W Tajlandii doświadczysz wszystkiego (30)
Czytelnicy blogów przesyłają historie opowiadające o tym, jak doświadczyli czegoś wyjątkowego, zabawnego, ciekawego, poruszającego, dziwnego lub zwyczajnego w Tajlandii. Więc radośnie kontynuujemy incydent, którego Wim doświadczył z usługodawcą zajmującym się połowami ryb.
Czy masz doświadczenie, którym chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami bloga? Może być długi lub krótki, ale po prostu zabawny. Perfekcyjny holenderski jest dozwolony, ale nie wymagany, redaktorzy pomogą ci zrobić z tego fajną historię. Wyślij swoją wiadomość, ewentualnie ze zdjęciem, które zrobiłeś, do redakcji za pośrednictwem kontakt.
To jest historia Wim
Łowienie ryb w Udon Thani
Razem z moją dziewczyną, jej dziećmi i wnukiem mamy dom w wiosce na północ od Udon Thani. Za naszym domem chcieliśmy mieć dużą salę z barem do imprezowania i gdzie maluch będzie mógł się bezpiecznie bawić.
W tym celu zatrudniliśmy lokalnego wykonawcę Ta. On i jego koledzy to banda dobrych facetów, którzy wykonują dobrą robotę, a także żartują. Rękami i nogami dawałam uwagi, wskazówki czy komplementy. Jeśli byłem zadowolony, mówili: „Farang mówi OK!”.
Pewnego dnia widzimy postać łowiącą ryby w rowie za naszym domem. Mojej dziewczynie się to nie podoba i go przegania. Zainspirowany tym Boy, syn wykonawcy, upuszcza swoją pracę i wskakuje do swojego pickupa. Nieco później wraca z 2 dużymi pompami i elektrowędką.
W ciągu pół godziny rów został opróżniony do naszego stawu. Chłopiec i jeszcze jeden budowniczy wskakują w błoto razem z naszym zięciem i wyławiają z rowu 4 duże (30 cm) i wiele małych okazów. Niektóre węże są niedbale odrzucane na bok. Łup jest podzielony, a ludzie szczęśliwie wracają do pracy.
Wyobrażacie sobie to w Holandii?
Wiele lat temu doświadczyłem czegoś, co miało związek z rybołówstwem i budownictwem.
Za naszą działką mamy duży i głęboki staw, w którym wówczas pływało dużo ryb.
Zbudowaliśmy tu pensjonat nad stawem.
Grupa robotników budowlanych przyjechała z Ban Hong, przybyła około 10 rano i wyjechała około 4 po południu,
Nie obchodziło mnie to, ponieważ uzgodniliśmy stałą cenę za tę część budowy, którą wykonają.
W pewnym momencie wykonawca oświadczył, że nie jest w stanie dokończyć budowy za ustaloną kwotę.
Wydawało mi się to logiczne przy tak krótkim dniu pracy.
Kilka dni później zespół był pod bramą o ósmej trzydzieści rano.
Myślałem, że dziś most nie jest otwarty, wszystko się zmieni.
Ale co się stało, najpierw poszli łowić ryby w stawie do godziny 10.
Wykonawca przyjechał późnym popołudniem, a ja i mój małżonek powiedzieliśmy mu, że on i jego cały zespół mogą się spakować i jechać.
Jana Beuta.