Zatoka Tajlandzka nie żyje

Przez redakcję
Opublikowany w Wieści z Tajlandii, Reflektor
tagi: ,
28 czerwca 2013

Kiedy E opuszczając wody Tajlandii pod koniec tego tygodnia, statek Greenpeace opuszcza umierające morze, ponieważ nielegalne, dalekosiężne i nieuregulowane połowy – a władze nic nie robią – pozostają bezkarne.

Ten pesymistyczny wniosek Bangkok post dzisiaj w swoim artykule redakcyjnym w odpowiedzi na informacje, które Greenpeace zebrał w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

Zaledwie tydzień na wodach Tajlandii, Greenpeace naliczył już prawie setkę trawlerów, które drapały dno morskie swoimi sieciami o drobnych oczkach, łowiąc zarówno duże, jak i małe ryby. Ten przyłów jest sprzedawany przemysłowi w celu przetworzenia na mączkę rybną jako tanią paszę dla świń, kurczaków i hodowli krewetek.

De E (po hiszpańsku „nadzieja”) widziałem też trawlery łowiące ryby w 3-kilometrowej strefie od wybrzeża, gdzie w ogóle nie wolno im pływać, ponieważ jest to lęgowisko ryb. Równie zasmucające były nielegalne farmy sercówek, które niszczą wybrzeże swoimi metodami zbioru.

Na szczęście nie było to tylko zgubą i mrokiem. The E spotkali się również z rybakami i organizacjami ekologicznymi, które są zaangażowane w zachowanie lokalnych zasobów życia i starają się zachować różnorodność biologiczną mórz.

Ale to są wyjątki. We wczesnych latach sześćdziesiątych, według badań Departamentu Rybołówstwa, połów wynosił 300 kilogramów ryb na godzinę; do 2009 r. zmniejszyła się do 14 kilogramów na godzinę, a tylko 30 procent połowów było opłacalnych ekonomicznie. Reszta to śmieci, które trafiały prosto do fabryk mączki rybnej.

Co Ezałoga widziała, nie jest nowa, pisze Bangkok post. Jej ustalenia potwierdzają istniejące od dziesięcioleci problemy, z którymi władze nic nie robią. Korupcja szerzy się na wszystkich poziomach. Pomimo nieuniknionej obecności trawlerów, Greenpeace nie był świadkiem żadnych aresztowań. To jest sedno problemu: niedbałość lub całkowity brak egzekwowania prawa.

Tajlandia ma wiele praw chroniących jej wody przybrzeżne. Trawlery, sieci o drobnych oczkach, komercyjne połowy na obszarach chronionych, odprowadzanie ścieków z fabryk do morza – to wszystko jest zakazane. Nie mówiąc już o niewłaściwym wykorzystywaniu zagranicznej siły roboczej na statkach rybackich. Wszystko to daje Tajlandii złą sławę.

(Źródło: Bangkok post, 28 czerwca 2013)

6 odpowiedzi na „Zatoka Tajlandzka jest martwa jak kamień”

  1. Harry mówi

    Czy spodziewałbyś się czegoś innego – swoją drogą, biorąc pod uwagę mentalność w całej Azji?
    Nigdy wcześniej nikt tam nie funkcjonował w rządzie, a bardzo wielu w świecie prywatnym nie interesowało się tym, jak sobie radzi przyroda i środowisko. Pomyśl także o wszystkich brudach, które spływały do ​​morza przez dziesięciolecia. Nawet tajski minister, który radził używać plastikowych kompozycji kwiatowych Loi Krathong, bo robi mniej bałaganu. Och, ten plastik, myje się dalej ode mnie niż na wyciągnięcie ręki, więc... spójrz tylko na ten cały zabłąkany plastik. Nie dbają o nich ani trochę.
    Co myślisz o śmieciach, które zostały wywiezione do morza podczas wielkiej powodzi zimą 2011-212? Ryby zawierające więcej rtęci i odpadów z baterii niż mięso ryb… niech tak będzie.
    W Azji ostatnie zwierzę zostanie zabite dla przyjemności, a potem… mai pen rai. W tej chwili obchodzi ją tylko ostatni chciwy baht.

  2. Drogi mówi

    Przełowienia w Zatoce Tajlandzkiej dokonują nie tylko duże trawlery rybackie w pobliżu wybrzeża, ale także inne, głównie chińskie, łodzie tuż za granicą.
    Problemem są nie tylko ryby, ale przede wszystkim konsekwencje ekonomiczne dla drobnych lokalnych rybaków. Nawiasem mówiąc, na południu najbardziej islam, co tylko pogłębia problemy, a być może także tłumaczy bezczynność lokalnych władz buddyjskich.
    Naprawdę smutno widzieć, jak każdego dnia żeglują prawie na próżno swoimi małymi łódkami. I to podczas gdy ich koszty paliwa wciąż rosną.

  3. J.Jordan mówi

    Harry,
    Bardzo dobra odpowiedź. Prawie nic do dodania. Caro, naprawdę nie rozumiem, co islam ma z tym wspólnego. To także drobni rybacy, którzy mają problem z przełowieniem dużych chłopców.
    Zupełnie jak w mojej wiosce Bangsary. Ci mężczyźni i kobiety wyruszają w morze w tak krótkim czasie, ryzykując własne życie. Coraz mniej dochodów, coraz mniej pieniędzy.
    Jak to w życiu. Duzi chłopcy biorą wszystko. Maluchom zostały już tylko okruchy.
    J.Jordan.

  4. Leo Gerritsena mówi

    Wędkowanie nie jest dla mnie problemem, przełowienie już tak. Podobnie jest z niszczeniem lasów namorzynowych, które zapewniają bezpieczeństwo młodym rybom.
    A po co mieszać religię?
    Dbaj o szacunek dla wszelkiego życia we własnym środowisku, aby były też dobre przykłady.

  5. caro mówi

    Wyjaśnienie kwestii religii: Drobni rybacy i ich wioski na południu wyznają głównie islam. Są bezpośrednio zagrożeni w swojej tradycyjnej egzystencji i sposobie życia. Nie ma żadnej interwencji ze strony władz Bangkoku i buddystów
    Zagrożenie to wynika z przełowienia i połowów dużych łodzi zbyt blisko brzegu. Łodzie te są często własnością firm w Bangkoku lub chińskich rodzin.
    To zaostrza problem na południu. Lub, jak niedawno powiedział pastor Yingluck w Pukhet, jeśli nie głosujesz na nas, nie oczekuj, że zrobimy coś dla ciebie.

  6. doktor Tymek mówi

    Wcześniej na tym blogu cytowano artykuł wstępny z Bangkok Post, w którym stwierdzono, że problemy z muzułmanami na południu powstały z powodu faktycznego braku dochodów z ryb. Tradycyjnie wielu ludzi na południu polegało na rybołówstwie.
    Rozsądniej byłoby rozprawić się z trawlerami wraz z okrętami wojennymi, niż wysyłać coraz więcej żołnierzy na południe.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową