczała poza Ayutthayę? Gdzie mogę znaleźć te informacje? Podejrzewam, że nie w książce doktora Bahwana.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową