Kiedy redaktorzy zwrócą uwagę na kowbojów (cudzoziemców), którzy jeżdżą po Jomtien i Pattaya? Jeżdżą jak szaleni i zachowują się, jakby rządzili ulicami.

Te falangi przejęły złe nawyki Tajów i myślą, że wszystko jest możliwe. Denerwuję się, gdy muszę przejść przez ulicę; to jest naprawdę niebezpieczne.

Jakiś czas temu musiałem się spieszyć, żeby nie zostać potrąconym przez falangę na motorowerze. Ten jechał w przeciwnym kierunku. Kiedy skomentowałem tę sytuację tej osobie, otrzymałem uprzejmą odpowiedź…..i cytuję: „PIEPRZ SIĘ!”.

Gdzie podziała się godność i szacunek dla innych użytkowników dróg?

Ciekawe, co zrobią ci szaleńcy, gdy wrócą do ojczyzny? Czy robią to samo (nie sądzę)?

Z poważaniem,

Chris

18 odpowiedzi na „Przesłano: Obawy związane z falangiem w ruchu ulicznym w Tajlandii”

  1. erik mówi

    Naprawdę myślisz, że to tylko tam jest? NIE.

    To samo dotyczy mnie w wiejskim Nongkhai. Tam też jeżdżą motorowerami, a nawet rowerami, ludzie pochodzenia lokalnego i Farang. Tak jest wszędzie, nic nowego pod słońcem. Obecnie wydaje się, że edukacja w zakresie ruchu drogowego nie jest już jej częścią. I czasami zastanawiam się, czy jeszcze jest jeszcze jakaś edukacja.

  2. siedem jedenaście mówi

    Drogi Chrisie,
    co robią ci „szaleńcy” po powrocie do ojczyzny?
    No cóż, napijcie się piwa w ulubionej knajpie, zwińcie warcaby, pochwalcie się swoimi nowymi tatuażami („Przysięgam, prawdziwy tajski mnich w nich trafił bambusowymi strzałkami i to boli”) i pokażcie zdjęcia obu pań z zasługi, które wisiały na ich złuszczonych i spalonych do czerwoności szyjach, a także otyły motorower, dzięki któremu sprawiali, że ulice Pattaya stały się niebezpieczne i napawały strachem życia szanowanych urlopowiczów.
    TO właśnie robią ci kowboje.

    Niewykluczone oczywiście, że tego gładkiego młodzieńca posłała na nadchodzący lunch jego (bardzo krótkotrwała) tajska dziewczyna, po pęczek tajskiej długiej fasoli, zwanej też Fak Jaaw, niezastąpionej w lokalnej kuchni.
    Oczywiście nie można mieć pretensji do naszego mobilnego faranga, że ​​w mgnieniu oka nie opanował języka.. Można się cieszyć, że dostosował swój styl jazdy do lokalnych kryteriów, prawda?
    Po targowaniu się na ruchliwym rynku najwyraźniej nie ma czasu na wyjaśnienia i wykrzykuje jedyne tajskie słowa, jakie mu dano.Wińcie jego, biednego zestresowanego ducha.

    Ale żarty na bok, masz całkowitą rację, to tylko kwestia przyzwoitości (lub jej braku) i syndromu „jestem daleko od domu, a tu wszystko jest możliwe” u niektórych farangów, gdzie gorzej dla mnie od lat, ale nigdy nie będzie lepiej, bo to połączenie pustej głowy, wakacyjnej nadmiernej pewności siebie i picia.
    Z mojego doświadczenia wynika, że ​​w niektórych częściach Tajlandii nie brakuje żadnego z nich.
    Pozdrawiam, SevenEleven.

    • struktura mówi

      Witaj Seven Eleven, mówisz tu bardzo ogólnie.Zdarzyło mi się mieć tatuaż w Tajlandii i lubię pić piwo w swoim pubie, i mam do tego prawo.
      Ponadto posiadam tajskie prawo jazdy i przestrzegam zasad.
      MVG Marco

  3. LOUIZA mówi

    Rano Chris,

    Tak, wiem dokładnie, co masz na myśli.
    Doświadczyliśmy tego również wiele razy (samochód) i można to zobaczyć tylko wtedy, gdy spojrzysz na przednią szybę lub gdy on wisi z ręką przez okno.

    Te Falangi myślą, że są równie zwinne jak Tajowie, ale nigdy się nie uczą.
    Taj dostaje to z mleka matki w swoim organizmie.
    Są też bardzo fatalistyczni: „To jeszcze nie mój czas”

    A różnica między Thai a Falangiem polega na tym, że w Falangu zawsze trzeba mocniej ciągnąć kierownicę i Tajowie robią to znacznie płynniej.
    Zwykle można to też zobaczyć, gdy zachodnie bobo widzą słynnego słonia w…. Czy.
    Tajlandia, również bardzo niebezpieczna, ale w inny sposób.

    Nie wiem dokładnie, jak to wyjaśnić, ale mam nadzieję, że ludzie mnie zrozumieją.

    LOUIZA

    • Vinny mówi

      Uważam, że jest mocno przesadzone twierdzenie, że Tajowie jeździliby lepiej niż większość farangów. W Tajlandii spędzam dużo czasu w drodze, jeżdżę bez uszkodzeń od prawie 15 lat, ale raz po raz dziękuję Buddzie, że nie wypadł mi z drogi taki sympatyczny tajski użytkownik drogi, który kupił sobie prawo jazdy za 500 kąpieli. Farangi z ASO są na pewno, ale nie zaczynajcie wmawiać, że Tajowie nauczyli się jeździć mlekiem z piersi haha, bo zdecydowanie są mniej bezpieczne w prowadzeniu niż przeciętne farangi.

    • Rudy'ego Van Goethema mówi

      Hello.

      @Louise.

      Trafiłeś w samo sedno... mimo że mam ponad 30-letnie doświadczenie z najcięższymi rowerami, a ich u nas nie widzisz, to nigdy nie będziesz w stanie manewrować jak na przykład taksówkarz na motocyklu. ..
      Urodzili się ze hulajnogą i telefonem komórkowym... nigdy ich nie naśladuje, a ja naprawdę umiem trochę jeździć, uwierz mi... Żeby pozostać w temacie, naprawdę nie łamię tutaj lancy, ale większość falangów którzy tu są Jeżdżą po Pattaya jak szaleni, a jest ich naprawdę dużo, zostają tu tylko na trzy tygodnie i nie mają pojęcia o ruchu ulicznym.

      W sumie nie ma się co przechwalać, ale gdyby nie moje doświadczenie, nigdy bym tu nie jeździł na hulajnodze, bo było bardzo niebezpiecznie i to nie tylko z powodu falangi...

      Wystarczy przejechać się Pattaya Thai, czyli Second Road, o 8 rano w godzinach szczytu i wiem o tym, bo każdego ranka przywożę na rowerze moją tajską pasierbicę, która ma 15 lat, do szkoły, to nawet kocham mam związane serce, a to już coś znaczy... swoją drogą, 3 dni temu została potrącona na rowerze z koleżanką i to przez Tajkę w pick-upie, który potem jechał dalej... widocznie uderzył i bieganie tutaj nie istnieje, słyszałem
      i o tej porze falangów nie widać, bo odsypiają swoje pijaństwo...jedyny powód dla którego wytrzymuję każdy dzień to moje doświadczenie, inaczej ty nigdy nie przeżyjesz...Tajowie też jeżdżą jak szaleni, a nadchodzą zewsząd... Po prostu nie spadają na głowę, choć niektórym się to udaje...

      Tak jest każdego ranka: otwórz oczy, oczyść umysł i przyspiesz...

      Ale masz rację, jak Tajka, a nawet Tajki mogę prowadzić z całym swoim doświadczeniem, ale jak mówisz, ich promień skrętu jest o połowę mniejszy niż mój i bez stóp na ziemi...

      Pozdrawiam z Pattaya.

      Rudy

  4. Jacek S mówi

    Ciągle to powtarzam: latanie stało się zbyt tanie. Zbyt łatwo jest wszelkiego rodzaju szumowinom i slumsom pojechać na wakacje. Normalny człowiek nie robi czegoś takiego. A przez normalność mam na myśli kogoś, kto potrafi zachować się także na wakacjach. Nie żyjesz sam na tym świecie.
    Również uważam, że to zachowanie jest okropne…. nie tylko agresywna, egoistyczna jazda, ale także sposób ubierania się, zachowanie…. Naprawdę muszą rozprawić się z tego typu sprawami.
    Osoba, która w miejscach publicznych jedzie ulicą bez koszuli, powinna natychmiast otrzymać mandat, natomiast osoba powodująca wypadek powinna otrzymać karę więzienia. Nawet jeśli to tylko kilka dni… ale wtedy też wystaw rachunek.
    Naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, że ​​ci szaleńcy sami siebie prowadzą na śmierć, ale myślę, że gorzej jest, gdy biorą w nich udział niewinni ludzie…

  5. CIASTO mówi

    Niestety często młodzi ludzie dają sobie spokój, można tu rozglądać się na wszystkie strony i nawet to nie wystarczy.
    Myślę też, że kolor czerwony staje się popularnym sportem, zawsze powtarzam mojej córce; zielony jest zielony tylko dopóty, dopóki nikt nie przejeżdża na czerwonym świetle!!!

    Obwodnica też to tragedia; jak najszybciej przejedź przez skrzyżowanie wtedy masz pierwszeństwo niestety dużo białej farby w tych miejscach lub wypadek z obrażeniami ciała

  6. Piet mówi

    Drogi Chrisie,
    Chciałbym odpowiedzieć, że rozwiązywanie tego problemu nie należy do redaktorów, ale do tajskiej i/lub policji turystycznej. Mogą Was denerwować anglojęzyczne farangi (biorąc pod uwagę reakcję), ale Pattaya przyciąga też mnóstwo ludzi, którym na niczym nie zależy.
    Poza tym zachowanie Tajów w ruchu drogowym również bardzo mnie irytuje i nie zdziwiłoby mnie, że Tajlandia z numeru 3 na pierwsze miejsce na liście najbardziej śmiertelnych wypadków drogowych.
    Jest jednak nadzieja w juntie u władzy i jej oświadczeniu, że nałoży karę w wysokości 1.000 bahtów na każdego, kto przekroczy białą linię. Już widać poprawę i jeśli podejdą do tego poważnie, wszystko może pewnego dnia się ułożyć. Staram się mniej się tym denerwować i Ty też powinieneś, bo nic nie możemy z tym zrobić, a zirytowanie się źle wpływa na nastrój i zdrowie.
    Piet

  7. bob mówi

    FARANG, ale poza tym jest wielu Tajów winnych tego samego. Chciałbym również wspomnieć o ogromnym zanieczyszczeniu hałasem i diabłach prędkości. Szczególnie w nocy, kiedy bary właśnie się zamknęły/zamykają, sytuacja musi być TRUDNA. Fakt, że inni próbują znaleźć spokój, nie dotyczy tych facetów. Ale kiedy dzieje się to na wyciągnięcie ręki, liczą się mięśnie. I mają więcej niż wystarczający rozsądek.

  8. Szczery mówi

    Osobiście NIGDY nie jeżdżę po Pattaya, po prostu nie mam odwagi, a wtedy lepiej tego nie robić.
    Szkoda, że ​​przejście zajmuje mi trochę więcej czasu. Jestem na wakacjach i myślę, że zawsze mam czas. Powyżej mówimy o „falangach”, które jeżdżą tak źle i niebezpiecznie. Nie wszystko, co białe, jest falangiem (farangiem). W tej chwili są to bardzo często Rosjanie i tak naprawdę nie są nazywani przez Tajów falangami. Nawet oni to rozróżniają, a ja też nie lubię być porównywany do Rosjanina. Oczywiście nie zmienia to faktu, że Pattaya jest niebezpieczna na drodze, i tak było od lat.

  9. Henk mówi

    Masz rację, mówiąc, że (większość) farangów zachowuje się na drodze dość niegrzecznie.
    Jeżdżą z przekonaniem, że wszystko jest możliwe i wszystko dozwolone, a szczególnie motto ME FIRST odgrywa tu główną rolę, jednak taka jest ludzka natura i niewiele można z tym zrobić.
    Powszechnie wiadomo, że osoby, które wracają np. z zawodów TT w Assen czy innego widowiska samochodowego lub sportów motorowych, nadal mają w sobie coś z wyścigów i dlatego tak jeżdżą.
    Jestem zawodowym kierowcą od 30 lat i mam na koncie mnóstwo wypadków, które można policzyć na palcach jednej ręki, jednak tutaj, w Tajlandii, moja żona regularnie otrzymuję reprymendę za lekkomyślną jazdę.
    Każdy dostosuje się do reszty ruchu. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz przeszkadzać na drodze i często bardziej niebezpieczny niż ci, którzy dostosowują się do ruchu. To absolutnie nie jest argument za zachowaniem kierowcy tajski i farang.. dobre, ponieważ jest i pozostaje najważniejszym sportem do poruszania się w ruchu ulicznym.

  10. Hendrikusa mówi

    Henk, wyjąłeś mi to z ust.
    "Jeśli tego nie zrobisz, będziesz uciążliwy na drodze i często bardziej niebezpieczny niż ci, którzy dostosowują się do ruchu. Zdecydowanie nie odbija się to dobrze na zachowaniu Tajów i farangów za kierownicą, ponieważ jest i pozostaje tutaj najlepszy sport.”
    To zdanie, być może nieco zmodyfikowane, nie byłoby nie na miejscu w broszurze informacyjnej Tajlandii.

  11. piłka piłka mówi

    Dzieje się tak tylko dlatego, że FALANG nie widzi niczego innego, Tajowie jeżdżą chodnikami pod prąd i wychodzą z zakrętu w złą stronę i widzą jazdę jak idiota, a małe dzieci jeżdżą z czwórką pięciolatków na motorowerze bez KAsku i nikt im nic nie robi.
    A teraz wszyscy jeżdżą bez KASKÓW, bo nie ma policji, która wystawiałaby mandaty, więc każdy może robić, co chce.

  12. Kito mówi

    Chris, autor wpisu, trafia w sedno, gdy od razu odpowiada na własne pytanie („Zastanawiam się, co ci głupcy zrobią, kiedy wrócą do własnej ojczyzny. Czy zrobią to samo?”) „Myślę, że nie."
    Też tak myślę.
    A powód tego jest niezwykle oczywisty: w ich ojczystym kraju obowiązują nie tylko przepisy ruchu drogowego, ale główny nacisk kładziony jest na (represyjne i zapobiegawcze) EGZEKWOWANIE tych przepisów.
    W Tajlandii również obowiązują bardzo szczegółowe przepisy, które niestety w Tajlandii często pozostają martwą literą ze względu na niemal całkowity brak egzekwowania prawa przez policję.
    Jeszcze wczoraj byłem świadkiem, jak co najmniej cztery samochody przejeżdżały na czerwonym świetle (pomarańczowe rzeczywiście było już dawno zgaszone), pod pozornie aprobującym (przynajmniej milczącym, bo w ogóle nie zareagowały) oczami dwóch policjantów stojący tuż za skrzyżowaniem.
    Nieco później zobaczyłem policjanta jadącego na skuterze bez kasku...
    Poza tym nie muszę nikomu opowiadać, jak „kreatywnie” Tajowie korzystają z drogi publicznej (jezdni), jeśli chodzi o znalezienie miejsca parkingowego w ruchliwym miejscu, ustawienie swojego stoiska z jedzeniem oraz stołów i krzeseł. Rzeczywiście: wtedy po prostu przejmujesz część drogi.
    Fakt, że może to prowadzić do niebezpiecznych sytuacji w ruchu drogowym dla innych, ponieważ pojazdy jadące naprzeciw siebie muszą poruszać się pasami, które w rzeczywistości są przeznaczone dla ruchu nadjeżdżającego z przeciwnego kierunku, będzie oczywisty dla osoby potrzebującej parkowania lub sprzedawcy ( w pierwszym przypadku zwykle, a w drugim tylko tajlandzcy użytkownicy dróg) stanowi poważny problem.
    Mai pen rai, pamiętasz…?
    Czy powinno dziwić, że przybywający tu turysta szybko przyjmuje takie egoistyczne zachowania na drodze?
    Ale uwierz mi, przykład zawsze dawali najpierw miejscowi (policja odgrywała bardzo znaczącą rolę, zobacz dwa powyższe przykłady z niekończącej się serii).
    Pozdrawiam osobę, która pokonuje na hulajnodze średnio 14000 XNUMX km rocznie w obrębie trójkąta Sri Racha – Sattahip – Bangchan (Pattaya i okolice).
    Kito

  13. struktura mówi

    Chciałbym podsumować tutaj niektóre odpowiedzi.
    Chcesz pojechać do Tajlandii:
    Minimalny wiek 50+
    Żadnego tatuażu
    Z dobrego tła
    Lataj tylko wtedy, gdy możesz sobie pozwolić na klasę biznes
    MAW gdyby to zależało od niektórych komentatorów, w Tajlandii byłoby bardzo spokojnie.

    • Rudy'ego Van Goethema mówi

      Moderator: proszę nie rozmawiać. Twoja odpowiedź nie dotyczy już artykułu.

  14. Francuz Nico mówi

    Kolejny dźwięk….

    Od 2006 roku przyjeżdżam do Tajlandii co roku na miesiąc lub dłużej. Podróżuję wynajętym samochodem i podróżuję z Chiang Mai do Hua Hin i z Korat do Pattaya. Oczywiście wiem, że Tajowie potrafią jeździć bardzo niebezpiecznie. Dotyczy to szczególnie motorowerów, które osiągają prędkości, które normalnie wymagają posiadania prawa jazdy na motocykl. Ale możesz wjechać na drogę (i zjechać z niej bez uszkodzeń) tylko wtedy, gdy dostosujesz swój styl jazdy do innego ruchu drogowego, nie ignorując „oficjalnych” zasad.

    Tak, raz zostałem potrącony przez Tajka nowym pick-upem przerobionym na „taksówkę” bez tablicy rejestracyjnej. Oczywiście kierowca obwinił mnie. Oczywiście nie miałem wtedy przy sobie żadnego pasażera-świadka. Niemniej jednak szkody pokazały, że nie moja wina. Przypadkowo były amerykański żołnierz, który przebywał w Tajlandii, przeszedł obok i obserwował to wydarzenie. Kiedy zapytałem, czy chce mi pomóc, odpowiedział twierdząco. Następnie udaliśmy się do funkcjonariusza kontroli ruchu drogowego. Funkcjonariusz natychmiast pozostawił ruch w spokoju. Razem udaliśmy się na pobliski komisariat policji, aby sporządzić protokół. Nadal upierałem się, że nie jestem winien kolizji. Ostatecznie kierowca pickupa zgodził się ze mną. Ale to mi nie wystarczyło. Chciałem mieć pewność, że nie zgubiłem swojego udziału własnego. Nieco później ubezpieczyciel zapewnił mi to telefonicznie za pośrednictwem policji. Czapki z głów przed pomocną policją.

    Oczywiście sytuacje takie jak te opisane powyżej zdarzają się wszędzie. Stanie się to częściej w Pattaya niż w miejscach, gdzie mieszka niewielu turystów lub emigrantów. Kiedy jestem w Hua Hin, Chiang Mai czy Korat, generalnie nie rozpoznaję opisanych sytuacji i zachowań. Tak naprawdę, jeśli popełnię błąd podczas jazdy, Tajowie często pomagają mi go naprawić lub zapobiec uszkodzeniom.

    Mam wrażenie, że w Pattaya problemem są głównie opisy. Nie oznacza to, że gdzie indziej jest to zawsze bułka z masłem. Nie chcę unieważniać doświadczeń innych. Ale wiele zależy również od naszego własnego zachowania.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową