Doniesienia o zabitych Kambodżanach, doniesienia o innych pobiciach [przez władze] to plotki. Opierają się na bezpodstawnych plotkach i są wyrwane z kontekstu.

Tym zaprzeczeniem ambasador Kambodży w Tajlandii próbuje rozwiać obawy swoich rodaków, którzy masowo wracają do własnego kraju.

Ambasador Eat Sophea rozmawiała wczoraj z Sihasakiem Phuangketkeowem (na zdjęciu po lewej), stałym sekretarzem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, na temat exodusu 180.000 XNUMX, głównie nielegalnych pracowników z Kambodży. Zgodzili się na jedną gorąca linia aby stłumić „pogłoski” o nalocie na nielegalnych imigrantów. „Uzgodniliśmy, że będziemy współpracować, aby wyjaśnić wszystkie kwestie i zapewnić pomoc pracownikom, którzy chcą wrócić do Kambodży”.

Exodus mógł zostać wywołany ogłoszeniem przez wojsko, że zamierza zalegalizować wszystkich zagranicznych pracowników, aby handlarze ludźmi nie mogli już ich kontrolować. Są wtedy uprawnieni do takiej samej ochrony prawnej i świadczeń socjalnych jak Tajowie, mówi Sihasak. Oliwy do ognia dolała informacja, że ​​żołnierze strzelali do Kambodżan.

Rzecznik NCPO Winthai Suwaree mówi, że zagraniczni pracownicy odniosą korzyści z planów w dłuższej perspektywie. Wzywa fabryki i przemysł do współpracy, aby położyć kres wyzyskowi migrantów.

Ministerstwo Pracy proponuje NCPO szybkie działanie. Jest zaniepokojony, że problem dotknie jeszcze więcej branż, które opierają się na pracownikach z Mjanmy i Laosu, a także z Kambodży.

Pracownicy, którzy mogą zarejestrować się w ministerstwie oraz pracownicy, których wizy wkrótce wygasną, będą mogli pozostać w kraju do 11 sierpnia, powiedział Jirasak Sukhonthachat, stały sekretarz ministerstwa pracy.

We wtorek rano setki Kambodżan przybyło na przejście graniczne w Poipet w pojazdach wojskowych i policyjnych. W ciągu tygodnia granicę w tym miejscu przekroczyło 157.000 250 Kambodżan; w O'Smach, posterunku granicznym 20.000 mil na północny wschód od Poipet, 180.000 XNUMX. Liczba XNUMX XNUMX to szacunki Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji. Nie jest jasne, ilu Kambodżan nadal przebywa w Tajlandii.

(Źródło: strona internetowa Bangkok post, 17 czerwca 2014)

8 odpowiedzi na „Exodus: Tajlandia i Kambodża tłumią plotki”

  1. Renée Martin mówi

    W Kambodży rząd ma na ten temat odmienne zdanie i twierdzi nawet, że armia zabiła 8 Kambodżańczyków. Ta „polityka powrotów” nie jest dobra dla obu krajów, zwłaszcza dla cierpiących z tego powodu pracowników, a także dla gospodarki obu krajów krajów, ponieważ Tajlandia ma za mało pracowników, a Kambodża za mało pracy.

    Redakcja: Proszę podać źródło twierdzenia w pierwszym zdaniu, ponieważ to stwierdzenie nie zgadza się z tym, co mówi ambasador. Sam nie spotkałem się z tym stwierdzeniem w gazecie. Bardzo możliwe, że plotka o zabitych Kambodżanach jest zniekształceniem wypadku drogowego z pickupem w sobotę 14 czerwca, w którym zginęło siedmiu Kambodżan.

  2. Pan Chunsiam mówi

    z jednego źródła z linkiem poniżej: „Pod wpływem relacji naocznych świadków Adhoc, grupa zajmująca się prawami człowieka, powiedziała, że ​​prowadzi dochodzenie w dziewięciu przypadkach, w których robotnicy z Kambodży zostali rzekomo zabici podczas brutalnych nalotów prowadzonych przez tajlandzką policję. Grupa powiedziała, że ​​jedna śmierć została już potwierdzona przez rodzinę ofiary w Prey Veng.
    „Będziemy nadal badać pozostałe przypadki i prosić świadków o wszelkie incydenty” – powiedział Chhan Sokunthea, koordynator programu Adhoc.

    http://www.phnompenhpost.com/post-weekend/fear-and-loathing-poipet

  3. Ruud mówi

    Istnieje niewiele lub nie ma żadnych dowodów na to, że junta nakazała deportację.
    Chcę wierzyć, że lokalne grupy aktywnie uczestniczą w deportacjach.
    Mogą mieć w tym interes, skoro junta ma zająć się handlem ludźmi.
    Oczywiście miło jest, gdy wszystkie ofiary handlu ludźmi są z powrotem w swoim kraju, kiedy toczy się śledztwo.
    Fakt, że ludzie giną podczas nalotu, nie musi oznaczać, że oni również zostali zabici.
    Mogli również spaść z dachu podczas ucieczki.
    Wiadomość jest niejednoznaczna, więc nie wiemy.
    Wygląda na to, że tylko czyjaś śmierć została potwierdzona przez rodzinę.

    A szansa, że ​​ludzie zginą w wypadkach drogowych, jeśli tak duża liczba ludzi ucieknie, jest ogromna.
    Wiele osób ginie również w ruchu ulicznym w Tajlandii każdego dnia w normalnych czasach.
    Tylko to jest mniej widoczne.

    • dyna mówi

      Twój przekaz świadczy o wielkiej ignorancji lub świadomej ignorancji co do sytuacji. W wielu postach również na blogu Thailand Blog ludzie widzieli naloty - w tym ja. Nie sądzisz, że około 180.000 XNUMX
      ludzie sami uciekają! W twojej historii może być prawdą, że ofiary, które zginęły w wypadkach drogowych, są związane z tą deportacją. To prawda - ale to nie czyni go mniej złym!
      To, że Tajlandia wpuściła wczoraj tylko 100 osób i to na 7 dni (zamiast zwykłych 14! ) to tylko próba odświeżenia międzynarodowego złego wizerunku.

      • Ruud mówi

        Nie zaprzeczam nalotom, ale nie sądzę, że były one zlecone przez juntę, ale że są to akcje rozpoczęte lokalnie.
        Nie myślałeś chyba, że ​​junta ma kontrolę nad wszystkim, co dzieje się w Tajlandii, prawda?
        To naprawdę nie jest możliwe bez uprzedniego stworzenia szczelnej sieci poufnych doradców w całym kraju.
        Z politycznego punktu widzenia rozpoczęcie tych nalotów byłoby dla junty w tym momencie bardzo niewygodne, więc nie sądzę, aby tak się stało.
        Ludzie junty to chyba dobrze wykształceni inteligentni ludzie i nie popełnią takiego błędu.
        I nie mogę podzielać pańskiego założenia, że ​​180.000 XNUMX ludzi nie może po prostu uciec.
        Człowiek jest zwierzęciem stadnym i lubi robić to, co robią jego bliźni.
        Gdy tylko kilka osób ucieknie, pojawią się następne.
        A im więcej idzie, tym więcej podąża.
        Znasz pojęcie masowej histerii?
        Przy obecnych środkach komunikacji można już uznać tych gastarbeiterów za 1 dużą masę.
        Gdy tylko zaczynają się plotki, rozprzestrzeniają się lotem błyskawicy, a każda śmierć staje się setką.
        A jeśli ludzie uciekną, reszta pójdzie automatycznie.

  4. chris mówi

    Myślę, że słowo rajdy absolutnie nie oddaje rzeczywistości ostatnich dwóch tygodni. Co się stało:
    1. Wielu tajskich pracodawców „zwolniło” nielegalnych pracowników (zwłaszcza Kambodżańczyków), obawiając się, że jeśli nie wrócą do swojego kraju, zostaną oni postawieni przed sądem i uwięzieni;
    2. Ci pracodawcy sami bali się złapania, gdyby odkryli, że zatrudniają nielegalnych imigrantów. Myślałem, że grzywna wynosi 30.000 XNUMX bahtów na nielegalnego pracownika;
    3. minivan przewożący Kambodżan w drodze do granicy rozbił się i zginęli ludzie; niestety takie wypadki zdarzają się codziennie;
    4. Wydarzenie to zostało źle zrozumiane przez Kambodżan jako zabójstwo rodaków i wywołało masową psychozę wśród nielegalnych Kambodżan;
    5. Ani słowa o masowych zwolnieniach Laotańczyków i Birmańczyków. Brak kolejek nielegalnych pracowników na granicach w drodze powrotnej do ojczyzny Laosu czy Birmy. Tylko na granicy z Kambodżą. W Tajlandii jest 3,7 miliona emigrantów, z czego 2,7 miliona pochodzi z trzech sąsiednich krajów.
    6. Niepokojące jest to, że agenci tajlandzcy, którzy rekrutują nielegalnych imigrantów do tajskich firm (nielegalni imigranci muszą płacić pieniądze za nielegalne przekroczenie granicy, bo mało kto ma paszport lub dowód osobisty, a jeśli nie, to brak pozwolenia na pracę) mają zainteresowanie tym, że wszyscy wracają teraz i wrócą za kilka tygodni, ponieważ nie można ich przegapić jako siły roboczej w Tajlandii. Wszystko to powinno odbywać się legalnie (Kambodżanie mogą teraz dostać paszport za 4 dolary amerykańskie, podczas gdy poprzednio było to 135 dolarów amerykańskich), ale niektóre wrócą jako nielegalne. Dla handlarzy robotnikami znowu i nieoczekiwana kasa fiskalna, myślą.
    7. Z tego co widzę sytuację w Bangkoku, nielegalni Loatian zostali wezwani przez policję do powrotu do ojczyzny w celu uzyskania odpowiednich dokumentów do pracy w Tajlandii. Autobus do granicy jest opłacany przez rząd Tajlandii.

    I oczywiście zdarzały się tu i ówdzie rzeczy, które przypominały polowanie na nielegalnych pracowników. Ale nie ma mowy o „systematycznych, zakrojonych na szeroką skalę poszukiwaniach i polowaniach na grupę ludzi organizowaną przez rząd (policję, wojsko)” (definicja razzia).

    • Tino Kuisa mówi

      Ciężko uzbrojeni żołnierze i policja rzeczywiście byli widziani w wielu miejscach najeżdżających miejsca, w których pracowali lub mieszkali (nielegalni) pracownicy. Można spierać się o to, jak systematyczny i/lub na jak dużą skalę to było, ale zdecydowanie nazywa się to „nalotami”. To poważniejsze niż sobie wyobrażasz. Panuje strach, także wśród Birmańczyków.Odnośnie północy patrz poniższy link:

      http://www.chiangraitimes.com/raids-arrests-leave-burmese-migrants-on-edge-in-thailand.html

      • chris mówi

        droga Tina:
        z tej samej gazety online:
        http://www.chiangraitimes.com/myanmar-labourers-remain-in-chiang-rai-despite-rumour.html


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową