Orient Thai kupuje dwanaście rosyjskich samolotów

Rosyjski samolot pasażerski, huh! Cóż, jeszcze jeden powód, by nigdy nie latać z tym klubem. W latach osiemdziesiątych dość intensywnie podróżowałem po krajach bloku wschodniego i niestety trzeba było – nie dało się inaczej – wsiąść do Iljuszyna albo Tupulowa.
Pierwszy incydent miał miejsce, kiedy leciałem wschodnioniemieckim Interflugiem z Amsterdamu do Lipska. Nie wylądowaliśmy w Lipsku, tylko w Dreźnie, ponieważ tuż przed naszym planowanym lądowaniem w Lipsku rozbił się samolot tego samego typu, lecący z Paryża.
Później kiedyś z Pragi do Warszawy małym Antonowem LOT-u, polskiej dumy, miał opóźnienie (awaria silnika) i przebukował się na samolot czeskiej firmy CSA. Kilka dni później dowiedziałem się, że samolot, którym pierwotnie miałem lecieć, rozbił się po odlocie.
Po locie Aerofłotem z Amsterdamu do Moskwy, nudny lot, nudna operacja, dowiedziałem się, że dzień wcześniej i dzień później samolot tego samego typu rozbił się na dwóch moskiewskich lotniskach.
Podsumowując, rosyjskie samoloty pasażerskie miały bardzo złą reputację i mogły zostać ulepszone przez techniczną pomysłowość, ale mnie nie widziały!