W Tajlandii doświadczysz wszystkiego (226)

Przez przesłaną wiadomość
Opublikowany w Życie w Tajlandii, Zgłoszenie czytelnika
tagi: ,
24 lutego 2022

W serii artykułów, które publikujemy o czymś wyjątkowym, zabawnym, niezwykłym, wzruszającym, dziwnym lub zwyczajnym, czego doświadczyli dziś czytelnicy w Tajlandii: Pim, który niesamowicie nienawidzi zakupów, ale po co mu kilogram liny?


Czy mogę prosić o kilogram liny?

To moja wina! Naprawdę nienawidzę zakupów. Czasami włóczenie się bez celu po centrach handlowych, zwłaszcza gdy jest zajęty unikaniem innych kupujących, aby na nich nie wpaść, jest dla mnie męczące.

Kiedy odwiedzam sklep, dokładnie wiem, czego chcę, zdejmuję to z półki i płacę w kasie. A potem jak najszybciej do domu! Skończone!

Niestety nie zawsze to wychodzi, bo moja żona ma prawo jazdy, ale nie umie prowadzić, nie ma też odwagi. Dlatego zawsze muszę przyjechać, często zostaję w aucie XNUMX minut lub dłużej, jeśli „musimy” iść do Makro czy coś w tym stylu.

Cieszyłem się więc, że powiedziała do mnie: „chodź, weź prysznic i ubierz się, bo chcę szybko odebrać tę pompkę, bo mam dzisiaj więcej do zrobienia”. I że naprawdę trzeba było to zrobić, szybko stało się jasne, kiedy po raz trzeci w ciągu 10 minut namówiła mnie, żebym wziął prysznic, ubrał się i wsiadł do samochodu do sklepu z narzędziami.

Ponieważ zabrakło nam wody, a to dlatego, że pompa głębinowa przestała działać. A duży zbiornik magazynowy, który zwykle mieści 1500 litrów wody, był pusty.

Nasza instalacja wodociągowa powstała podczas budowy naszego domu w 2014 roku. Długa cylindryczna pompa jest wkopana w ziemię na głębokość 40 metrów i pompuje wodę do zbiornika magazynowego, a druga pompa zaczyna działać, gdy tylko odkręcisz gdzieś kran lub spłuczesz toaletę. Działa fantastycznie, bez obaw, a woda jest filtrowana filtrem do wody pitnej pod szafką zlewozmywakową i jest doskonałej jakości.

Ale teraz nie było wody i rano przyszło dwóch panów na oględziny, wyciągnęli pompę ze studni i okazało się, że silnik i pompa się poluzowały i trzeba było wymienić. Miałem nadzieję, że mechanicy sami zapewnią materiał, ale nie, musieliśmy dostarczyć nową pompę, a potem wrócili później w ciągu dnia, aby naprawić.

Więc szybko pojechaliśmy do sklepu z narzędziami po taką pompę, dostaliśmy specyfikacje od mechaników, więc była to bułka z masłem. Po przybyciu do działu pomp w sklepie ze sprzętem „ekspert” sprzedawca miał dzień wolny, więc wykonano wiele telefonów, aby znaleźć kogoś, kto mógłby znaleźć razem pompę i powiązane akcesoria, aby sfinalizować transakcję.

Do tej pory byliśmy otoczeni przez około pięciu pracowników, którzy wszyscy coś wiedzieli, ale tak naprawdę nie znali szczegółów. Czułem, że burza przeciąga się. To nie jest bułka z masłem i to nie jest zwykłe chodzenie w tę iz powrotem, to będzie codzienna praca. Wspominałem, że nie przepadam za zakupami?

Najwyraźniej dało się to wyczytać z mojej twarzy mimo maski, bo cały personel też szybko zniknął.

No cóż, ktoś przyszedł nam z pomocą i zadzwoniliśmy do mechanika, który był u nas wcześniej tego dnia i powiedział sprzedawcy, czego potrzebujemy.

Sprzedawca przełączył z powrotem na najniższy bieg i po kwadransie ustawiono schody na kółkach, które wjechały na stojak tak, aby z górnej półki można było wyjąć duże ciężkie pudło zawierające pompę i akcesoria.

Kiedy zeszli na dół, pudełko zostało otwarte, aby sprawdzić, czy naprawdę zawiera pompę. I naprawdę, wierzcie lub nie, w pudełku była pompka, nawet dokładnie taka, jak wydrukowano na pudełku!

Wszystkie małe pudełka w opakowaniu zostały przygotowane iw cudowny sposób okazało się, że zawierają również akcesoria, takie jak urządzenie przełączające, bardzo długi niebieski kabel zasilający i element łączący. Po godzinie z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością zdecydowano, że musi to być zamierzona pompa i wszystko zostało starannie zapakowane, a pudełko zaklejone taśmą.

Teraz tylko dwa łączniki 1¼ PVC i kawałek 40-metrowej liny musiały być włożone do wózka na zakupy i pomyślałem, że powinienem móc wrócić do domu, że tak powiem, przed zmrokiem. Sprzedawca przeszedł od lewej do prawej i od przodu do tyłu ogromnego sklepu, ale złącza PVC się nie pojawiły.

Aby odwrócić uwagę, rzucił się na dostawę 40-metrowej liny, która była przymocowana do pompy, aby mogła delikatnie opuścić się do studni zwisającej z tej długości liny. Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do działu lin.

Trochę (!) zajęło mu znalezienie odpowiedniej średnicy i pojawiła się nowa rolka sznurka, z której zdjęto opakowanie.

Lina jest w rzeczywistości rodzajem plastiku i jest bardzo niesforna, jeśli chcesz ją wyjąć z rolki, natychmiast się zwija i zmienia w mgnieniu oka w splątany las, w którym nie ma końca ani początku do odkrycia. Sprzedawca, który cały ranek pracował na najniższym biegu, zredukował jeszcze bieg i zaczął przeciągać to tu, to tam teraz jedną wielką plątaninę liny. Oczywiście bez rezultatu, było tylko gorzej.

Moja żona miała na mnie zaniepokojony wzrok, już widziała, że ​​zaraz eksploduję, a właściwie od momentu, gdy okazało się, że „eksperta” nie ma, a ja już sygnalizowałem, że chcę iść do innego sklepu z narzędziami.

Pomimo tego, że stosunek klientów do sprzedawców wynosił wtedy w sklepie chyba 1:6, postanowiłem pomóc człowiekowi. Znalazłem początek (lub koniec) liny w plątaninie i przeszedłem ją na pewną odległość, aby nie mogła odskoczyć z powrotem w plątaninę.

Po pół godzinie uwolniłem z plątaniny około pięćdziesięciu metrów liny i krzyknąłem: „dość, wystarczy, odetnij!”.

„NIE”, powiedział mężczyzna, „lina idzie na kilogramy, a to nawet nie jest kilogram”. Wyciągnął mi linę z ręki, po czym ta natychmiast ponownie się skręciła i położyła wiązkę liny na wadze.

Waga wskazywała 700 gramów, a mężczyzna dalej rozrywał kłębek liny. Krzyknąłem „Blask, blask, blask” lub inne podobne słowa i wyjaśniłem mojej żonie, że chcę odejść TERAZ.

Wolała przedyskutować to ze sprzedawcą i po chwili wahania udało jej się go przekonać, żeby odciął kawałek liny, a potem w razie potrzeby nakleił na niego naklejkę o wadze 1 kilograma, mimo że ważył zaledwie 700 gramów lub trochę więcej.

Ale teraz wciąż brakowało tych dwóch złączy PVC 1¼. „Nieważne, będę się świecić, świecić, świecić gdzieś w drodze do domu”!

Prawie wrzący podszedłem do samochodu i zostawiłem żonę w sklepie, aby zapłacić i już po 20 minutach wyszedł mężczyzna, wciąż na najniższym możliwym biegu, z wózkiem, a za nim moja żona z całym stosem papierów w ręku, na których potwierdzono zakup i załatwiono gwarancję.

Otworzyłem tylną klapę samochodu, a sprzedawca włożył wszystko do bagażnika. Uśmiechnął się do mnie. Ogarnęło mnie uczucie zupełnej bezsilności, Boże mój, jak ja nienawidzę zakupów!

Wieczorem przyjechali mechanicy, pół godziny i znowu mieliśmy wodę i teraz trzeba czekać aż znowu coś pęknie.

Przesłane przez Pima Foppena

Pytanie do czytelników: Dlaczego „wąż ogrodowy” i podobno także „lina” idą na wagę, a przewód elektryczny na metry? (przynajmniej takie mam do tej pory doświadczenie)

9 odpowiedzi na „W Tajlandii doświadczasz różnych rzeczy (226)”

  1. Geert P mówi

    Przede wszystkim odpowiedz sobie na Twoje pytanie, dlaczego wąż i lina ogrodowa mają być rozliczane za jednostkę masy, a przewody elektryczne za metr.
    Wy i wielu z was nie widzi w tym logiki, ale wierzcie mi, że dokładnie to przemyśleliśmy.
    Jak wszędzie, takie decyzje nie są podejmowane pochopnie, ale poprzedzone są szeroko zakrojonymi badaniami.
    W pierwszej kolejności zostanie powołana grupa sterująca, która będzie analizować problem przez co najmniej rok, następnie grupa robocza go opracuje, co również zajmie co najmniej 1 rok.
    Następnie jest przedstawiany rządowi, który następnie będzie nad nim głosował, trochę jak w Holandii.
    Oczywiście brzmi to nieefektywnie, ale musisz pomóc wszystkim bystrym umysłom, które są zbyt leniwe, by pracować, w bardzo dobrze płatnej pracy.

    O tak, prawie zapomniałem, że przewody elektryczne składają się z 2 elementów i dlatego nie można ich naliczać według jednostek wagi.

    Płynąć z prądem Pim, to jest Tajlandia

  2. Caspar mówi

    Tak drogi Pim dla Ciebie to najlepsze zakupy online, nie musisz wychodzić z domu i denerwować się, miło ze swojego leniwego fotela i zostanie dostarczone do Twojego domu.
    Uważaj na swoje wysokie ciśnienie krwi, jeśli nie znosisz zakupów ohhhh Wąż ogrodowy czy ja właśnie kupiłem na rolki, a nie na wagę?

  3. plamy mówi

    Sprzedaż za kilogram to bardzo stara sztuczka, aby sprzedać więcej zamierzonego produktu.
    Zwykle wszystko jest sprzedawane na metry.

    • Ronald mówi

      W takim razie dobrze, że wąż ogrodowy jest zwykle pusty.

  4. Styczeń mówi

    Drogi Pimie,
    Mam dla ciebie dobrą radę ……… nie martw się tak bardzo!
    Nikogo w tym sklepie z narzędziami nie obchodzi nic ani wszystko… zaakceptuj i uśmiechaj się.

    grz

    • Gerard mówi

      W tych sklepach z narzędziami tak bardzo niepokoi mnie to, że gonią cię po wszystkich korytarzach jak kurczaki bez głów. Jeśli potrzebujesz wyjaśnienia eksperta, musisz po prostu narysować swój plan.

      Ich jedyną troską jest to, aby ich nazwisko jako sprzedawcy było powiązane z paragonem i aby mogli sprzedać Ci jak najwięcej (lub najdrożej).

  5. William mówi

    Czy stary ciąg nie był już dobry Pim?
    Wygląda na to, że nylon wytrzyma do następnego pompowania.
    Albo po prostu go wycięli.

    Sprawdzanie zawartości z pewnością odbywa się w wielu sklepach z narzędziami.
    Urządzenia elektryczne podłącza się przed kasą.
    Artykuły dostarczone w połowie nie są możliwe. Wyprodukowano w Chinach lub gdziekolwiek i kiedykolwiek.
    W przypadku droższych artykułów panie kasjerskie oczywiście sprawdzą również zawartość otwartych pudełek.
    W „moim” sklepie z narzędziami paragony przechodzą kontrolę przez trzy ręce. Panie nigdy nie pracują samotnie za kasą.
    Kradzieże od kupujących, ale także pracowników z rodziną nie są rzadkością.
    Tutaj wszystko jest na jednostkę lub na metr.

  6. TonJ mówi

    Fajnie napisana historia. Współczuję Ci.
    Na szczęście system już działa i mam nadzieję, że pozbędziesz się go przez wiele lat.
    Co do reszty: chai jen jen (zachowaj zimną krew, postaraj się zachować spokój), chociaż to rzeczywiście czasami jest tutaj wyzwaniem ;-).

  7. Lutnia mówi

    Jestem sam, więc nie wychodzę i nie muszę iść na zakupy, wyjście do supermarketu nie stanowi problemu. Jeśli dasz mi centrum handlowe, to naprawdę nie powinno być inaczej, co za horror,


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową