Chiang Mai, które warto odwiedzić (wideo)
Chiang Mai, Róża Północy, jest świetną bazą wypadową do pełnych przygód trekkingów lub poznania tajemniczych górskich ludów.
Chiang Mai jest nawet o 500 lat starsze od Bangkoku. Miasto położone jest w żyznej dolinie, całkowicie otoczonej rzekami i zielonymi wzgórzami. Chiang Mai to także raj dla smakoszy. Na każdym ulicznym straganie w mieście można znaleźć pikantne Khao Soi (zupa z makaronem ryżowym), pyszny Phad tajski (smażony makaron) czy pyszny Tom Kha Gai (zupa kokosowa z kurczakiem) za jedyne dwa euro. Nic więc dziwnego, że tutejsze kursy gotowania kuchni tajskiej są tak popularne wśród mieszkańców Zachodu.
Niezliczone stragany na codziennym Nocnym Bazarze w Chiang Mai zaspokajają potrzeby poszukiwaczy pamiątek: znajdziesz tanie T-shirty, dżinsy, zegarki, biżuterię i inne bibeloty, a także piękne rzeźby w drewnie, wyroby z wikliny i wiele innych często sprzedawanych wyrobów rękodzielniczych przez miejscowych plemiona górskie z regionu są tu wytwarzane i sprzedawane przez kolorowo ubrane kobiety.
Prawdziwi kupujący nie mogą przegapić ceramiki seledynowej, której powierzchnia została spękana w procesie wypalania. Warto też zobaczyć ręcznie malowane parasole Bo Sang.
Największą atrakcją miasta są świątynie lub „wats”: ponad 300, a zwłaszcza w obrębie kanałów starego miasta, wspaniale jest pozwolić sobie na jazdę rikszą rowerową od jednej świątyni do drugiej i cieszyć się spokojem, na przykład , Wat Prah Sing (z XIV wieku) czy Wat Chedi Luang, z 14-metrowymi Buddami i gigantycznymi słoniami.
Z Chiang Mai możesz wybrać się na jednodniową wycieczkę do górskich plemion północy. W sumie jest ich 450.000 XNUMX, z własnym językiem, religią, ubiorem i stylem architektonicznym.
[youtube]http://youtu.be/KquacUwSN2A[/youtube]
Bo sang, długa droga ze wszystkimi punktami sprzedaży, jest naprawdę tego warta. Pamiętaj jednak, aby uzgodnić, dokąd chcesz jechać, ponieważ zanim się zorientujesz, będą cię ciągać z jednego punktu sprzedaży do drugiego, a to nie sprawi, że będziesz szczęśliwy.
Zawsze sprawdzam parasole, kiedy jestem w okolicy, to wciąż jest zabawne.
Jeśli chodzi o słynny nocny targ, fajny targ, nie tak ruchliwy jak kiedyś, ale skierowany do turystów.
Jeśli chodzi o snycerstwo, istnieje coś w rodzaju „drewnianej wioski”, w której sprzedaje się wszystko, co jest zrobione z drewna. Nazywa się Ban Thawai
Nie dajcie się jednak zwieść, bo większość rzeźb w drewnie nie powstaje w ogóle tam, tylko w Birmie (tańsza robocizna i dość drewna)
Widzisz, jak sobie tam radzą, ale zwykle jest to ktoś z Birmy, którego tam umieszczają na pokaz.
Moderator: Tak długie adresy URL w komentarzu są niedozwolone. Skróć go za pomocą narzędzia do skracania adresów URL.
Ok, powinieneś to wiedzieć, ale wtedy zostawiłbym ten tekst w spokoju!
Usunąłeś kawałek!
Drugi rynek, który jest zatem autentyczny i znacznie tańszy, to rynek Warorot, zdecydowanie warty obejrzenia http://goo.gl/nh2IH
Link do zakazu Thawai http://goo.gl/F97jE
Ps tylko wskazówka dla redaktorów: jeśli chodzi o skracanie adresów URL, byłbym z tym ostrożny, często służy to sianiu nieszczęścia, ponieważ skrócony adres URL utrudnia dostrzeżenie, co jest ukryte w tym linku.
Weź ten, jeśli musisz: http://goo.gl/ , lub utwórz edytor, aby link można było umieścić pod odpowiednim słowem, co może być bardziej eleganckim rozwiązaniem.
A te ponad 300 świątyń w Chiang Mai wciąż się pojawia.
Należy pamiętać, że chodzi o prowincję Chiang Mai, a nie o miasto i jego najbliższe otoczenie.
Jeżdżę na hulajnodze po Chiang Mai od lat (20) i widziałem wiele świątyń.
Zapomniałem je policzyć, bo w każdej wiosce, przysiółku czy pośrodku pól ryżowych czy wzgórz pojawia się jedna.
Nie widziałem jeszcze ponad 300, więc kolejny powód, by szukać dalej.
Chiang Mai jest i pozostaje świetną bazą wypadową do „Samotnego Faranga na motocyklu”.
Dobre drogi, piękne widoki, dobre jedzenie po drodze i zawsze pomocna, przyjazna ludność. Nie powinno być więcej.
Eddy całkowicie się z Tobą zgadzam co do samotnego Faranga na hulajnodze, wolę sam jeździć falą Hondy, w górach jest trochę łatwiej, także po nieutwardzonych drogach.Widzisz więcej niż z samochodu i wszędzie gdzie jedziesz zdobądź całkiem Wai od dużego do małego.
Rzeczywiście, nigdy nie jadłem tak dobrego tajskiego jedzenia jak w Chang Mai. Poza tym jest piękny. Ale oczywiście większość z nas zna północ.
Uważam, że pobyt w Chang Mai jest bardziej relaksujący niż w Bangkoku, ale to miasto również nas przyciąga, w drodze powrotnej do domu również zatrzymujemy się tam na kilka dni, nie nazywamy tego niesamowitą Tajlandią, ale sekretem Tajlandii jest uczucie .
Rikszą rowerową? Czy w Tajlandii nie nazywamy czegoś takiego samlorem?