W Tajlandii doświadczysz wszystkiego (122)

Przez redakcję
Opublikowany w Życie w Tajlandii
tagi: ,
12 Kwiecień 2022

Ważnym aspektem przyjemnego pobytu w Tajlandii jest środowisko życia. Jeden lubi mieszkać w ruchliwym centrum miasta, drugi w spokojnej pracy, a jeszcze inny woli mieszkać gdzieś na tajskiej wsi. Walter i jego żona wybrali dom przy ślepej uliczce w małym miasteczku niedaleko Bangkoku. Więc musi to być ciche środowisko życia! No spokojnie? Przeczytaj poniżej, co czytelnik bloga Walter ma do powiedzenia na ten temat…

Czy tam, gdzie mieszkasz, jest trochę cicho?

Czasami ludzie pytają mnie: „Walter, czy tam, gdzie mieszkasz, jest trochę cicho?” Moja odpowiedź: „Cóż, mieszkam w ślepej uliczce, więc to robi różnicę”. Jak wszędzie, przechodzą tu uliczni sprzedawcy. Między 6.15 a 6.30 są już pierwsze. Makaron, warzywa, owoce, mięso i ryby. Następnie masz kawę mrożoną, jedną z plastikowymi filiżankami i spodkami, jedną z różnymi rodzajami miotły i oczywiście także Lody Nestlé…

Wszystkie mają własną muzykę, nadawcę, dzwonek lub klakson. Przejeżdżają tędy codziennie. Także w niedziele. I tak jak mówiłem, mieszkamy w ślepej uliczce. Więc? Rzeczywiście. Znowu przejeżdżają. W ten sposób na pewno ich nie przegapimy, gdy będziemy chcieli dokonać zakupu. Teraz za naszym domem jest też ulica i kiedy handlarze opuszczają okolicę, często wybierają tę ulicę, abyśmy mogli ponownie (po raz trzeci!!!) usłyszeć, co mają do zaoferowania.

Te sceny przypominają mi moje dzieciństwo w Kapellen. Potem przyszedł mleczarz, tłum i oczywiście „Soep Van Boon” i, o tak, od czasu do czasu pastor. Wtedy nie było dla mnie jasne, co robi. Ale to było to.

Po to są psy. Mój sąsiad po drugiej stronie ulicy miał kiedyś 2 psy stróżujące. Szczekają na wszystko, co się rusza i/lub mija. Ostatnio te szczenięta mają a teraz jest ich 6! Codziennie darmowy płaczący koncert.

Za naszym domem mieszka rolnik. Ma też 2 psy stróżujące. Te zwierzęta mieszkają w psiej budce. Ich siedlisko jest określone przez długość ich łańcucha. Tutaj też ten sam scenariusz, szczekają na wszystko i wszystkich, którzy przechodzą. Kiedy zaczyna się jeden, zaczyna się też drugi.

Zrozumiałe też, że boi się utraty pracy i wyrzucenia na ulicę, jeśli nie będzie szczekać. Masz też bezpańskie psy i koty. Czerpią niebiańską przyjemność z pozdrawiania lub śmiania się ze swoich zakutych w łańcuchy przyjaciół. Czy przewidziałeś konsekwencje...?

Większość tutejszych domów jest zamieszkana. Niestety, część z nich jest również pusta i w złym stanie. Osiedliły się tu dziesiątki gołębi. Jest to więc koncert roekoekoe przez cały dzień. Najgorsze jest to, że smarują wszystko grubą warstwą gówna.

Około 50 metrów od naszego domu znajduje się trawiasty plac. To jest używane do wszystkich celów. Podobnie na imprezy. Dzięki niezbędnym decybelom wszyscy w sąsiedztwie wiedzą, że na placu jest coś do przeżycia. Ale to rzadkość i nie jest tak źle. Są też głośniki, z których regularnie można usłyszeć komunikaty z gminy. Oczywiście w najmniej oczekiwanych momentach.

W poniedziałki i czwartki przejeżdża tędy śmieciarka… między 5:5.30 a 3:4. Są wtedy z XNUMX-XNUMX mężczyznami. Zapewniają też niezbędne decybele i… smród.

I tak jak mówiłem, mieszkamy w ślepej uliczce… Ale wszystko inne? Z resztą jest tu cicho…

Już sobie wyobrażam reakcje tutaj: „Mimo wszystko ruszaj się!!!” lub „Kup zatyczki do uszu!” Nie, drodzy blogerzy z Tajlandii, nie będę. Moja żona znalazła i kupiła tutaj swój wymarzony dom. Jej rodzice i brat mieszkają kilka domów stąd. Krótko mówiąc, jest tu szczęśliwa.

