O szaleńcach i głupcach
Podczas gdy cała Holandia wstrzymuje oddech dla naszego Księcia Friso - czy da radę czy nie? - jeszcze raz wyrzucam ręce w powietrze i krzyczę "wybacz im Panie, nie wiedzą co oni robią".
Ty, czytelniku, bez wątpienia unosisz brew i myślisz „co się teraz dzieje w Tajlandii?” Z przyjemnością ci to powiem. Od pół roku utknęliśmy z rządem, którego członków gabinetu zebrał nasz człowiek w Dubaju, Thaksin Shinawatra. Waga portfeli rzuconych im na kolana była oparta na stopniu lojalności wobec Thaksina, a nie na tym, czy dana osoba była najlepszym kandydatem na to stanowisko.
Stało się to boleśnie jasne podczas powodzi zeszłej jesieni, kiedy to nowiutki Minister Nauki i Technologii (wszystkich miejsc) wpadł na genialny pomysł zabicia kilkuset barek, które miały spychać wodę w stronę morza. Każdy przedszkolak rozumie, że taka niedorzeczna akcja nie pomaga.
W tym tygodniu zupełnie nowy minister edukacji, pan Somchai, nagle pojawił się w wiadomościach, ogłaszając, że od tej pory uczniowie będą musieli oceniać pracę swoich nauczycieli i że jakakolwiek podwyżka wynagrodzenia lub awans będą zależeć od tej oceny. Jeśli tak się naprawdę stanie, w klasie dostaniesz takie rzeczy:
Nauczyciel: „Somsak, dałem ci już trzy ostrzeżenia. Ruszaj się i zdaj raport panu Ekachai”.
Somsak: Dobrze, jeśli chcesz pracować za te grosze do końca życia. już idę..."
Nauczyciel: „Somsak, nie, nie miałem tego na myśli. Wróć Somsak, proszę, nieee!!
Ale ten ekspert w dziedzinie edukacji miał jeszcze więcej strzał w swoim kołczanie, aby podnieść nieco ten fatalny poziom edukacji. „Poniedziałek, dzień angielski” to pomysł jego poprzednika; który wybrał poniedziałek jako dzień, w którym wszystkie tajlandzkie dzieci powinny w jak największym stopniu porozumiewać się po angielsku, zamierzał to znieść. Zdaniem ministra mówienie w obcym języku jest sprzeczne z naturą ludzką… Ten minister naprawdę tak uważa. Jednym tchem zapowiedział, że „sprowadzi” z Chin 5000 chińskich nauczycieli Tajlandia nauczanie mandaryńskiego w szkołach. Chiński najwyraźniej nie jest językiem obcym i nie wszyscy w Chinach uczą się angielskiego jak szaleni.
Nazwanie tego człowieka szaleńcem byłoby obrazą dla każdego szaleńca.
W zeszłym tygodniu z zamkniętego obiektu, popularnie zwanego Domem Rządowym, wypuszczono także Plodprasopa – czyli sławę holownika – i zapowiedział, że ten rząd zbuduje dodatkową tamę. Plany budowy tamy powstawały od trzydziestu lat, ale do faktycznej budowy nigdy nie doszło, ponieważ lokalizacja planowanej tamy znajduje się dokładnie nad aktywną linią uskoku sejsmicznego. Wystarczyłoby wówczas niewielkie trzęsienie ziemi, aby rozerwać tamę, a wynikająca z tego katastrofa ograniczyłaby ubiegłoroczne powodzie do niewielkiej niedogodności.
Nie przejmuj się, ta linia uskoku, według ministra. Dlaczego nie zbudować tej tamy gdzie indziej? ty, uważny czytelniku, będziesz się zastanawiał. Cóż, tak to jest. Aby móc zbudować zamierzoną tamę, trzeba najpierw wyciąć 60.000 1600 rai lasów tekowych - jeden rai to XNUMX metrów kwadratowych - a cena drewna tekowego jest astronomicznie wysoka. Czujesz to, drogi czytelniku?
Cały pomysł kontynuacji budowy tamy opiera się na niezwykle lukratywnej sprzedaży drewna tekowego i związanych z tym milionach, które zarobią na nim niektóre wpływowe osobistości w rządzie.
Jakby tego wszystkiego było mało, amantka Yingluck Shinawatra, nasza premier i siostra, pojawiła się w telewizji ze swoją śliczną twarzą, aby uspokoić wszystkich, donosząc, że trzej Irańczycy, którzy zostali aresztowani po tym, jak próbowali dmuchać w domowe wyroby bomby, z pewnością NIE byli terrorystami.
Nie, oczywiście, że nie byli terrorystami. Byli po prostu trzema kochającymi zabawę Irańczykami, którzy pomagali sobie nawzajem w odrabianiu bombowych zadań domowych. A właściwie źli. Hej, wszyscy byliśmy młodzi.
Einstein miał rację: jedyna różnica między geniuszem a głupotą polega na tym, że głupota nie zna granic…
Niezła historia, Cor!
Chciałbym to powiedzieć Anglikowi, ale utknąłem z dobrym tłumaczeniem dla „idź i chwiej się”. Mogę powiedzieć „proszę, idź” lub „fo”, ale to nie wszystko. Jako nauczyciel języka angielskiego w tajskiej szkole prawdopodobnie masz na to ładne określenie.
Haha, Gringo, „wieberen”, przetłumaczyłbym to jako „wynoś stąd swoją dupę”. To właśnie mówię w takich przypadkach 😉
Cor, wspaniale powiedziane. Lubię takie artykuły na blogu. To wskazuje, że to społeczeństwo ma jeszcze długą drogę do przebycia, zanim kiedykolwiek osiągnie nasz poziom. Ludzie tacy jak ja, którzy mieszkają tu od lat, nie powinni krytykować tego społeczeństwa. Mimo to kochamy ten kraj. Czy kiedykolwiek będzie dobrze? Myślę, że nie doświadczę tego ponownie. Może moja siedmioletnia tajska wnuczka. Ale to też będzie sen.
Może jej dzieci?
Cor.
Mam bardzo mieszane poglądy na ten temat. Niczego nie pragnę bardziej, niż żyć w kraju, w którym ludzie myślą logicznie, bez korupcji i bez strasznych szumowin, którzy chcą utrzymać status quo, innymi słowy, w populacji, która patrzy na dupków, bo mają właściwe nazwisko ( teraz wszystko uprościłem)
Społeczeństwo tajskie, w którym rzeczy są bardziej sprawiedliwie rozdzielone i naprawdę istnieje sprawiedliwość dla wszystkich, nie, obawiam się, że my i nasze dzieci już tego nie doświadczamy.
Z drugiej strony też uważam, że Europa i Holandia dostarczają wystarczającego materiału, aby napisać zjadliwy artykuł na temat tamtejszej sytuacji.
Kora, tak trzymaj!
Stawiasz, Hans. Aż deportacja na horyzoncie 😉
Cóż, możesz sobie z tego żartować, ale im dłużej tu mieszkasz i miejmy nadzieję, że coraz lepiej rozumiesz tajski styl życia, dojdziesz do wniosku, że wiele rzeczy jest tak naprawdę smutnych. Mam jednak nadzieję, że Tajlandia nigdy nie osiągnie „naszego poziomu”, bo tam też często jest smutno i smutno.
Po ponad 10 latach życia i pracy w Tajlandii, przyjaciel zdecydował, że nie może już tego znieść i wrócił do Europy z całą tajską rodziną.
Słuchajcie, my jako goście tego kraju możemy po prostu wyjechać, większość Tajów jest skazana na dożywocie.
@Chang Noi,
Masz absolutną rację. Większość Tajów ma wyrok dożywocia. Dla mnie osobiście radości wciąż znacznie przewyższają liczbę frustracji. Niemniej jednak znam też ludzi, którzy z krzykiem uciekli do kraju pochodzenia.
@hans, otwarty projekt? Teraz to mówisz…
Kiedy już myślisz, że bardziej szalone być nie może, robi się jeszcze bardziej szalone: tajska policja uważa teraz, że tajemnicze naklejki rozwieszone w całym BKK zostały użyte do oznaczenia drogi ucieczki irańskich bombowców po ataku.
Jutro zapewne przeczytamy, że tajska policja znalazła wszędzie podejrzane okruchy chleba.
Nie, to bardzo pocieszające, że tajskie gliny zagłębiają się w tę sprawę.
Jeśli nie ma na czym zarobić, tajska policja jest jak banda dzieciaków, które nic nie mogą zrobić. Ale jeśli na końcu tęczy będą jakieś łaźnie, to wyjdzie cały korpus i będzie prawdziwa akcja (cały korpus też wyjdzie, gdy ludzie dostaną dodatkowy dochód, ale nie o to chodzi).
Nawiasem mówiąc, to drewno tekowe nie daje niektórym milionów bahtów, ale raczej miliardy bahtów.
Jest wystarczająco dużo pieniędzy do zarobienia dla tajlandzkiej policji, oni po prostu nie chcą tego robić. Jadąc bez kasku, bez odpowiedniego oświetlenia, nie używając kierunkowskazów, jadąc za szybko, źle parkując mogłem w Bkk rozdać 1000 mandatów w ciągu jednego dnia. Nie wiem, dlaczego tego nie robią, myślę, że łatwiej byłoby zarobić gdzie indziej.
Niezła historia, ale Tajlandia jest w porządku. Z pewnością nie powinna to być Holandia, ale znasz ten żart, prawda?
„Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować przeszczepu mózgu, zawsze powinieneś wybierać tajlandzkie mózgi, ponieważ są one rzadko używane”
Tak, szkoda tego pięknego kraju. Brak dobrego wychowania wiele niszczy.
Spotkałem już wystarczająco dużo Tajów, aby wiedzieć, że z pewnością nie jest to spowodowane wysiłkiem lub brakiem inteligencji. Ale dużo więcej do bagażu, jaki mają i problemu zdobywania wiedzy, jeśli trzeba żyć z minimalnego dochodu.
nauczyciele szkoły podstawowej zarabiają około 30000 XNUMX bahtów na mXNUMX, co nie nazywam minimalnym
Anthony.
Drogi Antoni,
Jesteś pewny? Zarabialiby wtedy znacznie więcej niż urzędnicy z tytułem licencjata, których pensje ostatnio wzrosły.
Wydaje mi się też, że czytałem, że początkowa pensja policjanta wynosi 8.000 bahtów miesięcznie.
Być może inni czytelnicy blogów mogą rzucić nieco (finansowego) światła na tę sprawę.
ja jestem 3 nauczycielami inż. wiadomo, kto pracuje w szkole podstawowej, zarabiając 30000 bahtów
są emigrantami
Anthony
Myślałem, że mówisz o tajskich nauczycielach. 30 tysięcy dla ekspata to raczej mało
@Anthony Zoeteweij,
Skąd wziąłeś tę historię? Pracuję w edukacji w Bangkoku od dziesięciu lat i wiem, że tajscy nauczyciele zarabiają od 9000 26000 (wynagrodzenie początkowe) do 30 XNUMX (po XNUMX latach pracy) bahtów. Zanim cokolwiek tutaj napiszesz, sprawdź, czy nie piszesz bzdur. To zostanie docenione przez każdego.
Drogi Antoni,
Myślę że się mylisz. W zależności od czasu pracy nauczyciele farangów mogą zarobić około 25 tys. w szkole podstawowej i nieco więcej w szkole średniej, zakładając, że pracują w szkole państwowej. Szkoły prywatne mogą zapłacić nieco więcej.
Urzędnik państwowy rozpoczyna dziś pracę za około 8.000 28.000 bahtów miesięcznie i nie ma już planu emerytalnego. Maksymalna płaca możliwa do uzyskania na tym stanowisku wynosi około 2 2.000 bahtów brutto. W przeszłości nie otrzymywali NIC przez 40.000 lata, co najmniej XNUMX bahtów miesięcznie. Jeśli chcesz zarabiać więcej, musisz zadbać o to, aby zostać Wysokim Urzędnikiem Rządowym (np. Dyrektorem), wtedy będziesz w innej skali, a pensja początkowa to około XNUMX XNUMX.
Moim skromnym zdaniem tajski system edukacji opiera się tak naprawdę na 3 filarach, a mianowicie: rodzinie, buddyzmie i rodzinie królewskiej. (w przypadkowej kolejności)
Nie chcę przez to powiedzieć, że Tajlandia jest krajem zacofanym, wręcz przeciwnie, ale jeśli chce uczestniczyć w impecie narodów, system edukacji musi zostać znacznie zmieniony - uwaga - bez chęci odebrania tych 3 filarów, Spieszę dodać, bo Taj też musi umieć pozostać Tajlandczykiem.
Nawiasem mówiąc, ta skromna opinia nie jest do końca moja, nie proś mnie o link, przeczytałem ją kiedyś u tajlandzkiego krytyka, który wyraził swoją opinię w BangkokPost.
I wszystko ma swój czas.
Drogi Karolu,
Mógłbym to wszystko tutaj spisać, ale na ten temat napisałem już bardzo dużo. Te 3 rzeczy rzeczywiście powinny być trzymane poza systemem edukacji, przynajmniej nie w ich obecnej formie. Ponadto należałoby wprowadzić tak wiele innych systemów, a rodzice również powinni odgrywać w tym rolę. ALE… osobiście nie sądzę, aby była to opłacalna karta, ponieważ nie tylko zmienia się sposób myślenia całego narodu.
Doskonalenie edukacji jest nie tylko czasochłonne, ale także bardzo trudne dla rządu, na które ma wpływ.
„Badania wykazały, że 25 proc. efektów uczenia się zależy od jakości kształcenia. Ponadto szkoła może wywierać pewien wpływ na stosunek ucznia do szkoły, która odpowiada za 20 proc. różnic w wynikach uczenia się. Na pozostałe czynniki szkoła nie ma wpływu (inteligencja, sytuacja domowa, motywacja).”
Źródło: R. Standaert i F. Troch, Uczenie się i nauczanie. Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej. Louvain/Amersfoort 1990.
@Kutas,
Wierzę, że tak, ale tak długo, jak utrzymywany jest „niezawodny system”, możesz zreformować, co chcesz, wszystko pozostanie po staremu. Nie ma żadnej zachęty dla uczniów, aby faktycznie się uczyli, bo wiedzą, że i tak zdadzą, mimo fatalnych ocen. Idiotyczne wypowiedzi ministrów są bezpośrednim skutkiem kompletnego bankructwa systemu edukacji.
To byłby dobry początek, Cor. Jeśli natychmiast zniesie się i zwalczy praktykę płacenia pieniędzy za herbatę, zrobione zostaną już dwa kroki we właściwym kierunku.
Wiązanie idiotycznych wypowiedzi ministrów ze słabą edukacją to trochę za daleko. Wolę pozostać przy zwykłej głupocie. Zaprzeczam, że system edukacji tutaj jest kompletnym bankrutem. Jest wiele naprawdę złych szkół, przeciętnych szkół iz pewnością kilka całkiem dobrych. System „no fail” jest do bani (w szkole mnikken, w której uczyłem, zawsze musiałem dawać najwyższe oceny, właśnie wyszedłem), ale jak już Dick napisał, znacznie ważniejsze są inne czynniki, w których poziom wykształcenia rodziców jest najważniejsza. Dziecko dobrze wykształconych rodziców w złej szkole radzi sobie średnio lepiej niż dziecko słabo wykształconych rodziców w dobrej szkole. Myślę, że należy również wziąć pod uwagę historyczny rozwój systemu edukacji i ten rozwój wciąż trwa. Tajowie uważają również, że system edukacji można poprawić (znacznie). Czytać:
Edukacja i wiedza w Tajlandii, spór o jakość, Alain Mournier i in., Silkworm Books, 2010
To prawda, że rozwój systemu edukacji trwa, ale jest to rozwój wsteczny. Na przykład nowy minister edukacji chce zalegalizować pieniądze na herbatę, nazywając je „darowizną”. System „no fail” został wprowadzony dopiero 15 lat temu, rzekomo po to, aby odciążyć uczniów (a przy okazji zachęcić ucznia do otwierania co jakiś czas podręcznika)
Darmowe tablety komputerowe dla studentów Prathom to nic innego jak populistyczny kąsek do zdobycia głosów, ponieważ pomysł ten nie został przemyślany, na przykład poprzez uprzednie szkolenie nauczycieli na wsi, jak korzystać z tych rzeczy. Wielu nauczycieli w Isan uważa, że Facebook to krem do twarzy. Mogę napisać książkę o tym „rozwoju”, który wydaje ci się, że obserwujesz. czarna księga,
Hans, nie mam wątpliwości, że wprowadzenie systemu „no fail” zostało zrobione z jak najlepszymi intencjami (aby nauka była bezstresowa). Stało się to również w czasach, gdy całkiem sporo młodych Japończyków skakało z dachów, nie mogąc poradzić sobie z presją bezwzględnego japońskiego systemu edukacji, w którym tylko najlepsza uczelnia była wystarczająco dobra.
Tajowie nie zdawali sobie wówczas sprawy, że etos pracy/studiowania w Japonii miał/ma inny charakter niż studiowanie w tajlandzkiej wersji sanuckiej. Kiedy proszę uczniów o przeczytanie dwóch STRON na następny tydzień, wzdychanie, jęczenie i zgrzytanie zębami jest niespotykane. W tym kraju wciąż żyją całe plemiona, które uważają, że czytanie przyprawia o ból głowy. Tak więc Tajlandia nie mogła sobie pozwolić na zniesienie systemu „fail” w ogóle, ponieważ poziom edukacji był już tak przygnębiająco niski. I wbrew temu, co twierdzi Tino, w ciągu ostatnich dziesięciu lat sytuacja nie uległa poprawie.
Kor,
Cytat z wyżej wymienionej strony książki („Edukacja itp.”). 58 „Podsumowując, edukacja Tajlandii z pewnością osiągnęła wybitne osiągnięcia w stosunkowo krótkim czasie. Jednak nadal pozostaje wiele do zrobienia, aby poprawić jakość edukacji we wszystkich obszarach”. Strona 45: „(Tajlandia) ma te same problemy z jakością………pomimo imponującego postępu i zaszczytnego miejsca w rankingu wśród krajów na tym samym poziomie rozwoju… i w porównaniu z innymi krajami o tym samym poziomie dochodów….osiągnięcia edukacyjne wydają się być bardziej równomiernie rozdzielone pomiędzy klasami społecznymi…” (Bank Światowy 2006).
Jakość edukacji w Tajlandii jest słaba, ale nie gorsza niż w „podobnych” krajach. I jest postęp. Obaj mamy trochę racji. Pracuj nad tym dalej, a okażesz się dobrze zmotywowanym nauczycielem. Daj im całą książkę do przeczytania i zapomnij o westchnieniach i jękach. Jeśli nie, daj im 0. Jesteś nauczycielem. Jeśli khroe jai protestuje, wzrusz ramionami. Ryzykujesz, że zostaniesz odesłany, tak jak ja od 2 lat. Przeniesienie jest wspólną decyzją wszystkich nauczycieli, nie jesteś (sam) za to odpowiedzialny.
Mój syn, który ma teraz 12 lat, nie radził sobie dobrze w Pathom 1. Chciałem, żeby został na miejscu (był bardzo wczesnym uczniem). Nie było to możliwe z powodu utraty twarzy dla szkoły i rodziców. Nadal tego żałuję.
Och, panie Geleijnse, nie traktowałbym tego zbyt poważnie, ponieważ rząd Tajlandii też tego nie robi. Oryginalny żart nie dotyczył Tajek i miał być lekki. Słyszałem ten żart lata temu od Tajlandczyka, który też nie robił z tego powodu zamieszania. Gdyby żart miał być obraźliwy, z pewnością nie umieściłbym go na tym blogu.
Jeśli więcej osób jest zaniepokojonych tym żartem, niniejszym proszę reakcję o usunięcie tego żartu.
Dziękuję
Bardzo miłe oświadczenie Ministra Zdrowia Publicznego Wittayi Buranasiri usłyszałem 16 lutego. przeciwko w artykule Pichaya Svasti w odpowiedzi na ustawę o ochronie zwierząt. Był niezgodny z prawem i bronił go słowami: To prawo jest czymś zupełnie nowym dla Tajlandii i poprosił o dokładne przemyślenie go. Prawdziwy minister z wizją.
Powinien był lepiej zadzwonić. T. co o tym myślisz??
tych śmiesznych stwierdzeń jest więcej w artykule innych ministrów.
Nieco więcej o miesięcznym wynagrodzeniu kadry nauczycielskiej.
Uczyłem także w szkole tajskiej, a następnie w szkole specjalnej
od nieco starszych osób, które chciały dowiedzieć się więcej o języku angielskim dla swojego zawodu
O ile wiem, podstawowa pensja (nawet w szkole prywatnej) wynosi 8000 Bht.
Moi sąsiedzi po drugiej stronie ulicy również studiują. Jest kierownikiem szkoły liczącej dwa tysiące uczniów. Zarabia czterdzieści tysięcy Bht. Jego żona zarabia dużo
studiuj dwadzieścia tysięcy BHT. A więc razem sześćdziesiąt tysięcy.
Dom nie spłacony. Dwa samochody nie spłacone itp.
Każdy może się nad tym dalej zastanowić, to klasa średnia w Tajlandii.
Docelowo dotrą tam, gdy dorosną, ale z przepisami emerytalnymi
zostać przekupionym i wtedy? Płacić za edukację dzieci? Będzie rozwiązanie. Znają wszystkich w edukacji. Pytanie brzmi, czy nadal tam będą, kiedy nie będą już potrzebne.
Cor.
Myślę, że wszyscy ci Holendrzy, którzy mają dużo krytyki na temat edukacji w Tajlandii, sami
nie zdają sobie sprawy lub nie wiedzą, co tak bardzo należy zmienić.
Mam 8-letnią dziewczynkę, która już uczy się angielskiego w swojej szkole.
Nawet w Holandii, gdzie edukacja jest tak dobra, czasami pojawia się system „niezawodny”.
Zobacz HBO „Holland-in”, gdzie studenci również otrzymali dyplom bez odpowiednich ocen.
Tak, przeczytałem to wczoraj, ku mojemu wielkiemu zdumieniu. Być może ma to związek z faktem, że szkolnictwo wyższe musi być dostępne także dla Henka i Ingrid. Przynajmniej według niektórych polityków. Nie ma nic złego w tej kulturze szóstek…
Powód, dla którego HBO szkoleniowe w Inholland (a nie w Holandii) rozdawało dyplomy w prezencie, ma związek ze sposobem finansowania szkolnictwa wyższego. Kurs jest finansowany w oparciu o efekt końcowy; Stypendium przyznawane jest na podstawie uzyskanego dyplomu i zakłada okres studiów wynoszący 4 lata.
Kiedy studenci studiują dłużej niż 4 lata, kosztują pieniądze na edukację. Jeśli opuszczą szkołę wcześniej od drugiej klasy (po fazie propedeutycznej), program nie otrzyma ani grosza.
Przez pierwszy rok obowiązują odrębne ustalenia. Jeśli studenci zrezygnują, program mimo wszystko otrzyma dotację na 1,3 roku.
Dlatego też wiele kursów posiada tzw. BNS, czyli wiążącą negatywną poradę dotyczącą studiowania. Jeżeli student nie uzyska określonej liczby punktów na pierwszym roku, nie może kontynuować nauki.
Nie można porównywać oszustwa Inholland (które zostało zakończone) i systemu niezawodnego działania w Tajlandii. Inholland był (miejmy nadzieję) incydentem, system bezawaryjności w Tajlandii jest strukturalny.
Kor Verhoef,
Nie byli uczniami z kultury szóstek. Średnio szóstka za egzamin
wystarczająco. Nie, to była jakaś forma korupcji. HBO „Holland-In”' otrzymało sumę pieniędzy za każdego studenta, który uzyskał dyplom.
Tylko pytanie… ilu uczniów dostaje się do tych prywatnych szkół, jak myślisz
więc tak dobre są ich stopnie naukowe? Chyba pamiętam, że mówiłeś o tzw
szkoła w Bangkoku „'Patana-school””, gdzie wpisowe wynosi 120.000 XNUMX bahtów, a następnie
przez 2 semestry 800.000 XNUMX bahtów. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co oznacza słowo „semestrady”.
oznacza.
Czy to nie prawda, że prawie wszyscy rodzice bez nich stawiają swoim dzieciom zbyt wiele żądań
zastanawiasz się, czy ich dziecko ma do tego odpowiedni mózg?
@jogchum,
Nie twierdziłem, że wszyscy ci uczniowie mieli szóstkę. Chodzi mi o to, że NL stała się krajem, w którym szóstka jest normą. Ocena dla średniej. Wystarczające. To wystarczy, bo wyobraź sobie kogoś wystającego ponad poziom gruntu.
Różnica w stosunku do Tajlandii polega na tym, że kierownictwo Holland In zostało pociągnięte do odpowiedzialności i że sprawa trafiła na pierwsze strony gazet. W Tajlandii trafiłoby to na pierwsze strony gazet, gdyby szkoła okazała się wolna od korupcji
Poza tym nie mówiłem o szkołach prywatnych, ale o szkołach międzynarodowych. Zazwyczaj mogą je opłacać wyłącznie rodzice posiadający placówkę dyplomatyczną, biznesmeni, emigranci z pensją utrudniającą delegowanie oraz inne zamożne osoby. I można się założyć, że zapewniona jest tam dobra edukacja. Biorąc pod uwagę wysokość czesnego, rodzice uczniów tam studiujących nie są zadowoleni z niskiej jakości edukacji.
Nie wiem, czy rodzice stawiają sobie zbyt wysokie wymagania. A co to są „zbyt wysokie wymagania”? W porównaniu z kim lub czym? Brak pomysłu.
Kor Verhoef,
No cóż, proszę odpowiedzieć na moje pytanie: ilu uczniów z tych międzynarodowych szkół nie dociera do mety? To, że tam edukacja jest dobra, biorąc pod uwagę cenę, nie oznacza, że każdy uczeń ma tę właściwą
mózg prawda?
Mam na myśli stawianie bardzo wysokich wymagań bardzo zamożnym rodzicom w stosunku do ich dzieci, często czasami
kończy się rozczarowaniem, gdy okazuje się, że ich uczeń musi wcześniej opuścić szkołę
bez pożądanego dyplomu.
Nawiasem mówiąc, dzieje się tak wśród wszystkich warstw populacji.
Tak jak NL, Tajlandia również potrzebuje ludzi, na przykład w opiece.
Zdecydowanie lepiej jest zacząć od niskiego poziomu i powoli przesuwać się w górę, niż odwrotnie
@Jogchum,
Nie wiem skąd masz informację, że skopiowałem wszystkie dane, których ode mnie żądasz - tak mi się wydaje - na dłoni. A nawet gdybym wiedział, czy naprawdę myślisz, że ujawniłbym Ci te dane tutaj? to 1
Kolejny punkt, o którym wspomniałeś. Zbyt wysokie wymagania wobec rodziców. Studenci, którzy chcą uczyć się w szkole międzynarodowej, muszą zdać egzamin wstępny. Gdyby te szkoły przyjmowały każdego, kto płaci, poziom tej edukacji drastycznie by spadł. nie sądzisz? Tak więc bogaci rodzice mogą wciąż marzyć o karierze chirurga mózgu dla swojego potomstwa, jeśli ich potomstwo tego nie zrobi, to ich potomstwo nie zrobi tego i nigdy nie skończą w tej szkole.
Możesz trochę za mną nadążyć? Tylko pytam.
Nie chcę być palantem czy coś, ale moim skromnym zdaniem nie jesteś osobą, która myśli nieszablonowo. Powyższe, co tutaj napisałem, wydaje mi się całkiem logiczne. Może przedstawiciel kultury szóstek?
Miłego dnia
Cor Verhoef.
Napisałeś… w Tajlandii trafiłoby to na pierwsze strony gazet, gdyby szkoła okazała się wolna od korupcji.
Cóż, gdybym miał zarabiać na życie w tak skorumpowanej szkole lub innej placówce, od razu bym się spakował.
Przecież w Holandii mamy przysłowie...
””” „Każdy, kto ma do czynienia ze smołą, jest zanieczyszczony smołą”””
Więc sugerujesz, że jestem skorumpowany?
Jogchum, nie martw się. Biorąc pod uwagę lekki jak piórko bagaż intelektualny, jaki nosisz ze sobą, szansa, że kiedykolwiek zostaniesz przyjęty do jakiejkolwiek instytucji edukacyjnej, jest niewielka. Osobiście nie zatrudniłbym cię nawet, żebyś przyniósł mi kanapkę po drugiej stronie ulicy.
To znowu wystarczy. Dyskusja zostaje niniejszym zamknięta, zanim naprawdę wymknie się spod kontroli. Poproś również Jogchuma, aby ograniczył się do przyzwoitych odpowiedzi, również na temat.