Dutchman prowadzi własną szkołę nurkowania na Koh Tao
Serwis publikuje pod hasłem „Droombaan”. RTL Z szereg opowieści o Holendrach, którzy przeszli z dobrze płatnej pracy do gorzej płatnego życia, ale teraz cieszą się pełną swobodą własnego przedsiębiorcy, robiąc to, o czym kiedyś marzyli.
Gert-Jan Verstegen przeprowadził wywiad z Holendrem Brabanderem Robertem Rhemrevem, który przeszedł drogę od menedżera IT do prowadzenia własnej szkoły nurkowania na wyspie Hoh Tao. Tylko cytaty z tej historii:
„Właściciel szkoły nurkowania Robert Rhemrev żyje na co dzień. On nie planuje. To, że trafił na tajską wyspę Koh Tao i ostatecznie założył tam własną szkołę nurkowania, jest niemal czystym przypadkiem. To bardzo ciężka praca, ale życie na wyspie wszystko rekompensuje”.
“ Przyznaje szczerze, że robienie interesów, zwłaszcza w Tajlandii, nie jest łatwe. „Zwłaszcza jeśli nie jesteś dobrze przygotowany, tak jak ja. Miałem nurkowanie w palcach, ale świat biznesu jest zupełnie inny. Pozwolenia na pracę i całe zamieszanie z tajskimi urzędami skarbowymi przyprawiało o ból głowy.
„Właściciel szkoły nurkowania nie ma powodów do zmartwień. "Żyję z dnia na dzień. Co robię w przyszłym tygodniu? Brak pomysłu." Z powrotem do Holandii, gdzie nadal mieszkają jego siostry? „Tęsknię za rodziną i przyjaciółmi. Duża odległość i różnica czasu nie ułatwiają tego. Ale życie tutaj bardziej mi się podoba.
Słońce, morze, plaża i najpiękniejsze nurkowania każdego dnia. Dla wielu ludzi, zwłaszcza Rhemreva, brzmi to jak raj. Po drugiej stronie jest niepewność, ciężka praca i mało pieniędzy. „Ludzie czasami mówią:„ Że odważysz się to zrobić ”. Wtedy mówię: „Że odważysz się utrzymać rodzinę”. Myślę, że to jest trudniejsze”.
Przeczytaj całą historię na: www.rtlz.nl/life/carriere/droombaan-robert-runt-his-own-diving-school-op-tropical-koh-tao
Najbardziej zauważalna część historii:
„Ponieważ miał niewielką wiedzę na ten temat (pozwolenia na pracę, podatki itp.), Zostawił wiele tajskim partnerom. W rezultacie prawie trzykrotnie przegrał sprawę. „Teraz robię to bez tajlandzkich partnerów, wszystko jest moje”
Każdy człowiek potrzebuje go, aby wzrastać w życiu. Wybór nie musi być na zawsze. Wystarczy spojrzeć na wybór zawarcia małżeństwa. Oczywiście Robert potrzebuje tego teraz, ale przypuszczam, że nie będzie to trwało wiecznie. Ma doświadczenie życiowe, z którego może czerpać, a to jest bezcenne. Sposób na poznanie siebie. Szanuj i niech się dzieje, co może, ale zmiana jest nieunikniona. To jest typowe dla życia w jego różnorodności.
W zeszłym tygodniu będąc jeszcze na Koh Tao przeczytałam w książeczce, że na tej wyspie jest sporo problemów, które trzeba uzupełnić. Z odpadami jest problem środowiskowy, ponieważ przybierają one zbyt duże rozmiary i nie mogą być przetwarzane. Pomyśl o segregacji odpadów i utylizacji. Zachęcamy turystów do świadomego gospodarowania wodą (odpadami), ponieważ regularnie brakuje wody (deszczowej). Na wyspie jest tylko jedna szkoła, naprzeciwko komisariatu policji i potrzeba ludzi, którzy mogą wspierać, uczyć gier lub języków lub innych kreatywnych interpretacji. Pod uwagę brane są cudzoziemcy, którzy mogą i chcą przebywać tam dłużej niż miesiąc. Więc jeśli ci to odpowiada, idź na to, powiedziałbym.
W Tajlandii fajnie jest pojechać na wakacje, ale nie mieszkać czy robić interesy, bo w oczach Tajów zawsze pozostaje się Farangiem!
Mówiąc bardzo ogólnie „ale nie żyć”. Mieszkamy tu już prawie sześć lat w raju dla nas. Zawsze otrzymuj pomoc od Tajów, kiedy o nią poprosimy, a większość Tajów jest dla nas przyjazna.
A w oczach faranga Taj zawsze pozostaje Tajem!
Na przykład kiedyś Holender przedstawił swoją żonę: „To jest moja tajska żona”. Zapytałem go więc, gdzie są jego pozostałe żony. Nie podobało mu się to.
Cześć Tino,
Nie każdy potrafi odróżnić tajski, kambodżański, wietnamski itd. Może to jest powód.
Ale rozumiem twoje stanowisko.
Pozdrawiam Radość
Dlaczego „nie żyć”……….. moje doświadczenia są zupełnie inne!
„Ponieważ w oczach Tajów zawsze pozostajesz farangiem”. Dla nas to uprzedzenie, oparte na wszelkiego rodzaju przedwczesnych wypowiedziach Holendrów.
W oczach Holendra Marokańczyk zawsze pozostanie Marokańczykiem. Jaka jest różnica między holenderskim a tajskim?
Nasza córka jest, jak się dziś mówi, dwurasowa, tak jak przyszła żona księcia Harry'ego z Wielkiej Brytanii. A co wtedy? Czy zatem nie jest Tajką, ale „farangiem” Tajów? Czy ona nie jest Holenderką, ale Tajką dla Holendrów? Dla nas i naszych rodzin jest po prostu obojgiem, z dodatkowym bonusem, że jest piękniejsza niż holenderska i tajska piękność.
Dlatego zastanawiam się, czy Walter i Ria wiedzą, o czym mówią. Od 2007 roku co roku jeżdżę wynajętym samochodem w Tajlandii. Kiedyś zostałem potrącony przez Tajlandczyka w nowym nielicencjonowanym pikapie odjeżdżającym z zakazanego podwójnego parkowania. Oczywiście winił mnie kierowca. Zdarza się to również regularnie w Holandii. Następnie zwróciłem się do kontrolera ruchu tajlandzkiej policji, aby sporządził oficjalny raport. Natychmiast opuścił ruch i zabrał nas na posterunek policji.
Wkrótce tajski kierowca wycofał się na posterunku policji. Nadal nie byłem z tego zadowolony. Chciałem czarno-białego przyznania się do winy, które pokazałoby, że NIE byłem winny kolizji. Jego firma ubezpieczeniowa potwierdziła telefonicznie, że nie zawiniłem i że nie zapłacę za ani jedną kąpiel, w tym udział własny w mojej wypożyczalni samochodów. Kiedy poproszono mnie o wpisanie się do księgi protokołów urzędowych, pozwolono mi również napisać (również po niderlandzku), pod czym się podpisałem i nie przyjąłem winy.
Tajlandia jest fajna na wakacje i (mimo że mieszkam z rodziną w Hiszpanii/Holandii) też tam mieszkam. To po prostu zależy od tego, jak radzisz sobie z codziennymi wydarzeniami, które mają miejsce na całym świecie.
Miło gonić za swoimi marzeniami, potajemnie jestem trochę zazdrosny o to.
Czapki z głów za „wskoczenie na głęboką wodę”. Wiele osób ogląda „Wyjeżdżam” i już zdecydowało, potajemnie chciałoby, ale nie ma odwagi.
Oczywiście farang zawsze pozostaje farangiem i nie chciałbym, żeby było inaczej.
Holendrzy czasami pytają; „czy już jesteś Tajlandczykiem” Nie, jestem i pozostanę Holendrem
Pracuj i mieszkaj tu od 20 lat. Spotykałem się głównie z uprzedzeniami obcokrajowców… i często tych, którzy NIE mieszkają tutaj i nie mają żadnego doświadczenia… Odebrałem teraz 1 przypadek od Tajlandczyka; uśmiech …
Czemu nie . Trzeba po prostu żyć swoimi marzeniami.
Robert tak robi i ja też.
Założyłem plantację bananów tutaj, w Isaan
i to idzie bardzo dobrze. Nie uczyni cię bogatym
ale teraz codziennie jem fajnego banana.
Przychodzą ludzie z sąsiedztwa i zamawiają banana.
Potem idę do ogrodu i patrzę, które mogę zebrać.
Na szczęście nie muszę z tym żyć, ale to miłe
dodatkowy dochód dla mojej żony i jej rodziców i zarabia
moje miesięczne koszty też są mniejsze.
I zważ tę rzecz Faranga , wtedy zawsze mówię ,
wiesz, że Budda był także Farangiem –
z tak długim nosem jak ja –
wtedy mają o czym myśleć!