I ja? Kocham ją i razem kochamy naszą hałaśliwą ślepą uliczkę… w Sai Noi, Nonthaburi.

27 odpowiedzi na „W Tajlandii doświadczasz różnych rzeczy (122)”

  1. Wima Dingemanse'a mówi

    Czy to ostatnie zdanie jest po And I? nie najważniejsze?
    Życzę Ci dużo szczęścia i miłości w Twojej hałaśliwej ślepej uliczce.

  2. Caspar mówi

    Mówisz!!! I tak jak mówiłem, mieszkamy w ślepej uliczce… Ale wszystko inne? Z resztą jest tu cicho…
    Aż cię ugryzie jeden z tych bezpańskich psów, bo wtedy jeleń jest gruby, mówią u nas.
    Zostałam pogryziona przez takiego bezpańskiego psa, musiałam 4 razy wrócić do szpitala na zastrzyki w obie ręce.
    Ale powodzenia w Sai Noi Nonthaburi!!!

    • khun muu mówi

      Oprócz ugryzienia siebie lub członka rodziny, zauważyliśmy również, że Twój własny pies może również wyrządzić szkodę lub zostać oskarżony o spowodowanie szkody.

      Nasz kochany piesek ugryzł też 2 letnie dziecko sąsiada podczas bójki z 8 innymi psami sąsiada, który chciał rozdzielić psy we wszystkich obawach.

      Konsekwencje wielokrotnych ukąszeń w nogi i ramiona prawdopodobnie wszystkich 3 psów, a nie tylko naszego psa, czy nawet nie naszego psa.
      Kto ma powiedzieć.

      Sąsiedzi chcieli zgłosić to na policję, a my zaproponowaliśmy pokrycie kosztów szpitala i hojne odszkodowanie za odniesione obrażenia.
      Oczywiście odwiedziliśmy też chłopca w szpitalu, do którego został przyjęty.

  3. Mike mówi

    Ładny i rzetelny opis tego, jak się sprawy mają w prawdziwej Tajlandii. Powodzenia i powodzenia!

  4. h.cesarz mówi

    W obiegu są bardzo przydatne urządzenia na bezdomne psy w postaci grubszej latarki o długości zaledwie 10 cm, psy (i koty) znikają po chwili świecenia w zaskakujący sposób!!
    dla mnie jest to bardzo przydatne na plaży przed bezpańskimi psami, działa z częstotliwością, której nie wiemy, jak postrzegać.

    • Johana Choclata mówi

      ogłuszacz

    • khun muu mówi

      Rzeczywiście, na sprzedaż są urządzenia, które emitują dźwięk o wysokiej częstotliwości, który może odstraszyć psa tajskiego o dobrych intencjach na plaży, szukającego pożywienia i przyjaznych turystów.

      Tylko tajskie psy soi, które chronią swój dom i ulicę, nie przejmują się zbytnio.
      Niektóre z tych wytrzymałych psów biegają po nic i nikogo.
      Próbowałem już wszystkiego.
      Od patyków po rzucanie smacznymi przekąskami.

      Widziałem tajlandzkich mnichów w naszej wiosce rzucających fajerwerki, żeby ich odpędzić.

      Zostałem też dwukrotnie ugryziony i musiałem dostać zastrzyki w szpitalu.
      W przypadku małp w ogóle nie użyłbym tego urządzenia.
      Mogą bardzo szybko stać się agresywne i pracować w grupach.
      Tam też tego doświadczyłem.

  5. Gerard mówi

    Fajna wiadomość Walterze
    Zawsze miło posłuchać, jak „rodak” radzi sobie w obcym kraju.
    W końcu chodzi o prawdziwe życie.
    Osobiście też uważam za bardzo miłe, że wymieniasz nazwę ulicy, to jeszcze bardziej świadczy o serdeczności ludzi.
    Gdybym był w okolicy, na pewno wpadłbym i delektując się fajnym „bakkie”, miłymi i słabymi starymi motykami po holendersku.
    Pozdrowienia i powodzenia od Krommenie,
    Gerarda.

    • khun muu mówi

      Niektórzy mają wspaniałe życie, co jest niezaprzeczalne, a niektórzy muszą się trochę przystosować i stawić czoła nieoczekiwanym wydarzeniom.
      Chodzi o to, jak sądzę, że przeciętny Holender czy Flamandczyk jest przyzwyczajony do innego życia, innych okoliczności i nie jest świadomy pułapek.
      Przestrzeń, dom wolnostojący, ogród, codzienne życie, wiele zwierząt to pozytywne rzeczy, które również do mnie przemawiają..

      Oczywiście są też rzeczy mniej pozytywne.
      Czasem całymi dniami brak wody, czasem prądu, zawsze konieczność dotrzymania warunków zamieszkania, niebezpieczny ruch uliczny, brak anglojęzycznego personelu szpitala, brak znajomych mówiących po niderlandzku, nuda i czasem bardzo gorące miesiące.

      Co więcej, Tajowie to ludzie rodzinni iw wielu przypadkach inni członkowie rodziny przyjeżdżają, aby z tobą zamieszkać.
      Często rodzice i dzieci kobiety.
      Nie oczekuje się żadnych problemów ze strony rodziców.
      Oprócz uroczych tajskich małych dzieci zauważyłem też, że są też dzieci, które odmawiają chodzenia do szkoły, starsza młodzież, która bierze narkotyki i kradnie, aw naszym gronie znajomych jest skazany za morderstwo. Od 3 lat przebywa w areszcie.
      Wpadł w szał w Bangkoku.
      W sumie: zarówno pozytywne, jak i negatywne doświadczenia.

      Stąd moja rada: bądźcie elastyczni, abyście zawsze mieli możliwość przeprowadzki lub powrotu do Holandii.

      • RonnyLatYa mówi

        A jednak proste.
        Właściwie dobrze to podsumowałeś w pierwszym zdaniu.
        I to właściwie dotyczy każdego kraju, do którego ktoś emigruje do…

        W Tajlandii jest wielu szczęśliwych ludzi, którzy z trudem ośmielają się odpowiedzieć, ponieważ osoby noszące czarne okulary natychmiast oskarżają ich o noszenie różowych okularów, jeśli odważą się opublikować coś pozytywnego.

        Jednak to właśnie ci, którzy noszą czarne okulary, przychodzą tu zwykle z największymi różowymi okularami….

        A ci, którzy teraz żyją tu szczęśliwie, zwykle przyjeżdżali tu z bezbarwnymi i realistycznymi okularami.

        Czy naprawdę myślisz, że skoro ktoś ośmiela się powiedzieć, że jest tu szczęśliwy, to nie potrafi odróżnić pozytywów od negatywów?

        Dobrze…. Wypełnij to w sobie, osoby noszące czarne okulary…

        • RonnyLatYa mówi

          To nie dlatego, że odpowiadam na twój komentarz, że jest on skierowany do ciebie osobiście, Khun Moo.

          Niepokoi mnie jednak to, że osoby noszące czarne okulary myślą, że jeśli ktoś powie coś pozytywnego, należy ich natychmiast zaliczyć do osób noszących różowe okulary.

          Znam wielu szczęśliwych ludzi w Tajlandii, z partnerem lub bez, i podczas rozmów rozmawiamy o rzeczach, które naszym zdaniem są negatywne.
          Dlaczego nie?

          Oczywiście ci, którzy noszą czarne okulary, zwykle nie znają tych szczęśliwych ludzi, ponieważ zazwyczaj unikają miejsc, w których gromadzą się ludzie noszący czarne okulary. 😉

          • khun muu mówi

            Ronnie,

            Najlepiej byłoby, gdyby czarnoskórzy noszący okulary zbili się razem i nie mieszali ze szczęściarzami.
            Widać to w każdym kraju.
            Także w Holandii i Belgii.
            Faktem jest, że obie grupy istnieją i mogą mieć ze sobą niewielki kontakt.

            Byłoby pożądane, aby czarnoskórzy noszący okulary lepiej zawczasu przygotowali się do długoterminowego pobytu w Tajlandii i dzięki temu mogli bardziej cieszyć się Tajlandią.

            Przez ostatnie 42 lata spotkałem zarówno szczęśliwców, którym nigdy nie śni się powrót do zimnej Europy, jak i przygnębionych farangów.

            Przebywał głównie między szwedzkimi zamożnymi emerytami w ostatnich latach.
            Same pozytywne doświadczenia w tej grupie.

            W Isaan spotkałem mniej pozytywnych emerytów.

