Gotowy na Isan

Przez Inkwizytora
Opublikowany w Isaan, Życie w Tajlandii
tagi: ,
17 czerwca 2019

Deszcz w Bangkoku

Deszcz pada z nieba wiadrami. Cała zieleń zwisa, ciężka pod kroplami, nie ma wiatru. Psy wylegują się leniwie pod zadaszeniem tarasu, cały czas wypatrują czegoś ciekawego do roboty, w razie potrzeby nie przejmują się wilgocią i idą w wybrane miejsce.

Na pniach młodych drzew jest kilka legwanów, oddalonych od siebie, ale obserwujących się nawzajem. Zbyt pewna siebie żaba nie zwraca na siebie uwagi psów. Pojedynczy ptak rozpoczyna pieśń, najwyraźniej zadowolony z siebie i otoczenia. De Inquisitor też zadowolony, pomimo deszczu.

Powrót do domu w Isaan po piętnastodniowej wycieczce. Nieoczekiwanie długo, bo pierwotnie zamiarem rozwiązania jego „zmęczenia Isaanem” było wyjechanie na tydzień do Bangkoku. Dodano jeszcze osiem dni.

Ah. Bangkok. Jak Inkwizytor kocha to miasto. Betonowy mastodont o typowym zapachu: tropikalnym, egzotycznym, z odrobiną zgnilizny, ale nie przeszkadzający. Ale też pachnące, bo niezliczone stragany z jedzeniem na ulicach i niezliczone restauracje z kuchnią świata, której Europa nie zna, dodają jej dodatkowego wymiaru, znane i nieznane zioła pieszczą nos, łaskoczą kubki smakowe. Upał, który unosi się między drapaczami chmur. Groźne niebo z burzami, które później odparowują niekończący się asfalt. Miska na zupę pod ciśnieniem, bo woda tryska z ujść kanalizacyjnych podczas takiego prysznica.
A jednak ten mastodont to zielone miasto, dziesięć centymetrów kwadratowych ziemi i roślina z kwiatami. Dwadzieścia centymetrów kwadratowych ziemi i jest krzak. Pół metra kwadratowego i jest drzewo. Niezależnie od tego, czy korzenie, liście czy cokolwiek innego sprawia problemy. Cień!

Chaotyczny ruchliwy ruch, przez który De Inquisitor nawiguje jak najlepsi, ale beznadziejnie zagubiony z powodu braku GPS. Co więcej, wydaje się, że ruch cały czas stoi w miejscu, ale w końcu wszyscy docierają do celu.

Po zaparkowaniu samochodu na hotelowym parkingu, De Inquisitor będzie musiał uporać się z wieloma taksówkarzami, którzy proszą cię o zawiezienie do sklepu ze złotem, jubilera lub centrum handlowego. I tak jak wszyscy inni, De Inquisitor raz na jakiś czas daje się na to nabrać, tylko po to, by od razu kupić nowy strój ze względu na nieoczekiwanie niską cenę.
Taksówki przeplatają się z tuk-tukami, za czterdzieści bahtów można zajechać bardzo daleko, jeśli się trochę ponegocjuje. Lub łodziami po kanałach, ciesz się tym rodzajem transportu, w którym nigdy nie wiesz, czy wybrałeś właściwy cel. Z tego powodu De Inquisitor wciąż nie ma odwagi skorzystać z autobusów.

Chinatown

Nigdy nie pomijaj wizyty: Chinatown. Zaczynając od Yaowarat Road. Zatłoczona arteria, masa żółto-zielonych i niebiesko-różowych taksówek, mnóstwo trzeszczących Vesp, których nie ma nigdzie na świecie, niezliczona ilość śmierdzących rozklekotanych autobusów. Tłum, któremu nieustannie przeszkadzają wózki ręczne pchające w zbyt wąskich bocznych zaułkach mężczyzn w białych koszulach bez rękawów. Przytłaczająca oferta towarów i produktów, do tego tajemnicza atmosfera, bo właścicielami są głównie Chino-Thai, społeczność bardziej zamknięta niż prawdziwi tubylcy.

Udanych zakupów, bo tanio jak barszcz, asortyment w naszym własnym sklepie znacznie się powiększy. Inkwizytor poci się z wieloma torbami w ramionach, rozważa zakup wózka ręcznego. Wypicie coli z plastikowej torebki z lodem orzeźwia na chwilę, ale po trzech godzinach wystarczy. Walizka taksówki jest za mała, więc przewiąż ją sznurkiem.
O wiele ładniejsze niż nowoczesne centra handlowe w China Town!

Oprócz fascynującego życia nocnego, Bangkok to coś więcej niż Patpong, soi Cowboi czy NaNa Plaza. Są tu perełki barów, klubów i dyskotek, ukryte przed mieszkańcami Zachodu, ale które pani zna. Mimo to ograniczamy spożycie alkoholu do jednego wieczoru, oboje potrzebujemy ładnego tarasu, koktajlu, a potem nie jedziemy do hotelu za późno. Odpoczynek jest przesłaniem.

Dlatego szczególnie ciesz się tym, co Bangkok oferuje najlepiej: spa. Pomiędzy masażami stóp, na życzenie masaż twarzy, peeling ciała. Nieco zbyt mocny masaż tajski. Sauna z aromatycznym masażem po zabiegu. Kąpiel ziołowa. Pedicure i manicure. Tak, Inkwizytorowi może się to podobać. Tak jak miłość, która dziwnie wygląda tylko wtedy, gdy De Inquisitor, mimo obecności kilku mężczyzn i kobiet, pojawia się nago w saunie. Tak robił przez całe swoje belgijskie życie, ale tutaj musisz nosić sarong wokół talii…

Ale po tygodniu smog przeniknął głęboko do gardła De Inquisitor, znak, że wystarczy. Ale oboje nie mamy ochoty jeszcze wracać do domu, pani też czuje, że należy jej się urlop - dużo spaliśmy w ciągu dnia, przez tydzień żyliśmy bardziej według czasu europejskiego.
Więc trochę morskiego powietrza nie zaszkodzi. Krótka konsultacja, jak zawsze docieramy do Pattaya. Hua Hin czy Cha Aam są dla nas za małe i ograniczone, słoneczne wyspy takie jak Ko Chang, Koh Kut,… są za daleko. Co więcej, siostra ukochanej mieszka w Pattaya, a De Inquisitor nadal ma tam wielu przyjaciół.

Pattaya

Przez osiem dni przebywamy w tym hedonistycznym mieście. Brzydkie miasto, z chaosem komunikacyjnym podobnym do Bangkoku, bez kosmopolitycznego ducha stolicy. Ale och, tak atrakcyjne ze względu na szeroki wybór rozrywek, restauracji i ukrytych miejsc w odległości jazdy samochodem, które zna De Inquisitor.

Jednak Inkwizytor i żona nie przyjmują propozycji rozrywki, jeden wieczór na Walking Street to już tradycja, reszta to rodzinne wizyty i spotkania z przyjaciółmi. Czasem mała zabawa na plaży w pobliskim Baan Saree, wylegiwanie się na piaszczystej plaży pod palmami. Niski stół zastawiony krabami, małżami, kalmarami i innymi morskimi przysmakami.

Wieczory wypełnione są pysznymi długimi kolacjami, oferta jest bogata. Jednak Inkwizytor zawsze szuka zachodniego jedzenia, jednego dnia obfitego niemieckiego jedzenia, następnego francuskiego przysmaku kulinarnego, a potem cieszącej się renomą steki.
A nawet wizyta w dwóch holenderskich lokalach – De Inquisitor przejada się kumplem śledziem, klopsikami i kiełbaskami curry. Aby mądrze wybrać tajską restaurację następnego dnia, wiele różnych przekąsek, które są lekkostrawne, ale jakże smaczne.

Droga powrotna jest chaotyczna, Inkwizytor nie spojrzał w kalendarz. Jest środek wyjątkowo długiego weekendu, poniedziałek i wtorek to dni ustawowo wolne od pracy. Przez cztery dni?! Wtedy przeciętny Isaaner wskakuje do swojego samochodu, żeby wyciągnąć rodzinę. Wtorek jest nawet powtarzającym się świętem buddyjskim, początkiem trzymiesięcznego surowego czasu, więc wszyscy odwiedzają też świątynie. Nadal jest możliwe z Pattaya poza Korat, wtedy jest to nędza. Również parady, po prostu na głównej osi łączącej Bangkok z granicą z Laosem, Vientane. A jeśli De Inquisitor podda się wieczorem, można doliczyć dodatkową noc w Udon Thani.

A teraz z powrotem do domu, Isaan. Cudownie spokojne, powolne tempo życia. Odświeżony umysł, wypoczęte ciało. Dwa psy, dwa koty znów się spotykają – które bez wyjątku okazują zadowolenie z naszego powrotu. Miło znowu zobaczyć wszystkich ludzi, z których wielu, ponieważ nasz samochód przejeżdżał przez wieś dopiero późnym rankiem, przybyło spontanicznie. Tęsknili za nami. Myśleli, że nie wrócimy.
Nasz plan ponownego otwarcia sklepu następnego dnia upada, siedzimy na tarasie sklepu z tym ciągłym strumieniem ciekawskich ludzi, sygnałem dla reszty wioski do zejścia.
Wydaje się, jakbyśmy zniknęli na kilka lat: miłość zaczyna plotkować z kobietami, Inkwizytor zostaje wezwany przez mężczyzn, by opowiedzieć o swoich ekscesach. Naprawdę Isan też pytania, które wydają się dość intymne po dwóch tygodniach zachodniego życia umysłowego: Ile to kosztowało? Dużo pięknych kobiet? Wyszedłeś sam? Miałeś inną żonę? Wszystkim towarzyszy uśmiech sugerujący rzeczy, których Inkwizytor w ogóle nie wykonał.

Ale to żaden problem, jesteśmy gotowi na kilka miesięcy Isaana.

Ponieważ trawa, która stopniowo rozprzestrzeniła się na tysiąc sześćset metrów kwadratowych, sięga do kolan. Woda w stawie jest mętna, należy wyczyścić filtry i zmienić wodę. Pompa wodna przecieka, którą należy naprawić, razem z kranem kuchni na świeżym powietrzu.
LinLin, nasza suczka, jest w ciąży i musi iść do weterynarza, bardzo nie-Isan, ocenia p. Kto też chce zorganizować imprezę, bo niedługo urodziny De Inquisitor.

Proponuje „farang party”, dajemy darmowe jedzenie, w nadziei, że goście sami sobie kupią drinki. Zupełnie jak w Pattaya.
Inkwizytor wie lepiej. Zaproponuje tylko karton Chang i sześć butelek lao kao.
I trochę Winecoolera dla pań.
Inaczej będzie martwy.

– Przesłana wiadomość –

2 odpowiedzi na „Gotowi na Izaana”

  1. Bert mówi

    Mooi verhaal wederom, maar ik maak me een beetje zorgen om onze Inquisiteur.
    Tylko ponownie wysłane posty, żadnych nowych przygód.

  2. Willy mówi

    Piękna historia


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową