Znowu wybuchła dyskusja na temat jednolitego przejścia. Junta w Tajlandii najwyraźniej chce za wszelką cenę wiedzieć, co dzieje się w Internecie, aby kontrolować swoich obywateli. Przykładowo Minister ICT może zmusić dostawców Internetu do zapewnienia dostępu do zaszyfrowanych danych komputerowych, jeśli wejdzie w życie nowelizacja ustawy o przestępczości komputerowej.

Tajska sieć Netizen ostrzega przed tym. Sieci udało się pozyskać dokument, w którym Ministerstwo ICT wyjaśnia przyczyny nowelizacji. To pokazuje, że rząd Tajlandii może zmusić dostawców do udostępniania komunikacji komputerowej zabezpieczonej protokołem SSL.

Secure Socket Layer (SSL) i Transport Layer Security (TLS) to najczęściej używane protokoły bezpieczeństwa w Internecie. Zasadniczo jest to protokół zapewniający bezpieczne połączenie między dwoma komputerami komunikującymi się za pośrednictwem Internetu lub sieci wewnętrznej. W Internecie protokół SSL jest zwykle używany, gdy przeglądarka internetowa musi mieć możliwość bezpiecznego połączenia z serwerem internetowym.

Arthit Suriyawongkul, współzałożyciel Fundacji na rzecz Internetu i Kultury Obywatelskiej oraz koordynator sieci, twierdzi, że odszyfrowywanie danych SSL przypomina propozycję utworzenia jednej bramy do międzynarodowego ruchu internetowego, która wywołała zamieszanie w zeszłym roku.

Brna: Bangkok Post – www.bangkokpost.com/single-gateway-all-over-again

6 odpowiedzi na „Junta chce dostępu do zaszyfrowanych danych komputerowych”

  1. jacques mówi

    Kolejna dyskusja rozgorzała na ważny temat. W tym przypadku prawo do dzielenia się informacjami kryminalnymi za pośrednictwem Internetu i chęci zachowania ich w tajemnicy lub udostępniania ich wyłącznie osobom, które są osobiście ważne dla przestępcy, a z drugiej strony, interes publiczny, który musi służyć w kontekście przestępstwa dochodzeniowego w najszerszym znaczeniu tego słowa. Reżim wojskowy i inne organy śledcze interesują się oczywiście realnymi zagrożeniami, a jest ich mnóstwo, także za pośrednictwem Internetu. Można tam więc uzyskać wiele informacji, co wiem z doświadczenia byłego komendanta policji i lat prowadzenia śledztw. W Holandii na żądanie danych i ich wykorzystywanie w sprawach karnych wymagane jest ustawodawstwo i często zgoda władzy sądowniczej lub sądownictwa. Może tak być również w Tajlandii, chociaż tajskie ustawodawstwo jest mi wciąż stosunkowo nieznane. Widzę, że w Tajlandii obywatele niewiele uwagi poświęcają prawodawstwu, szczególnie w dziedzinie ruchu drogowego, ale wszyscy widzimy to na co dzień.
    Jak wszyscy wiemy, przestępca nie musi przestrzegać zasad i robi, co chce. Nie ułatwia to śledztwa. Pilnie potrzebne są konkretne zapytania, w tym za pośrednictwem Internetu, takie jak dostarczanie dowodów, aby aresztować i ukarać osoby mające złe zamiary. Wyobrażam sobie, że w Tajlandii zajmuje się tym jedynie niewielka grupa ekspertów lub specjalistów, a informacje, o które prosimy, z pewnością nie będą dotyczyły Jana i Allemana. My, przeciętni obywatele, naprawdę nie jesteśmy na to wystarczająco interesujący.
    Nie jestem zatem zwolennikiem wzbudzania nadmiernego niepokoju za pośrednictwem mediów.
    W Holandii przygotowano jasne ustawodawstwo określające, o co można, a czego nie wolno pytać, w jaki sposób należy to przechowywać oraz kto jest upoważniony do sprawdzania i używania przedmiotów itp. Moim zdaniem, częściowo ze względu na wiele książek, które Musiałem sobie to uświadomić, byłem dość zdruzgotany.
    Zakładam, że w Tajlandii też są zasady, żeby móc i wolno to robić, nie żyjemy tu już w średniowieczu, istnieje orzecznictwo, co do którego zdania znów będą podzielone.
    Biorąc pod uwagę aktywne zagrożenia istniejące na całym świecie, kto jeszcze nie jest z nimi zaznajomiony, ważne jest, aby organy śledcze miały i pozostały dostęp do informacji, w tym z Internetu.
    Jeśli o mnie chodzi, zielone światło jest dozwolone pod pewnymi warunkami. Przy tak wielu szaleńcach na tym świecie przyczynia się to do bezpieczeństwa. Motto: Vigilat ut quiescant (czuwa, żeby mogli odpocząć) jest tu również właściwe.

    • Tino Kuisa mówi

      Drogi Jacquesie,
      Mówisz, że jesteś byłym szefem policji i nie rozumiem, dlaczego podchodzisz do tego tak łatwo. W Holandii policja może uzyskać dostęp do prywatnych danych (list, telefon, internet) tylko wtedy, gdy istnieje jasno określony powód i jeśli sędzia wyrazi na to zgodę. Tak jest również w Tajlandii.

      Proponuje się tutaj, aby rząd otrzymał nieograniczone i niekontrolowane (przez sąd) uprawnienia do sprawdzania prywatnych danych. Jeśli myślisz, że ma to na celu prowadzenie dochodzeń w sprawach karnych, jesteś w błędzie. Policja ma już takie uprawnienia.

      Wszystko wskazuje na to, że nowe uprawnienia zostaną wykorzystane do celów politycznych, do podsłuchiwania i monitorowania osób postrzeganych jako przeciwnicy polityczni. Tak jakby Rutte otrzymał pozwolenie na podsłuchiwanie ruchu internetowego Pechtolda.

      Mam też dla ciebie powiedzenie Benjamina Franklina: „Ci, którzy rezygnują z podstawowych swobód, aby zyskać tymczasowe bezpieczeństwo i stabilność, nie zasługują ani na wolność, ani na stabilność”.

      • Tino Kuisa mówi

        Oto co pisze dzisiaj Bangkok Post w artykule redakcyjnym na temat tej sprawy:

        Jednak o wiele większe niebezpieczeństwo polega na tym, że państwo i skorumpowane agencje państwowe będą nadużywać swojej władzy do szerszych i znacznie bardziej złowrogich celów, wykraczających nawet poza zwykłą kradzież i szantaż. Rzeczywistość tego potencjalnego zagrożenia jest przerażająca. Kontynuuje to dewaluację pożądanego i dotychczasowego rzeczywistego wizerunku Tajlandii.

        .

      • jacques mówi

        Dziękuję za to uzupełnienie tekstu Tino, nie czytałem tego i stąd moja ogólna opinia na temat żądania danych. Najwyraźniej sprawy posunęły się o krok dalej, jeśli mam wierzyć tobie lub autorowi tego artykułu. Niewłaściwe wykorzystanie lub być może nawet nadużycie żądania danych nie powinno nigdy wchodzić w grę i dlatego już stwierdziłem, że zielone światło zostanie wydane pod pewnymi warunkami. Rozumiem Twoje obawy na podstawie dalszych wyjaśnień. Zatem w tym się nie różnimy.

  2. Geert fryzjer mówi

    Że w demokratycznym państwie czasami konieczna jest pewna możliwość kontroli, to tak. Tajlandia nie jest krajem demokratycznym, wręcz przeciwnie: każda nieco odmienna opinia jest karana jakimś drakońskim prawem.

  3. Daniël mówi

    Kiedy przeczytałem powyższy artykuł, od razu pomyślałem, że to dziwna historia, ponieważ połączenia SSL nie można złamać. Połączenie SSL jest zabezpieczone pomiędzy 2 stronami i ma na celu uniemożliwienie wszystkim osobom pomiędzy nadawcą a odbiorcą dowiedzenia się, o co chodzi.

    Po przeczytaniu wpisu z Bangkoku istota tej historii jest zupełnie inna. Tajlandia chce mieć możliwość blokowania niektórych adresów URL w celu ukrywania określonych treści. Ponieważ jednak coraz więcej stron internetowych można odwiedzać wyłącznie za pomocą protokołu SSL, obecnie tak się dzieje, ponieważ rządy itp. czytają to samo, a my nie chcemy, aby tak się stało.

    Tajlandia zauważa, że ​​w rezultacie traci kontrolę i prosi o rozwiązanie. Odpowiedź na to pytanie jest prosta, nie ma rozwiązania. Nawet FBI nie może czytać zaszyfrowanych wiadomości ani stron internetowych. Mogą czytać tylko od nadawcy lub odbiorcy.

    Nie tylko Tajlandia ma ten problem, ale Chiny również bardzo mocno się z nim borykają. Mogą to zatrzymać jedynie poprzez całkowite zablokowanie całego ruchu SSL i VPN. Uwierz mi, że to się nigdy nie stanie, to tak samo, jak w Tajlandii nie ma już Internetu. Powrót do roku 1970 i powodzenia!


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową