„Powinno się skończyć z mylącą nazwą „frytki”, bo frytki nie są francuskie, tylko belgijskie”.

Taki jest sens belgijskiej krucjaty przeciwko nazewnictwu frytek, która jest obecnie prowadzona w Azji Południowo-Wschodniej przez Flamandzkie Centrum Marketingu Rolnictwa i Rybołówstwa (VLAM). Nie chodzi oczywiście tylko o nazwę, ale także o promowanie sprzedaży frytek made in Belgium.

Kampania

Celem kampanii jest wprowadzenie frytek belgijskich do menu w Wietnamie, Indonezji, na Filipinach iw Tajlandii. Chodzi o konkurencję w tym regionie, gdzie „krótsze i grubsze” belgijskie frytki muszą walczyć z „frytkami”, długimi i cienkimi z Kanady, Australii, Stanów Zjednoczonych i Holandii. Belgapom, stowarzyszenie zawodowe belgijskiego handlu ziemniakami, od kilku lat prowadzi kampanię na rzecz promowania Belgii jako kraju numer jeden pod względem frytek. W tym celu podróżuje po całym świecie z kampanią „James Bint-Kup belgijskie frytki”. „Frytki są nasze”, mówi Romain Cools z Belgapom.

Finansowanie

Ta konkretna kampania jest finansowana kwotą 3 mln euro przez belgijski rząd, który dodaje jako okoliczność łagodzącą, że 80% tej kwoty pochodzi z funduszy europejskich. Częścią kampanii jest to, że 5 belgijskich ambasad w wyżej wymienionych krajach będzie miało swój własny sklep z frytkami, który będzie mógł wykorzystać do promowania belgijskich frytek na imprezach.

Reklama

Wysiłki Belgów, aby ich frytki jako „frytki belgijskie” znalazły się w menu w tych krajach, odbiły się szerokim echem w belgijskich mediach i telewizji. Bezpośrednim powodem była wizyta Geerta Bourgeois, flamandzkiego premiera, który kieruje misją gospodarczą w Wietnamie, gdzie oczywiście propagowano belgijskie frytki. Na początku tego tygodnia w gazecie „De Morgen” ukazał się obszerny artykuł na ten temat, który wywołał ponad 40 komentarzy czytelników

Najwięcej reakcji dotyczyło dyskusji o pochodzeniu frytek, ale moim zdaniem to już zmęczony temat. Znalazłem kilka interesujących komentarzy na temat wartości promowania frytek belgijskich, wymienię dwa:

„Byłoby lepiej, gdybyśmy zaistnieli za granicą z innych rzeczy. Kiedyś eksportowaliśmy lustra, autobusy, pociągi, centrale telefoniczne, wysokiej jakości sprzęt elektroniczny, transformatory HS itp. A teraz wymyślają „DE FRIES” Powstaje podstawa belgijskich żartów w Azji Południowo-Wschodniej…”

i inni:

„Trudne negocjacje, think tanki, 'frytki belgijskie'!!! Widziałem to wczoraj w telewizji, więc ludzie dostają za to kasę. To jest dozwolone, ale jeśli pieniądze nie mają wartości, to co oni robią?!”

ambasad belgijskich

Najwyraźniej oczekuje się, że belgijskie ambasady będą również szukać rozgłosu w swoich krajach dzięki oferowanemu sklepowi z chipami. Nie wiem, jak zamierzają to zrobić, ale nie widzę samego ambasadora stojącego za frytownicą w czapce szefa kuchni. Zobaczymy i będziemy informować.

Sklep z frytkami w Pattaya

Pierwsza ofensywa w Tajlandii już się rozpoczęła. Belgijska ambasada w Bangkoku udostępniła wiadomość na swojej stronie na Facebooku z ogłoszeniem, że na początku lipca w Pattaya zostanie otwarty prawdziwy sklep z chipami. Będzie odpowiednio nazwany De Fritkot. Ten sklep z frytkami będzie zlokalizowany w centrum w Soi Elkee, ale na razie frytki belgijskie są w sprzedaży tylko w barze/gasthouse w Pratamnak. Zobacz ich stronę na Facebooku. Czasami będziemy również informować o tym sklepie z chipami w Pattaya.

W końcu

Chciałem Wam coś powiedzieć o rynku frytek w Tajlandii, ale przypomniałem sobie, że już to robiłem. Pogrzebałem w archiwum Thailandbloga i znalazłem moją historię z 2011 roku: www.thailandblog.nl/eten-drinken/patat-en-chips-thailand

29 odpowiedzi na „Kampania frytek belgijskich w Azji Południowo-Wschodniej”

  1. Bert mówi

    Nie odmawiam od czasu do czasu fajnych frytek, chociaż nie cierpię ryżu i jem go prawie codziennie.
    Szkoda tylko, że czasami rozczarowuje, zwłaszcza przy dużych sieciach, gdzie można by się spodziewać, że będą smażyć frytki, jak kiedyś nauczyli się w „Akademii”.

    • Diana Es mówi

      DE fritkot.: czy to brat lub siostra z Walonii poprowadzi ją, sądząc po imieniu?
      Belgijskie barwy już są, trzeci raz szczęśliwy po Lou i Patricku. Pomyślałem, że pójdę tam na frytki w przyszłym tygodniu, bo słyszałem, że będzie otwarte 01/06. Według bloga będzie to miesiąc później. Powodzenia.
      D.Es

  2. HansNL mówi

    Kiedy patrzę na opakowania mrożonych frytek, grube i cienkie, większość frytek pochodzi z Holandii.
    Czy Flamandowie mają jeszcze dużo do zrobienia?
    Ale tak, bardziej lubię nieco grubsze frytki.
    Dlatego robię to sam.

    • Ronny Lat Phrao mówi

      Dlatego te mrożone frytki są kiepską kopią oryginału.
      Powiedzmy raczej, że Holendrzy mają jeszcze sporo pracy, zanim będą mogli nosić nazwę frytek belgijskich. 😉

      • rori mówi

        Nie sądziłem, że tak się składa, że ​​80% tak zwanych frytek belgijskich pochodzi z Holandii. Co gorsza, 95% frytek pochodzi z Holandii.
        Przepraszam. Ale wszystkie większe firmy produkujące frytki mają siedzibę w Holandii.

        Aviko, Ras, Agristo, Farm Frites (największy eksporter do Azji), Lamb Weston, McCain, Oerlemans i Peka.
        To stawia frytki również dla innych znanych nazwisk. Dołącza Farm Frites. McD. a RAS robi KFC.
        Farm Frites jest bardzo silną firmą w Chinach.

        • Ronny Lat Phrao mówi

          Właśnie to chcą zmienić, umieszczając na nich znak jakości.

          Wszyscy, których wymienisz, mogą nadal sprzedawać coś, co wygląda jak frytki.
          Jednak ludzie nie chcą już, aby robiono to pod nazwą frytki belgijskie, jeśli nie spełnia to określonych wymagań.

          A skąd pochodzą frytki, bintje, nie jest tak ważne.
          Znacznie ważniejsze jest to, co zrobisz z tymi żetonami.
          W Mechelen nie trzeba ścinać drzewa, aby później zrobić mechelenski mebel.

          Spójrz, taka jest teraz różnica między Belgami a Holendrami.
          Daj frytki Belgowi i Holendrowi.
          Belg zrobi z tego belgijskie frytki. Z Holendrem zawsze będą frytki.
          😉

          • Gringo mówi

            @Ronny, to żałosne, jak bronisz tak zwanych belgijskich frytek, ale mam dla ciebie złe wieści.

            Wspomniano już wyżej, że wiele frytek jest produkowanych w Holandii, ale chciałbym również wspomnieć o kilku belgijskich firmach, które eksportują frytki. Ziemniaki, z których Belgowie robią frytki, pochodzą z północnej Francji lub Holandii. Belgia ma obszar uprawy ziemniaków, który jest zasilany przez holenderskie sadzeniaki.

            Jeszcze gorzej jest z liniami do produkcji frytek. W Belgii, Holandii, Francji, Niemczech i wielu krajach poza Europą prawie wszyscy pochodzą z Holandii. Sporo z nich zostało dostarczonych przez firmę, w której pracowałem w latach XNUMX. jako dyrektor handlowy.

            Holandia i Belgia walczą o tytuł największego eksportera frytek w Europie. Francja i Niemcy idą w ich ślady. Przez lata Holandia była numerem 1, Belgia przejęła tę pałeczkę na kilka lat, ale ostatnio pozycja jest taka, że ​​Holandia ma udział w rynku na poziomie 30%, Belgia 23%. Więc niewiele dla siebie robią.

            Innymi słowy: niezależnie od tego, czy frytki są produkowane w jakimkolwiek kraju, procedura jest taka sama. Różnice jakościowe dotyczą co najwyżej metody sortowania: na przykład długości i czy usuwa się frytki z czarnymi kropkami (karmelizowany cukier), czy nie.

            Anegdota z tamtych czasów: belgijska firma kupiła od nas linię do produkcji frytek ze wszystkimi możliwymi zwrotami akcji. Mogła robić frytki dowolnej długości i grubości, krojone prosto lub karbowane, usuwać krótkie kawałki ziemniaków i czarne kropki, jednym słowem uniwersalna linia produkcyjna. Klientem firmy była również armia belgijska i jeśli była produkowana do tego celu, wszystkie opcje sortowania były wyłączone. Dla Jana Soldaata nie liczyła się jakość, ale ilość.

            Mógłbym opowiadać o tym dużo więcej, ale zakończę tym, co następuje: jeśli mówimy o frytkach mrożonych, to nie ma czegoś takiego jak typowe frytki belgijskie. To, że belgijskie frytki, jak pan mówi, muszą spełniać pewne wymagania, aby mogły być nazywane frytkami belgijskimi, to czysty nonsens.

            Niestety!

            • Ronny Lat Phrao mówi

              „Fakt, że belgijskie frytki, jak mówisz, muszą spełniać pewne wymagania, aby mogły być nazywane frytkami belgijskimi, to czysty nonsens”.

              I to jest dokładnie to, co ludzie chcą zmienić teraz w porównaniu z przeszłością.

              • David H. mówi

                Ronny i tak im na to pozwala, nie rozumieją sedna sprawy, nie chodzi o to, czy Holandia jest największym dostawcą petatu, ale o to, co z niego robią... oryginalne spaghetti również pochodziło z Chin przez Marco Polo i nikt w Holandia pozbawiłaby Włochów mistrzostwa...
                ale oho, jeśli chodzi o tych cholernych południowych sąsiadów, którzy ukradli NLD najsuchszy skrawek ziemi……(mrugnięcie)..chodzi o to, ile lub jak mało frytek, ale o najwyższej jakości, a nie te z supermarketu….. porównaj to ze smaczną kawą i szampanem, jedno nie jest drugie…

                • Ronny Lat Phrao mówi

                  Rzeczywiście Dawid.
                  Właśnie tam chcę iść. Nie ilość, ale znak jakości.

                  Po co Belgia miałaby prowadzić kampanię na rzecz czegoś, co według kogoś należy w 80 procentach do Holandii.
                  W takim razie Holandia powinna być wdzięczna belgijskiemu rządowi za tak dużo reklamowania ich gospodarki.
                  Ale pozwólmy Ambasadzie Holandii promować bitterballen... nie 😉

          • rori mówi

            Ech, jako prawdziwy groninger ograniczam moje frytki lub frytki do frytek RAS od AVIKO z Uithuizen.
            http://www.raspatat.nl/

            To z prawdziwym jawajskim sosem orzechowym i bez sosu satay.
            http://suricepten.nl/recepten/pindasambal
            Na szczęście w naszym ogródku w Utaradit mamy orzeszki ziemne i tamarynę.
            Tylko RAS jest dużym problemem.

            Co więcej, jem to od połowy 1967 roku 1968 czy jakoś tak i lubię jeździć po to ulicą. W połowie lat 70. ze znajomym z Eindhoven do Bergen op Zoom na frytki RAS.

  3. Nik mówi

    Taka kampania to całkiem dobry pomysł. Ale sam frytek to za mało. To idealne jedzenie uliczne. I trawa stepowa hmhm.. Jedź czasami do Belgii specjalnie po to. A dobre frytki zapiekane w białym osse.. Jest rarytasem. Mówię: Belgowie bądźcie dumni ze swoich frytek!

  4. Hans G mówi

    W szkole mówiono mi, że francuscy królowie uwielbiają świeżo importowane ziemniaki z Ameryki Południowej.
    Kucharze na dworze musieli wymyślić wiele wariacji, w tym smażone na oleju.

  5. żartuj wstrząsnąć mówi

    który to może być Soi; Metro Soi LK lub Soi Lenkee

  6. Roy mówi

    W domu sama piekę frytki, biorę tajskiego batata bez wstępnego gotowania i pieczenia, smażę w aluminiowym woku z odrobiną oleju słonecznikowego, aż się zarumienią, zaletą jest to, że te ziemniaki nie przetłuszczają się, trochę tajskiego aromatu i gotowe, smacznego posiłku.

  7. Jaspera van Der Burgha mówi

    Wielkim problemem dla mnie jest to, że nie ma ani akceptowalnej białej wołu na sprzedaż, ani akceptowalnych ziemniaków na frytki do samodzielnego zrobienia.
    Sugeruję tutaj, że nie mieszkam w Pattaya, Hua Hin czy Bangkoku, tylko na wsi.
    Ziemniaków jest pełno, ale moje próby pieczenia zawsze kończą się zbyt brązowymi, niesmacznymi frytkami.

    Teraz rozumiem, że to dlatego, że tajskie ziemniaki mają za dużo cukru.
    Jedynym rozwiązaniem jest najpierw gotować przez 10 minut, a następnie smażyć na oleju słonecznikowym. Ale to nie ma porównania z prawdziwymi belgijskimi frytkami….

    • TH.NL mówi

      Frytki pieczone w Ossewit są rzeczywiście bardzo smaczne, ale pocieszcie się, że nie ma ich już w sprzedaży w prawie żadnym sklepie w Holandii, bo są szkodliwe dla zdrowia, bo to tłuszcz zwierzęcy.

      • Jana Hendricksa mówi

        To już nieaktualne, że tłuszcz zwierzęcy jest szkodliwy dla zdrowia. Więc nie krępuj się jeść frytek pieczonych w białej wołu.

  8. Maurice mówi

    Teraz jeszcze kilka miejsc, w których można zjeść hot-dogi i już kawałek dalej w drodze….
    Znacie je: podłużną bułkę, kapustę kiszoną, trochę dojrzałej kiełbasy i dobrą kupę musztardy (tej dobrej).
    Te „przesuwane kanapki” na pewno nie wyszły?
    Zbyt wymyślne.
    W Phnom Penh był jeden rodzaj sławnego sklepu z frytkami: Monsieur Patate. Właściciel (typowo korpulentny Walończyk) niedawno wrócił do swoich, ale biznes istnieje do dziś. Chodziłem tam częściej, żeby zjeść frytki z sosem samurajskim.

  9. Jacek S mówi

    Chociaż lubię też jeść chipsy do posiłku, uważam, że wspierana przez rząd kampania sprzedaży śmieciowego jedzenia jest naprawdę przesadzona.
    Amerykanie przywiozą do Tajlandii burgery, Włosi pizze, Niemcy Fleischkäse, a Belgowie frytki. Nie mogę uwierzyć, że ten rodzaj jedzenia jest lepszy niż kampania zdrowego odżywiania.
    Widziałem już duży wzrost liczby Tajów, którzy są naprawdę grubi w ciągu ostatnich prawie 40 lat, odkąd przyjeżdżam do Tajlandii, częściowo z powodu braku ruchu (dzięki komputerom i telefonom „komórkowym”) oraz śmieci zbierają w sklepach, takich jak 7/11 i sklep rodzinny.

    A teraz kampania wspierana przez rząd? Co to za rząd, który popiera jedzenie frytek?

    Pamiętam, że w Holandii Limburgczycy, a zwłaszcza z okolic Kerkrade, są chyba najgorzej odżywionymi ludźmi w Holandii, z powodu nadmiernego spożycia chipsów i krewnych. Ludzie obżerają się krokietami, smakowitymi bułkami, przekąskami bami, frikandellenami i ogromnymi talerzami pełnymi frytek i majonezu… a potem zastanawiają się, skąd te grube bułki.

    Powiedziałbym rządowi belgijskiemu, zrób kampanię na rzecz świadomego zdrowego odżywiania się we własnym kraju i pomiń tego rodzaju nonsensy, zwłaszcza tutaj, w Tajlandii!

    • rori mówi

      Wspomniałeś o jednej z przyczyn. Frytki niekoniecznie są niezdrowe. Za dużo tak.
      To, co jest główną przyczyną wielu grubych osób, to fakt, że mogą wybrać więcej finansowo i więcej jeść (patrz koniec historii).

      Nazwać belgijską akcję złą, a następnie zaangażować Limlandczyków, to dziwna rzecz. Limlandczycy to Holendrzy (Gecht).
      Natychmiastowe uwzględnienie wszystkich przekąsek Mora jest również dziwne.

      Istnieje wiele przyczyn otyłych ludzi.
      1. Za mało ruchu
      2. Spożywanie zbyt wielu kilodżuli lub kalorii.

      3. Zmieniona dieta, która NIE pasuje do genów. 2562 lat ryżu, a teraz makaronu pszennego
      Makaron mamy też jest zły.

      Uznaną przyczyną są napoje bezalkoholowe i soki owocowe. 1 szklanka soku pomarańczowego jest gorsza niż 1 taka sama szklanka coli pod względem zawartości cukrów. TAM leży podstawowy problem.

      Sam bądź przykładem. Czerwiec 2015 nadal 128 kg. Głównie rezygnując z napojów bezalkoholowych i soków oraz stosując zróżnicowaną dietę (frytki z sosem satay i cebulą nadal jem, a także frikandellen i paluszki mięsne z tym samym, ale z umiarem (około 2 razy w miesiącu) W październiku 2015 do 88 kg i w maja 2016 do 73 kg, które nadal ważę.

      Gdzie jestem, a to ze względu na rosnącą sytuację finansową Tajów. Idę zjeść lody (2 gałki) w Royal Garden Plaza z moją żoną w Pattaya. Siedzący obok nas chłopiec w wieku około 12 – 14 lat dostaje od rodziców pół melona z lodami. Co najmniej 12 piłek. Chłopiec niezbyt szczęśliwy, ale rodzice po prostu robią zdjęcia chłopcu podczas jedzenia. Billy Turf byłby zazdrosny o rozmiar chłopca.

      • Jacek S mówi

        Masz rację, ale kiedy pewna ilość jest ZA dużo? Fakt, że angażuję Limburgczyków, wynika z tego, że sam nim jestem i zawsze byłem zdumiony, ile przełknęli moi współmieszkańcy i mieszkańcy prowincji. Przykład czego nie robić.

        Gratuluję wagi. Sama już nie wiem co mam robić... sama nie piję napojów bezalkoholowych i soków owocowych, tylko soki 100% bez dodatku cukru i nie więcej niż jedna szklanka dziennie.

        Ale wracając do tej kampanii belgijskich frytek… Tak, podoba mi się też ta reakcja, że ​​jeśli już jesz frytki, to lepiej te belgijskie (nie mówię tak, ale kampania)

        Najlepsze chipsy, jakie kiedykolwiek jadłem, były na Phuket prawie czterdzieści lat temu! Tak, poprawnie. W małej resortowej restauracji można było zamówić frytki. Miałem wtedy zaledwie 23 lata, ale podróżowałem po Azji przez pięć miesięcy. Pewnie dlatego, że nie jadłam frytek od miesięcy i że były świeże, z prawdziwych ziemniaków, chrupiące i ładnie solone. Żaden Belg ani z mojej strony Holender, nie mówiąc już o McDonaldzie i frytkach, nie może się z tym równać.

    • Ronny Lat Phrao mówi

      To nie jest kampania, aby jeść więcej frytek.
      To kampania, która mówi, że jeśli masz zamiar jeść frytki, kup te najlepsze i belgijskie.

      Porównaj to z ogólnokrajową kampanią linii lotniczych.
      Wszyscy już wiedzą, że latanie jest bardzo szkodliwe dla środowiska.
      Ale ta kampania mówi, że jeśli lecisz, skorzystaj z naszych narodowych linii lotniczych…

  10. bob mówi

    Miejmy nadzieję, że po prawdziwych belgijskich frytkach dodadzą też prawdziwy domowy majonez, a nie te słodkie amerykańskie czy inne marki.

    • Ronny Lat Phrao mówi

      To prawda Bobie.
      Dobre frytki belgijskie zasługują na solidną porcję majonezu.
      Należy również unikać zamieniania majonezu w sos do frytek.
      Popieram Twoją propozycję. 😉

  11. ad mówi

    a już na pewno nie te obrzydliwe paluszki z Mc Donaldsa!!
    co sprawia, że ​​zastanawiam się, z czego są zrobione? Ziemniak?

  12. Bert mówi

    Tylko kilka linków, które mówią ci, że frytki wcale nie są takie niezdrowe.
    Ale jak ze wszystkim, jeśli jest napisane TE, to jest niezdrowe.

    https://goo.gl/dRmsF3
    https://goo.gl/gE8vnd
    https://goo.gl/w8Pmus

  13. Jana Pontsteena mówi

    Manfarang, ziemniak jest dostępny wszędzie w Tajlandii i jest dobrej jakości. Moja dziewczyna robi z niego bardzo smaczne frytki na popularnych tutaj olejach. Smakuje lepiej niż gdziekolwiek indziej. Tylko majonez jest trudny do zdobycia, i to dobry.
    Pragnę też zaznaczyć, że jest to ziemniak z rodziny psiankowatych i jego bulwy są jadalne, a jagody są trujące. Pochodzi z Ameryki Południowej i można sobie wyobrazić, że tamtejsza ludność indyjska robiła frytki już przed przybyciem do kraju europejskiego. Istnieje wiele anegdot na temat tego, jak bulwa znalazła się w europejskich żołądkach. Ryba z frytkami to program rządu angielskiego mający na celu złagodzenie głodu i biedy w XVII wieku. W Irlandii pod koniec XIX wieku wybuchł Wielki Głód, co było skutkiem węgorza szklistego, który całkowicie zniszczył zbiory ziemniaków. Wielu dołożyło ostatnie grosze i wyemigrowało do Ameryki. Tam przybyli do Nowego Jorku w carantaire na Conny Island i jeśli pozwolono im udać się na kontynent, na dokumencie tożsamości głównego urzędnika imigracyjnego umieszczano podpis. Skrót jego imienia był OK. I tak ziemniak i jego frytki cieszą się międzynarodową renomą i jest to w porządku i kto lub co może to twierdzić.

    • Ronny Lat Phrao mówi

      Ładne wyjaśnienie.
      Tylko OK nie było nazwą, ale wskazaniem „wszystko jasne”. Oznacza to, że nie cierpieli na chorobę zakaźną, taką jak gruźlica…. Czy musiałeś się oddzielać, kiedy się pociłeś? Teraz wszyscy się pocili według starszego w rodzinie... Ze strachu...

      .


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową