Els van Wijlen od ponad 30 lat mieszka ze swoim mężem „de Kuuk” w małej wiosce w Brabancji. W 2006 roku po raz pierwszy odwiedzili Tajlandię. Jeśli to możliwe, wyjeżdżają tam na wakacje dwa razy w roku. Ich ulubioną wyspą jest Koh Phangan, na której czują się jak w domu. Jej syn Robin otworzył kawiarnię na Koh Phangan.


Samobójstwo czy nie?

Na blogu Thailand widzę ten nagłówek z 26 czerwca: Holenderka (26 l.) nie żyje po wyskoczeniu z hotelowego parkingu w Chiang Mai

co?? Winny pogoni za sensacją, szybko przeczytałem tę historię.

Relacja rodzi wiele pytań i przypomina mi tę noc, kiedy Hook opowiedział tajemniczą historię. Hook jest Francuzem i prowadził raczej pełne przygód życie, zanim 10 lat temu osiadł jako barman w kurorcie na Koh Phangan. Tam powoli serwuje swoje koktajle i lodowatą Singha w zjedzonym przez termity barze na plaży. Zwykle mało mówi, woli słuchać swojej muzyki i klientów wiszących na chwiejnych stołkach barowych przy niewygodnej, zbyt wysokiej ladzie.

Opowiada po angielsku z typowym francuskim akcentem jedną ze swoich historii z czasów, gdy wraz z kolegą jechał z Francji do Afryki starym peugeotem. Oczywiście utknęli na pustyni i tylko dzięki pomocy nomadów wciąż żyje.

Nie ten angielski lekarz, który, jak mówi Hook, był bardzo popularny wśród swoich pacjentów w Afryce i który razem z dwoma partnerami biznesowymi zbudował nową klinikę. Dumny jak paw doktor codziennie podchodzi do wieżowca, zanim zaczną się prace budowlane, i spokojnie obserwuje postępy. Następnie dzwoni do żony, aby poinformować ją o postępach w budowie.

Aż do tego dnia, kiedy spada z dachu. On jest martwy.

Policja zakłada samobójstwo i informuje o tym jego żonę, która mieszka w Anglii. Nie wierzy, że jej entuzjastyczny i pełen życia mąż popełnił samobójstwo.
Ze złamanym sercem, ale zdeterminowana, by sama załatwić sprawę, leci do Afryki. Niewiele mądrzejsza od policji, ale pocztą pantoflową słyszy o księdzu voodoo. Bardzo trudny do zdobycia człowiek o wielkim prestiżu i budzącej grozę reputacji, który, jak szepczą, mówi prawdę.
Via via via via angielska wdowa umawia się na spotkanie z kapłanem voodoo. Po niezbędnych rytuałach, o których nikt nie śmie mówić, mówi prawdę:

Że dwaj partnerzy biznesowi doktora postanowili pod koniec okresu budowy pozbyć się lekarza, sprzedać nieruchomość i podzielić się zyskami.
Że pozbawiony gotówki czarny strażnik budynku ulega presji ze strony partnerów biznesowych i znacznej sumy pieniędzy i obiecuje wykonać zadanie. Zepchnie doktora z dachu podczas jego codziennego obchodu.

Wdowa jest oszołomiona. Ale kapłan voodoo wie, jak powiedzieć jej jeszcze więcej. Mówi, że zabójca zgłosi się na policję w ciągu 2 dni, a partnerzy biznesowi umrą w ciągu sześciu miesięcy.

Następnego dnia odwiedza tego biednego czarnego strażnika, który zepchnął jej męża z dachu. Kiedy ona mówi, że była u kapłana voodoo i że zna prawdę, ten robi się blady, od razu idzie na komisariat i się poddaje.

Kilka miesięcy później kobieta czyta w gazecie, że w jednostronnym, tajemniczym wypadku zginęły dwie osoby. Dwie ofiary jechały samochodem po prostej drodze, a samochód przewrócił się niespodziewanie. Obaj mężczyźni okazują się być byłymi partnerami biznesowymi jej zamordowanego męża…..
Taaa, mówi Hak, zis to e troeoeoeoe jesiotr, Afryka to e strrrrrreeenzj keuntrrie.

Dobrze pamiętam, że ta historia zrobiła na mnie wrażenie i że wypiliśmy jeszcze jednego, by uczcić życie, słuchając Voodoo Lounge zespołu Rolling Stones z Hookiem.

Dzisiaj ponownie przeczytałem historię kobiety, która upadła w Chiang Mai. Przeszukuję internet w poszukiwaniu dalszych informacji. Smutna historia pozostawia głębokie wrażenie, a bliskim życzę dużo siły.

2 przemyślenia na temat „Wylądowanie na tropikalnej wyspie: samobójstwo czy nie?”

  1. Nik mówi

    Myśl, z którą się zgadzam. Taki smutny i taki młody. Również wątpliwość: samobójstwo, wypadek? Fajna historia Elso!

  2. Hugo mówi

    Els,

    Ja też mam zastrzeżenia za każdym razem, gdy czytam te historie o „samobójstwie”. Myślę, że historia Hooka jest wyjątkowa.
    Bardzo ciekawi mnie, czy Twoje badania dotyczące „samobójstwa” w Chiamg Mai coś przyniosą?


Zostaw komentarz

Tajlandiablog.nl używa plików cookie

Nasz serwis działa najlepiej dzięki plikom cookies. W ten sposób możemy zapamiętać Twoje ustawienia, przedstawić Ci osobistą ofertę i pomóc nam poprawić jakość strony internetowej. Czytaj więcej

Tak, chcę dobrą stronę internetową