Pracownicy seksualni aresztowani w Hua Hin
Czy to nowość, czy nie? Jednak Bangkok Post poświęca temu wiele uwagi: w Hua Hin aresztowano ośmiu prostytutek. Rankiem 12 maja kobiety zostały aresztowane po nalocie. Wszyscy pracowali w domu, który służył jako burdel. Mamasanowi i strażnikowi pozwolono również udać się na komisariat.
Kobiety pracowały w wynajętym domu w pobliżu stacji Hua Hin. Policja skonfiskowała też konta, które dają wgląd w zarobki. Na przykład klienci musieli zapłacić 650 bahtów za „krótki czas”. Z tego 350 bahtów trafiło do kierownictwa. Klienci, którzy chcieli „długi czas”, musieli za to zapłacić 3.500 bahtów, z czego połowa ponownie trafiła do właściciela domu. Dom odwiedzało codziennie około 30 mężczyzn i miał 10 pomieszczeń ścięgnistych.
Mówiły, że panie zarabiały ponad 30.000 20 bahtów miesięcznie, co było wystarczająco atrakcyjne, by wybrać pracę w prostytucji. Osoby świadczące usługi seksualne pochodziły z Khon Kaen, Ubon Ratchathani, Surin i Mae Hong Son i miały od 30 do XNUMX lat.
Nalot był następstwem skarg okolicznych mieszkańców. Policja przeprowadziła wcześniej nalot, ale nie znalazła śladów prostytucji. Nalot został następnie ujawniony z wyprzedzeniem. Wszyscy podejrzani zostali przewiezieni na komisariat policji w Hua Hin i muszą złożyć wyjaśnienia prawne. Policja nadal poszukuje operatora burdelu.
Źródło: Bangkok Post http://goo.gl/UfIOUa
Panie z Isaan znowu, Ale bez aresztu Klientów.
Cor van Kampena.
Śmiechu i płaczu. Hua Hin ma kilka droższych miejsc, takich jak to. Ale….
muszą mieć umowę z miejscowym Hermandadem. Nawiasem mówiąc, trzeba wykonać dużo pracy, aby zarobić ponad 30.000 XNUMX bahtów przy tych stawkach.
Podczas mojej ostatniej wizyty w Hua Hin, około miesiąc temu, odwiedziłem również stację. Niedaleko dworca, drogą równoległą do torów kolejowych, wszedł bar. Był to biznes „jednej kobiety”, wielkości zaledwie kilku metrów kwadratowych. Nawiasem mówiąc, rozmawiał z szefem, był jedynym klientem. Otworzyła „biznes” kilka miesięcy temu i nie była zbyt zachwycona dochodami. Kiedy powiedziała, ile ma zapłacić, była tam również POLICJA „poczty płacowej”. Co miesiąc musiała płacić policji 1000 THB. Wielkość sumy zależała od wielkości baru i liczby „pracujących” w nim osób. Najprawdopodobniej ci, którzy zostali teraz aresztowani, nie zapłacili tego „podatku policyjnego”. W Hua Hin jest tak wiele barów z tak wieloma prostytutkami… po co celować w to konkretne miejsce?
Policja to „alfonsi” prostytutek.
Dodatek do płuc
Widziałem też pieniądze wypłacane policji. Został starannie zarejestrowany i otrzymał wypisane.
W tym przypadku 500 kąpieli miesięcznie. Do tego policja jeździła częściej i przyjeżdżała szybciej, jeśli coś się działo
W Holandii taką usługę świadczą służby bezpieczeństwa.
Istnieją inne kolory niż tylko czarny i biały, jak wygląda większość ludzi.
A co do pracowników seksualnych. Policja czasami musi pokazać, że tam jest. Wczoraj siedziałem w Cha-am naprzeciwko takiego namiotu z 20-30 pracownikami. Tylko na rynek tajski, bez falang.