            Myślę, że dużą różnicą jest zdolność finansowa danej osoby.
            Przypuszczalnie ktoś, kto chce mieszkać w dużym mieście, nie będzie zadowolony z życia na tajskiej wsi i odwrotnie.

            • RonnyLatYa mówi

              Zgadzam się.

              Kondycja finansowa człowieka jest bardzo ważna.
              Czasami mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale tak samo często mówią bogaci.
              I mogą mieć rację, ale myślę, że to musi być cholernie łatwe…

              Tych noszących czarne okulary też rzadko znajdziesz wśród bogatych. Po prostu dlatego, że mogą żyć gdzie i jak chcą i nie muszą kalkulować.
              Wystarczy spojrzeć na Moo Baan, gdzie mieszka duża część Skandynawów. Starannie utrzymane ulice i ogrody, brak przepełnionych koszy na śmieci lub śmieci, brak psów ulicznych, brak hałasu, narzędzia, które rzadko zawodzą itp. Już samo to czyni życie wielu szczęśliwszymi.

              Osoby noszące okulary z czarnymi okularami częściej znajdziesz w grupie, która nie doczekała się spełnienia oczekiwań finansowych i dalszego życia, które sobie zaplanowali.
              Być może podczas planowania nie postawiono im żadnych realistycznych oczekiwań, o ile to planowanie już istniało.
              Być może z tego powodu nie mieszkają tam, gdzie chcieliby teraz mieszkać i nie żyją tak, jak by chcieli. Życie w wiosce może być zabawne, jeśli odwiedzasz ją przez tydzień, ale spędzanie dnia w dzień nie jest dla wszystkich. Prawie zero kontaktu z innymi ludźmi, nuda, brak prądu, brak wody itp. Do tego paranoiczne zachowanie, które sprawia, że ​​ciągle zastanawiają się, jak zabezpieczyć swoje pieniądze, bo ich tajlandzki partner mógłby pójść na spacer ze wszystkim.
              I obraz gotowy…

              Z pewnością nie należę do zamożnych, raczej do klasy średniej i mogę sobie pozwolić na zwykłe rzeczy, które lubię, bez konieczności odwracania się i liczenia każdego bahta.
              Mieszkam w wiosce kilka kilometrów od Kanchanaburi, gdzie mogę dostać wszystko, czego chcę.
              Mieć miłych sąsiadów, z którymi mamy dobry kontakt prawie codziennie i którzy się nie narzucają.
              Zasadniczo spokojne życie razem z żoną, takie jakie sobie wymarzyłem, kiedy osiedliłem się tu prawie 30 lat temu.

              Czy jestem tu szczęśliwy? Tak, są rzeczy, które (często) mnie denerwują, ale są też rzeczy, które mnie uszczęśliwiają.
              Ale jeśli złożę wszystko w całość, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy.
              A w dniu, w którym poczuję, że już tak nie jest, wyciągnę również wnioski.

              • Dodatek do płuc mówi

                Drogi Ronny,
                wszystko, od pierwszego do ostatniego zdania, z tego, co piszesz w tym komentarzu, jest całkowicie zgodne z moimi odczuciami. Moja sytuacja jest bardzo podobna do Twojej. I tak, w naszej cotygodniowej „niedzielnej poczcie” czasami mówimy o rzeczach, których wolelibyśmy nie widzieć, ale są to praktycznie głównie zachowania narzekaczy.

  6. AJ Edward mówi

    Mój dom również znajduje się przy ślepej uliczce, raczej 500-metrowej piaszczystej ścieżce w środku wsi, teraz w porze deszczowej można do niej dojechać tylko samochodem 4×4, tutaj też zawsze jest hałas, jeśli nie fanatyczni wycinacze drzew, to w nocy są bezpańskie psy, właściwie to nie bezpańskie psy, ale raczej moje własne psy (stróżujące) wpadają w szał, tak i śpią szczęśliwie na zewnątrz pod oknem mojej sypialni, to prawda!, ja nie przeszkadza mi ta ilość sprzedawców, ani nie przeszkadzają mi sąsiedzi, którzy mieszkają kilkaset metrów dalej, swoją drogą, tu też słyszę muzykę, jest to raczej niesamowicie mocny bas, który bez problemu dosięga nawet do 20 km, …. Drogi Walterze, w Tajlandii jest miejsce bez hałasu. Moim zdaniem to jak szukać igły w stogu siana, żeby je znaleźć.

  7. Bert mówi

    Żyjemy w moo pracy, jeden to kocha, a drugi nienawidzi
    Ja/my cieszymy się tym każdego dnia.
    Nasze pole moo jest dość duże, ma ponad 500 domów i wciąż jest dość ciche.
    Wszyscy ludzie pracujący, którzy w ciągu dnia są poza domem i wieczorem korzystają z telewizji w pomieszczeniu.
    Właściwie mamy kontakt tylko z sąsiadami z naszej ulicy. Jest to 6 domów, z czego 3 są zamieszkałe. Pozostałe 3 to domy wakacyjne bogatszych Chińczyków, którzy przyjeżdżają okazjonalnie. Ani nie przeszkadzał.

  8. Maryse mówi

    Walterze, dziękuję. Fajny humor i spojrzenie na sprawy. Wyobrażam sobie jak bardzo jesteś tam szczęśliwa.

  9. Hansa Pronka mówi

    Drogi AJ Edwardzie, znaleźliśmy tę igłę. Mieszkamy w zalesionej okolicy, a pierwsi sąsiedzi są w odległości zaledwie około 300 metrów. Kiedy zapada noc, zwykle jest tu śmiertelnie cicho. A także w ciągu dnia jest mało hałasu. Kilka razy w roku odbywa się festiwal wiejski, ale to jest 2-3 km stąd. I oczywiście natura: żaby, owady, ptaki i nasze psy. Ale te psy prawie nigdy nie szczekają w nocy, na szczęście nie ma ku temu powodu.

  10. Jos mówi

    Ładna historia i dobrze opowiedziana. Tak rozpoznawalny. Swoją drogą, ja też mieszkam w Nonthaburi. Mam tylko jedną uwagę: powinno być „Soep Van Boom”, a nie Boon 555

  11. Pokój mówi

    W Tajlandii wszystko trzeba wypożyczyć i nie chce się nic kupować. W Tajlandii musisz zawsze mieć możliwość obrócenia wózka. Pakuj walizkę i jedź. Brak mienia. Żadnych zobowiązań, żadnych powiązań. W Tajlandii trzeba wydawać pieniądze, a nie oszczędzać. W Tajlandii trzeba jechać, żeby się dobrze bawić.

    • khun muu mówi

      Fred,

      Niestety też podzielam to zdanie.
      Wynajem jest bardzo tani i daje możliwość przeniesienia się w inne miejsce w razie potrzeby.
      Powodem, dla którego Farang coś tam kupuje, często nie jest jego decyzja, ale decyzja żony, która chce mieć tam majątek.
      Moja żona zawsze nazywa mnie sponsorem.
      Dla bardziej zamożnych, których stać na dom w Tajlandii oprócz domu w Holandii i którym nie brakuje gotówki, kupno może być lepszym rozwiązaniem.
      możesz udekorować dom i ogród, jak chcesz, i nadal tracić dom z tego czy innego powodu, szkoda, ale nie ma problemu.

      • PEER mówi

        dobrze Moo,
        Twoja żona musi mieć to na myśli cynicznie, bo kiedy naprawdę jesteś sponsorem, kupujesz dom.
        Co więcej, możesz cieszyć się nim przez lata, które Ci pozostały.
        Wynajem jest wprawdzie tani, ale czynsz za mały domek, którego jakość życia trzeba porównać z UE, też jest drogi.
        Ponadto możesz budować / kupować według własnego gustu.
        Bo tylko wtedy inwestujesz w przyszłość swojej żony.

        • khun muu mówi

          GRUSZKA,

          Zbudowałem już 2 domy dla rodziny, a nasz nowy dom został porwany przez 2 członków rodziny, którzy odmawiają przeprowadzki.
          Właśnie wyłamali drzwi z ogłoszeniem, że oni też muszą żyć.
          Ponadto wspieram całą rodzinę, wujków, ciocie, dzieci wł. prawnuków, niektórzy od 1984 r.
          Moja żona nigdy nie musiała pracować w Holandii i może przenieść swoją pełną państwową emeryturę do Tajlandii.
          Wykupiłem też dożywotnią rentę pośmiertną w Holandii dla mojej żony.

          Moim zdaniem wystarczająco inwestuję w przyszłość mojej żony i uważam, że nie ma w tym zbyt wiele cynizmu.
          Taj często formułuje oświadczenia, które kończą się ostrymi, konfrontacyjnymi wnioskami, które nie pozostawiają złudzeń.
          Każdy musi sam zdecydować, czy powinien zainwestować pieniądze w dom i ziemię w Tajlandii, biorąc pod uwagę ryzyko, które należy rozważyć w stosunku do korzyści.
          Jak pisałem wcześniej, jeśli ktoś może sobie na to pozwolić, nie ma problemu.
          Jeśli nie ma drogi powrotnej, odradzałbym to.

  12. Stan mówi

    Wszystkie te decybele nie mają znaczenia dla przeciętnego Tajlandczyka. Przesypiają wszystko! Nie mam pojęcia, jak oni to robią. Pies, kogut, róg, drzwi, od razu budzę się.
    Hotele w Bangkoku to dla mnie często małe piekło. Trzaskanie drzwiami późno w nocy, hałaśliwe sprzątaczki wcześnie rano, robotnicy drogowi w środku nocy, westchnienie…
    A skoro już mowa o hałasie i doświadczaniu wszystkiego, mój były Tajlandczyk obudził się w nocy tylko raz podczas naszego pobytu w Bangkoku z powodu hałasu. Dwie bomby w środku nocy podczas demonstracji pod koniec 2008 roku. Pierwsza też mnie obudziła, druga prawie spadła z łóżka ze strachu! Moja była powiedziała, że ​​to bomba, a minutę później znowu spała! Wydarzyło się to kilka przecznic dalej. Na szczęście nikt nie został ranny.

  13. Rob z Sinsab mówi

    Mieszkamy również w ślepej uliczce, w dużej, pięknej okolicy. Bang Yitho w Thanyaburi, Pathum Thani. I naprawdę mi się to podoba. Wszystko przychodzi, więc tak naprawdę nie musimy wychodzić na zakupy, 7-11 dostarcza wszystko, niezależnie od tego, czy jest duże, czy małe. Dwa razy w tygodniu przyjeżdża tu także wywóz śmieci.Z psami i/lub gołębiami nie ma problemu, ale zdarza się, że płoną pola. Piwo i wodę dostaję dwie ulice dalej od kogoś, kto ma sklep w domu. Wspieraj lokalnie

    Wszystko jest w pobliżu, a jeśli nie wiemy, któryś z sąsiadów to zrobi.
    Ogólnie pyszne

  14. Pokój mówi

    Dobra opowieść dla alternatywnych turystów, którzy zawsze mówią o PRAWDZIWEJ Tajlandii. Rodzaj turystów, którzy nie chcą liczyć Pattaya i/lub Phuket jako PRAWDZIWEJ Tajlandii.
    Ciekawa jestem, czy spędzili wakacje w takim kawałku PRAWDZIWEJ Tajlandii, czy nadal byliby tak zachwyceni swoją tzw. PRAWDZIWĄ Tajlandią.

    • khun muu mówi

      Cześć Fred,

      Kontrasty w doświadczeniu między, na przykład, Phuket / Pattaya z innymi obszarami nieturystycznymi są ogromne.

      Według spisu ludności z 2010 roku 21,1% mieszkańców Phuket to obcokrajowcy.
      Oczywiście jest też strumień turystów, którzy tam nie mieszkają, tylko obchodzą swoje święta.
      Dania dostosowane są do upodobań zachodnich, rosyjskich, chińskich, koreańskich.
      Tajowie też częściej jedzą w domu z rodziną i sami gotują.

      Wszystko to jest oczywiście znacznie mniej powszechne w miejscach, gdzie przyjeżdża niewielu turystów i mieszka tylko zbłąkany mieszkaniec Zachodu.
      W naszej wiosce w Isaan nie ma restauracji, ale na szczęście 7 / 11 jest dostępna od kilku lat.
      W niektóre dni jest też pani, która sprzedaje satay.
      Czasami widuję na rowerze białego człowieka, którego od razu prosimy o zatrzymanie się na pogawędkę.
      Często w okolicznych wioskach mieszka również 1 lub 2 mieszkańców Zachodu.
      Supermarket oddalony jest o 12 km.
      Sprzedawane są tu niektóre produkty zachodnie, takie jak ziemniaki, jabłka i chleb.
      Nawet mac donald dostosowany do tajskich standardów, więc pikantny kurczak jest dla osób z mocnym żołądkiem.
      U mnie wybór całego asortymentu ogranicza się do frytek z sałatką, hamburgera i kubka coli.
      Mogę sobie wyobrazić, że mieszkaniec Zachodu, który mieszka w Isaan od kilku lat, ze swoim prostym stylem życia, tak naprawdę nie uważa już obszarów turystycznych, takich jak Phuket i Pattaya, za tajskie.


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową