Drodzy Czytelnicy,

Mieszkam w Hua Hin od 2007 roku i ożeniłem się z Tajką w 2009 roku. kilka dni temu w po południu odwiedziło go czterech funkcjonariuszy policji. Dwóch na jednym motorowerze i dwóch z pickupem. Zrobiono zdjęcia mojej nas i domu. Agent miał formularz, który wypełniał z pomocą mojej żony. Poproszono mnie o dane w paszporcie, numery telefonów, tablice rejestracyjne motorowerów i samochodów oraz meldunek domu.

Zapytałem żonę, czy chcę zobaczyć ich dowód osobisty i dlaczego chce to wszystko wiedzieć. Mówili niezrozumiałym angielskim, więc wszystko musiało przejść przez moją żonę. Żona opowiedziała mi niejasną historię, że policja chce się upewnić, czy farang naprawdę tu mieszka.

Powiedziałem im przez moją żonę, że od siedmiu lat co trzy miesiące chodzę do urzędu imigracyjnego, aby przedłużyć mój 90-dniowy pobyt. Urząd imigracyjny powinien, jeśli wszystko pójdzie dobrze, mieć moje istotne informacje, na których będzie mogła polegać policja.

Agenci słabo mówili po angielsku, więc cała rozmowa przechodziła przez moją żonę. Tajskie kobiety są raczej nieśmiałe w stosunku do urzędników państwowych. Tak więc krytyczne komentarze i pytania z mojej strony zostały zignorowane.

Byli też u moich sąsiadów po drugiej stronie ulicy i kilka domów dalej. Wszystko to miało miejsce w Hua Hin.

Czy jest więcej farangów, których odwiedziła ostatnio lokalna policja i od których wymagano przedstawienia dowodu miejsca pobytu i miejsca pobytu oraz innych istotnych szczegółów?

Z poważaniem

Hun Hallie

10 odpowiedzi na „Pytanie czytelnika: Wizyta policji w Hua Hin w celu sprawdzenia, czy farang naprawdę żyje?”

  1. Ronny Lat Phrao mówi

    Od kilku dni czytam raporty na ten temat na Thai Visa
    http://www.thaivisa.com/forum/topic/825827-tourist-police-checking-farangs-today-in-hua-hin/

  2. Wil mówi

    W zeszłą środę (oboje Farang) odwiedził nas także funkcjonariusz policji (komisarz), który przyszedł zobaczyć, gdzie mieszkamy i spisał tablice rejestracyjne motocykla i samochodu, a także musiał mieć wszystkie nasze dane i zdjęcie paszportowe. Zrobiliśmy sobie z nim zdjęcie. Przy wypełnianiu formularza pomógł nam nasz sąsiad z Tajlandii. Mówił też niewiele lub wcale po angielsku. Według naszego sąsiada (również faranga, który musiał wypełnić formularz) musiał to zrobić w imieniu swojego szefa. Udało mu się wyjaśnić nam e-mailem, że są farangi, którym wcale się to nie podoba i również go odesłali. Na naszej ulicy mieszka więcej farnagów (niezależnie od tego, czy są małżeństwem z Tajką, czy nie), ale my i nasz sąsiad byliśmy jedynymi, których mijał.

  3. wybrał mówi

    zdarza się dość często tutaj, na północnym wschodzie.
    byli 12x w ciągu 2 lat, odkąd tu mieszkam.
    Pierwszy raz musieliśmy pokazać cały nasz dom i zostały zrobione zdjęcia.
    potem chciała się napić. Tylko piwo CHiang nie było dobre, musiało to być Heiniken.
    moja żona przeprosiła i wyszli.
    Drugi raz nie było jej w domu i nie wpuściłem jej. Nie mogli mówić po angielsku.
    po 1 godzinie oczekiwania po prostu wyszli, a potem nigdy nie wrócili.
    czyli teraz 6 lat temu.

    • Edarda mówi

      Po prostu wyślij 1 lub 2 duże psy stróżujące
      wtedy na pewno nie wrócą

    • LOUIZA mówi

      Witaj Koos,

      Niewiarygodne.
      I zrobić jakieś zdjęcia???
      Zobacz czy warto było się włamać może??
      I CHCIELI się czegoś napić.
      Hej Koos, nie miałeś nawet tego, czego chcieli???

      Czy nie wyskoczyłeś ostrożnie ze skóry???

      Co 90 dni udajemy się do urzędu imigracyjnego i raz w roku po wizę.
      Jeśli chcą danych, mogą iść tutaj, jomtien, i spojrzeć na wszystko.

      Naprawdę nie jesteśmy bohaterami i dlatego będziemy dość zdenerwowani, ale nie wejdą do mojego domu.
      A ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że nie da się tak łatwo „przejść” przeze mnie.

      LOUIZA

  4. janbeute mówi

    W ciągu 11 lat, odkąd tu mieszkam, nigdy nie dostałem od nikogo czeku do drzwi.
    Początkowo powinna się tym zająć policja emigracyjna, wydaje mi się to bardziej logiczne.
    Ale nie boję się, nie mam nic do ukrycia, niech przyjdą.
    Nawiasem mówiąc, słyszałem, że zostanie przeprowadzone dochodzenie w sprawie pochodzenia pieniędzy z zakupu gruntów za pośrednictwem ich tajskiego partnera.
    Tajskie prawo stanowi, że jeśli pani nie ma pieniędzy, na koszt faranga można kupić tylko 1 Rai ziemi.
    w odwrotnej sytuacji mężczyzna jest Tajlandczykiem bez pieniędzy, kobieta jest farangiem z pieniędzmi, nieważne ile Rai.
    Zobaczymy .
    Myślę, że reżim wojskowy będzie teraz przeprowadzał kontrolę za kontrolą.
    Czas pokaże, czy faktycznie coś to przyniesie, ale dobrze, że to zrobią.
    Bo wśród farangów kręci się dość gejów z m.in. kryminalną przeszłością.

    Jana Beuta.

    • Hun Hallie mówi

      Szanowny Janie Beute,
      Nie mam też nic do ukrycia, co nie mogłoby znieść światła dziennego, ale to nie znaczy, że mam zamiar ujawnić wszystkie moje prywatne informacje policji imigracyjnej.

  5. zaszkodzić mówi

    Agent zapukał do moich drzwi w Korat w zeszłym tygodniu
    chciał wiedzieć o mnie wszystko (ponieważ wszystko to jest po tajsku, później usłyszałem tylko od dziewczyny)
    Zanotowano również numery rejestracyjne samochodu i skuterów
    Samochód i skutery są na moje nazwisko, więc nie może nic z tym zrobić
    Nie zrobił zdjęć i nie wszedł do środka, ale nie wiem, czy chciał, czy nie.

  6. zaszkodzić mówi

    Hallie, zadaj sobie pytanie, czy to byli gliniarze
    Kiedy opowiedziałem twoją historię, jej przyjaciółka miała rację: to nie jest policja
    Gdyby okazali dowód tożsamości, byłoby to wątpliwe, ale wtedy zawsze można było zadzwonić do starostwa i zapytać, czy wysłali tych agentów.

    Dla Koosa kup instalację alarmową lub gryzącego psa, ponieważ teraz wiedzą, jakie kosztowności masz w domu.

    PS Moja dziewczyna (i sąsiad) znali policjanta, który przyszedł do mojego domu na śledztwo, jest on tutaj „policjantem społeczności”

    • Hun Hallie mówi

      Drogi Koosie,
      Mój sąsiad odwiedził urząd imigracyjny w zeszły poniedziałek na 90-dniową kontrolę.
      Wdał się w rozmowę z pracownikiem służby, który pytał, w jakiej okolicy mieszka mój sąsiad i czy na jego ulicy mieszkają jeszcze jacyś farangowie. Ocenił to na pięćdziesiąt pięćdziesiąt.
      Pracownik zapytał, czy kiedykolwiek był sprawdzany na ulicy przez policję lub służby imigracyjne.
      Odpowiedział przecząco, na co pracownik stwierdził, że w tym tygodniu odwiedzi jego ulicę. I tak się stało. Odwiedzili kilka domów.
      Sam rozpoznałem jednego z nich jako pracownika służby imigracyjnej.

      Miałem przy bramie oszustów podających się za funkcjonariuszy „policji wojskowej”, ale szybko ich złapano. Chcieli: „Musimy zajrzeć do twojego domu”. Nie ma mowy.
      Pisałem już o tym wcześniej i jeden z nich wyszedł z rozdarciem w spodniach. Psia praca. Nigdy więcej ich nie widziałem.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową